Zapomniany wiersz Andrzeja Trzebińskiego

0
0
0
/

Andrzej Trzebiński w 1940 roku zdał maturę. Pozostały mu  wówczas jeszcze trzy lata życia, a w tak krótkim czasie dał się poznać jako poeta, prozaik, publicysta, tłumacz  poezji francuskiej, redaktor podziemnego pisma,  dramaturg, tracz na kolei, korepetytor, rikszarz, działacz konspiracyjny oraz człowiek honoru.  Chciał – mimo młodego wieku – jak najwięcej po sobie pozostawić. Żył – podobnie jak wielu młodych ludzi tamtego czasu – ze świadomością, że w każdej chwili może zostać aresztowany, przesłuchiwany. Rozstrzelano go z ustami zalepionymi gipsem podczas egzekucji ulicznej na rogu ul. Wareckiej i Nowego Światu 12 listopada 1943 r. Miał wówczas 21 lat.

***

na dachach leży śnieg, na drzewach zmierzch, na kwiatach czad...

wszystko za szybą — te lampy, tętniące miastem neony

te domy w łunach, te domy...

pełnią napełń swe oczy... zielone jak fosfor,

niechaj patrzą snem myśli, sosnami i dalą

niech zielenią się ciszą kobiecą, miłosną...

i niech przebaczą sen mój, niech nie żywią żalu.

pełnią napełń swe oczy... jaka gorzka zieleń!

źrenice widne, łączne, w czarne skry i grochy

wezmę w rękę garść złota, przeżegnam cię cierpieniem.

...czymże złoto? ...więc zamień.

     

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną