Lenin w reklamie. Winna Heyah czy jednak my sami?

0
0
0
/

Nie wydaje się, że marketingowcy w firmach są na tyle durni, żeby nie sprawdzić co kryje się w pod hasłem "Lenin". W pierwszej lepszej encyklopedii wyczytamy, że rewolucja bolszewicka, którą wywołał pochłonęła 15 mln istnień ludzkich. A ja zadaję pytanie - i co z tego? Nikogo to nie obchodzi.


Mówimy tu tylko o samej rewolucji bolszewickiej w Rosji w roku 1917. Liczba ofiar komunizmu, którego ona była początkiem i którego Lenin jest twarzą wynosi dziś około 100 mln, więcej niż nazizmu i innych zbrodniczych ideologii razem wziętych.
 
Pytanie czy dział marketingu niemieckiej firmy T-Mobile, która wykupiła swego czasu Erę, w tym jej sztandarowy produkt telefonu na kartę Heyah nie wkalkulował tego w koszty? Moim zdaniem tak i nie mamy tu do czynienia z powszechnie panującą obecnie ignorancją historyczną czy znieczuleniem na śmierć co sekundę pokazywaną i banalizowaną w mediach.

Owi marketingowcy doskonale wiedzą, że komunistyczni idole sprzedają się świetnie. Inny morderca Che Guevara z powodzeniem od lat sprzedawany jest na koszulkach i innej odzieży, a zakładają go na siebie ludzie miłujący wolność i pokój, nieznoszący przemocy i zniewieściali mężczyźni, którzy boją się przenieść karpia w reklamówce ze sklepu do domu.

O południowoamerykańskim "bojowniku o wolność i demokrację" napisano już wiele, uświadamiano ciemne masy o jego zbrodniach, i co? Podobizna jego na gadżetach schodzi dalej jak ciepłe bułeczki.

To samo jest z towarzyszem Leninem. To taki śmieszny pan z historii z charakterystyczną bródką o skośnych wschodnich oczach, co tam działał kiedyś w jeszcze śmieszniejszym systemie, gdzie śmieszne syrenki jeździły, a śmieszny Breżniew chodził o własnych siłach, bo działał jeszcze na tranzystorach.

A dlaczego tak jest? Bo po pierwsze  - przykład mód wszelakich idzie z Zachodu do Polski, a tam jak wiadomo słynny i dobry kiedyś francuski aktor Gerard Depardieu obrażony na własne państwo poprosił Putina o paszport i stwierdził z uśmiechem na ustach: "Mój ojciec był swego czasu komunistą i słuchał Radia Moskwa. To także część mojej kultury" jakby to go miało nobilitować i stanowić powód do dumy.

I co na to Zachód? Nic. Cisza. Jest jak zwykle tylko śmiesznie. Więc jak na owym Zachodzie Europy i w UE nic nie mówią, że komunizm był zły, straszny i zbrodniczy, to w Polsce przecież tym bardziej służalcze media i sprzedajne psy - politycy nie powiedzą.

Po drugie, jeśli w Polsce nie było dekomunizacji, czego wyrazem i chichotem historii jest fakt, że w nowoczesność Polskę wprowadza i informatyzuje minister - były Tajny Współpracownik komunistycznej Służby Bezpieczeństwa PRL to o czym my w ogóle rozmawiamy i oburzamy się na jakąś tam reklamę z Leninem.

Połowa z nas wybiera takich, a nie innych ludzi do władzy, to się nie dziwmy później, że sprytne działy marketingu wykorzystują naszą abnegację w dziedzinie świadomości historycznej. To tylko takie fajne ikony popkultury. Cha, cha, chi, chi!

 

Nie potępiliśmy systemu komunistycznego jako naród w całości czego przykładem są chociażby coroczne badania dotyczące wprowadzenia stanu wojennego. Mało tego nawet sam Jarosław Kaczyński chcąc podpieścić homo sovieticus tak powszechnie występujący w kraju nad Wisłą stwierdził jako kandydat na prezydenta, że Edward Gierek - ten sam, który chciał do konstytucji PRL wprowadzić "wieczysty sojusz z ZSRR" był "komunistycznym, ale jednak patriotą"...

Więc się nie obrażajmy i nie lamentujmy jak tak można było. Zacznijmy dekomunizację od siebie i własnych głów, a w tzw. środowiskach prawicowych komunę mentalną wypalmy rozżarzonym do białości żelazem. Na dziś chciałoby się rzec - Polacy mają taką reklamę na jaką zasługują.

Paweł Zbrojewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną