Rolnicy twierdzą, że utknęli w przegranej bitwie o konkurowanie z tanim importem spoza bloku, z których wiele pochodzi z Ukrainy. Mówią również, że są wstrząśnięci wyższymi niż normalnie kosztami paliwa, a także regulacjami środowiskowymi z Brukseli.
Reklama

Tak więc na razie europejscy przywódcy idą na ustępstwa, aby uszczęśliwić wściekłych rolników. Pod koniec poniedziałku kraje UE zgodziły się nałożyć ograniczenia na sprzedaż ukraińskich produktów rolnych, zadając znaczący cios ich eksportowi. Na spotkaniu wysłanników 27 rządów, Francja poparła Polskę, prosząc o ograniczenie importu ukraińskiego drobiu, jaj, cukru i pszenicy, powiedziały Brussels Playbook dwie osoby poinformowane o dyskusji.

Zapytani o powód ustępstw, wysocy rangą urzędnicy obwinili swoich przywódców o obawy, że protesty rolników mogą napędzić nowe populistyczne partie, takie jak BBB w Holandii.

W międzyczasie europejscy przywódcy ograniczają do minimum rozmowy na temat rozszerzenia, zwłaszcza że do wyborów w UE pozostały zaledwie trzy miesiące.

Niektórzy urzędnicy UE powiedzieli POLITICO, że woleliby utrzymać w tajemnicy prace prowadzone w celu przygotowania się do ostatecznej integracji Ukrainy, Mołdawii i wielu krajów Bałkanów Zachodnich - zwłaszcza efekty domina, jakie miałoby to dla rolników.

"Bądźmy szczerzy: nikt nie chce rozmawiać o tym [rozszerzeniu] przed wyborami europejskimi" - powiedział jeden z urzędników UE, któremu, podobnie jak innym osobom w tym artykule, przyznano anonimowość, aby mógł swobodnie się wypowiadać.

"Mówienie o mniejszych dotacjach dla europejskich rolników nie jest czymś, co chciałbyś umieścić w swoich hasłach kampanii - lub dać jako amunicję wyborczą dla skrajnej prawicy" - dodał urzędnik, odnosząc się do czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego.