ŚDM integruje parafię

0
0
0
/

Goście z ŚDM wyjechali. Relacje pomiędzy parafianami, radość i praktyka wspólnej pracy organizacyjnej zostały. Parafa po ŚDM jest bardziej zintegrowana, ludzie znają się lepiej, wielu zdecydowało się na działanie we wspólnotach. - Gdy zaczynaliśmy organizację przedsięwzięcia, nie przypuszczaliśmy nawet, ile dobra z tego wyniknie – mówi pani Jagoda, jedna z głównych koordynatorek diecezjalnych dni ŚDM w parafii. Postanowili działać przede wszystkim jako wspólnota parafialna. „Bo gdyby nie parafia – jak mówią – przyjęcie gości w rodzinach byłoby niemożliwe. Do parafii Najświętszej Maryi Panny Nieustającej Pomocy, na Muchoborze Małym we Wrocławiu przyjechało 119 pielgrzymów. Logistykę parafianie przygotowywali już kilka miesięcy wcześniej. Każde biuro turystyczne z takiego przygotowania byłoby dumne. Rodziny były gotowe na przyjęcie odpowiedniej liczby gości, ogromny festyn parafialny zaplanowany. Przygotowane wizytówki, mapki dojazdów, wolontariusze w pogotowiu, by odebrać gości z lotniska. Wszystko zapięte na ostatni guzik. Księża koordynowali, szli na rękę, spajali. - Równocześnie z przygotowaniami logistycznymi budowaliśmy coraz głębszą więź. Na każdym spotkaniu przygotowawczym pojawiały się nowe problemy, generowaliśmy nowe rozwiązania. I – zarówno osoby działające do tej pory we wspólnotach, jak też te, które po raz pierwszy zaangażowały się w przykościelną współpracę, stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Dzięki spotkaniom, wspólnej pracy i wspólnej modlitwie czuliśmy się coraz bardziej wspólnotą. Mentalnościowy kontrast Godzina Zero. Czas rozpoczynający odbieranie hiszpańskich gości z lotniska. I czas pierwszego zderzenia polskiej mentalności z mentalnością narodów południowych. - Listę osób, które miały trafić do naszej parafii, otrzymaliśmy w dniu ich przyjazdu – wspomina pani Jagoda. – Brakowało precyzyjnej rozpiski dotyczącej tego, kto, o której i jakim samolotem czy autokarem przyjedzie. O godz. 13.30 w dniu przyjazdu, otrzymujemy telefon, że dwie Hiszpanki od godz. 12 czekają na lotnisku. Szybko organizujemy odbiór. Po kolejnych 20 minutach i wymienieniu 15 telefonów, dociera do nas, że czekają, owszem, na lotnisku, ale nie wrocławskim tylko warszawskim. Przepaść mentalna była spora. Chociaż parafianie mieli sprawy dopięte na ostatni guzik, nie sposób było tego przewidzieć. - Na szczęście mieliśmy poczucie, że uczestniczymy w wydarzeniach naprawdę wielkich. I ta świadomość rangi sprawiała, że mieliśmy energię, by dawać z siebie więcej i więcej. Wyjeżdżali – zgodnie z ustaleniami – po 16 ludzi, okazywało się, że na miejscu jest ich 25. Że dwie osoby czekają na Dworcu Centralnym w Warszawie. Gdy opiekuna, który przez trzy dni jechał z Półwyspu Iberyjskiego z grupą, zapytali o liczbę osób, odparł: „Zaczekajcie. Zaraz policzę”. - Nam trochę się ten brak organizacji nie mieścił w głowie. Hiszpanie na tą sytuację reagowali dość radośnie. A my szybko uczyliśmy się odpowiadać na aktualne potrzeby, z elastycznością. Gdy na przykład okazało się, że jedzie do Wrocławia jeszcze jedna, nie uwzględniona na liście, Hiszpanka, pani Jagoda zaczepiła pierwszą z napotkanych mam (pielgrzymi na rodziców w rodzinach często mówili „mama” i „tata”). Pani miała w domu komplet gości, jednak słysząc o kolejnym gościu, szybko zareagowała „Wiem, co mam robić”. I już godzinę później dzwoniła do koordynatorów, pytając, gdzie jest jej dziecko. Polskie cechy naszych mam i babć ujawniały się przy wielu okazjach. Do koordynatorów przyszła kiedyś pani Marysia, bardzo zadowolona z relacji ze swoimi gośćmi. W pewnym momencie zesmutniała. „Co się stało?” – pyta wolontariuszka. „Bo moi goście za mało jedzą” – odparła. 2 tysiące pierogów i radość Ogromną dumą parafii był niedzielny festyn, zorganizowany zamiast – sugerowanego przez diecezjalnych organizatorów – spędzania czasu z rodzinami w domach. - Przyjęcie gości na ŚDM to było nasze wspólne parafialne przedsięwzięcie. Dlatego chcieliśmy spotkać się wspólnie – wyjaśniają. Szybko okazało się, że to co jest ogromnym zadaniem, stało się możliwe. Gdy pani Jagoda wystawiła listę chętnych do przygotowania dań, niemal natychmiast pojawiło się na niej deklaracja, że panie przygotowują 2 tys. pierogów i 60 blaszek ciasta. Te pierogi były szczególnie ważne, parafianom zależało by dać gościom spróbować jak najwięcej polskich dań. - Tak radosnego zmęczenia jeszcze nie przeżyłyśmy – mówiły panie, przygotowujące festyn. –Świadomość obecności drugiego człowieka, otwartość, więź, i poczucie że w ten sposób dają też znać Panu Bogu, jak jest dla nich ważny – rekompensowały z naddatkiem podjęty wysiłek. - Sama w życiu bym tego nie zorganizowała, dla jednej osoby to niemożliwe – pani Jagoda jeszcze dziś cieszy się z tych efektów. – Dla wspólnoty okazało się to oczywiste i proste. Po raz kolejny dociera do mnie, jak razem możemy dokonać bardzo dużo. Pani Jagoda mówi także o tym, jak przez te działania naturalne, zwyczajne i proste współpracujemy z Panem Bogiem. Zbudowali więź Parafię scalały także działania ks. Piotra, koordynatora z ramienia parafii, który zadawał sobie codziennie sporo trudu, by ci którzy nie mogli uczestniczyć w wydarzeniach, mieli możliwość obejrzenia zdjęć z nich na stronie parafialnej. Relacja jest bogata. A filmik, na którym Hiszpanie uczą się od seniorów krakowiaka, robi furorę. Tuż po wyjedzie pielgrzymów, gdy emocje były jeszcze gorące, około 160 parafian spotkało się na wspólnym podsumowaniu. - Ksiądz proboszcz dziękował ludziom, z których każdy miał udział w budowaniu gościny. „Gdyby brakło choćby jednej osoby, byłoby już inaczej. Też byłoby dobrze, pięknie. Ale inaczej. A my jesteśmy dumni z tego, co powstało teraz, dzięki każdemu z nas”. Rozmawiali o bogactwie duchowym tych spotkań: wspólnych modlitwach, Mszach św. katechezach. Czasie, gdy ludzie nie mieli ochoty wychodzić z kościoła. O zabawnych historiach wzruszających. - To wszystko łączy nas jako parafię – podsumowuje pani Jagoda. – Mimo że zazwyczaj seniorzy podejmują się innych dział, młodzi innych, tu w jedną inicjatywę włączyli się ludzie w bardzo różnym wieku. Wiele nowych osób przestało być w parafii anonimowych. Poczuli się częścią wspólnoty, a wspólnota cieszy się z nich. Młodzi zaczęli się interesować współpracą z diakonią muzyczną, oazą… Dorota Niedźwiecka Fot. Arch. parafii  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną