W końcu ruszyła zmiana w mediach

0
0
0
/

Dziennikarze telewizyjni ze wszystkich sił starali się manipulować informacjami po wyborach październikowych. Wszechobecny Ryszard Petru ciągle wyskakiwał z ekranów telewizyjnych w roli eksperta od wszystkiego. Za to prezydent Andrzej Duda był nieobecny w mediach.

 

Jego wizyty zagraniczne pomijano krótkimi nic niemówiącymi informacjami. Gdy chcieliśmy się dowiedzieć czegoś więcej, trzeba było sięgnąć do niezależnej prasy. Każda wypowiedź Kaczyńskiego, każde posunięcie rządu uruchamiały medialną histerię.

 

Aroganckie przerywanie zaproszonym gościom z prawicy, dyskusje prowadzone przy nierównej liczbie dyskutantów. Zwykle występował jeden reprezentant prawicy i kilkuosobowa opozycja. To standard panujący w telewizji. Ostatnio dla zamydlenia oczu zapraszani byli tzw. niezależni eksperci. Niezależni byli do chwili zabrania głosu. Już po kilku zdaniach wiadomo było, po czyjej stronie stoją.

 

Zmanipulowane zostały relacje z grudniowych demonstracji. Ta opozycyjna, kadrowana była z góry, aby stworzyć wyobrażenie jej ogromu. Manifestacja rządowa to małe grupki demonstrantów uchwycone przez kamery.

 

Telewizyjni propagandyści spisywali się na piątkę.

 

Skandaliczny program Lisa emitowany był w najatrakcyjniejszej godzinie oglądalności. Jedyny niezależny magazyn publicystyczny Pospieszalskiego zepchnięty został do późnych godzin wieczornych. A los jego był ciągle niepewny.

 

W czwartek w magazynie „Bliżej” byliśmy świadkami agresywnych wypowiedzi Jana Dworaka, który bronił decyzji swojego kolegi, szefa radiowej jedynki. Dyrektor Dąbrowa w obronie własnych interesów posługiwał się hymnem polskim, a Dworak nie widział w tym niczego niestosownego. Zażarcie przekonywał o pluralizmie telewizji publicznej. A najlepszym tego dowodem jest istnienie magazynu „Bliżej”, dowodził. Wymieniał, ilu to dziennikarzy zostało zwolnionych za prezesury Wildsteina. Natomiast nic nie wiedział o czystkach dokonanych przez PO. Gdy odesłano go do sejmowego przemówienia Joanny Lichockiej, która wymieniała listę zwolnionych wówczas osób, Dworak zamilkł na chwilę zniesmaczony.

 

Histerię wokół zmian medialnych opozycja rozpętała już od grudnia. Skarżono się do wszelkich zagranicznych instytucji związanych z mediami na bliski u nas zamach stanu w telewizji i w radiu.

 

Nie trzeba było długo czekać. Niemcy się zatroskały nad naszym losem. Wszystkie „Der Spiegiel”, „Frankwurter Allgemeine Zeintung”, „Stern” są bardzo zaniepokojone łamaniem demokracji w Polsce. Dobrze by było, aby zatroskali się nad losem własnych mediów, które o atakach arabskich azylantów na niemieckie kobiety poinformowały dopiero po kilku dniach.

 

U nas na szczęście zmiany w mediach ruszyły. Weszła w życie ustawa medialna, która będzie obowiązywać do czerwca tego roku. Zmieni się tryb wyłaniania zarządów mediów publicznych. Dotychczasowe Rady Nadzorcze i Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji swoje uprawnienia muszą scedować na Ministerstwo Skarbu. Jest to rozwiązanie tymczasowe, do chwili powołania do życia właściwej reformy medialnej, która ma wprowadzić zmiany systemowe dotyczące finansowania i funkcjonowania mediów publicznych. Mają to być media narodowe, inaczej zarządzane i realizujące swoją misję. Projekt ma trafić do konsultacji społecznych reprezentujących środowiska dziennikarskie.

 

Trzeba cierpliwie poczekać na nową zreformowaną ustawę medialną autorstwa PiS. Mam nadzieję, że zmiany będą radykalne i nie ograniczą się jedynie do wymiany stanowisk. Bo tak było do tej pory.

 

PiS i tak za długo czekał ze zmianami. W tym czasie TVP zrobiła już swoje. Dzięki nachalnej propagandzie zdołała do siebie przekonać tych wahających się i zasiać wśród nic ziarno nienawiści do obecnej władzy.

 

Na reakcję opozycji nie trzeba było długo czekać. Dzień po powołaniu prezesów TVP i PR, ruszyły demonstracje w obronie mediów. Pod egidą KOD kroczyli dziennikarze „Gazety Wyborczej” i zmanipulowane rzesze ludzi, bajające o powrocie do PRL, wszechobecnej inwigilacji PiS, upartyjnieniu mediów. Słabo się robiło, gdy przemawiał Blumsztajn i Jarosław Kurski. To oni, reprezentujący najbardziej zakłamaną gazetę, mieli czelność mówić o obronie obiektywnych mediów. Szczyt zakłamania. Smutne tylko, że wielu ludzi uwierzyło w głoszone przez nich hasła.

 

Do tej pory rząd nie mógł rzetelnie informować o swoich posunięciach. Wprowadzenie w życie nowych ustaw dokonywało się w medialnym wspólnym wrzasku dziennikarzy i opozycji. A najbardziej cierpiał na tym zwykły wyborca, któremu starano się robić wodę z mózgu.

 

Iwona Galińska

 

WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną