Urzędnicy i sąd zafundowali siedmiolatkowi traumę, bo Belgowie „ już zapłacili”! Jutro rozprawa o uchylenie adopcji wydanego do Belgii Michałka

0
0
0
/

prawy.pl_images_nowe_stories_rodzina_sadboyW najbliższą środę 28 września 2016 w Lublinie odbędzie się rozprawa apelacyjna o uchylenie adopcji Michałka, siedmiolatka z Opola Lubelskiego, który został przez urzędników i sąd wyrwany z domu zastępczego, gdzie był kochany, i przekazany parze Belgów, którzy za dziecko zapłacili. Cała sprawa wygląda na handel dziećmi dokonywany w imieniu prawa, chociaż wbrew temu ostatniemu. Siedmioletni Michałek z Opola Lubelskiego przeszedł w życiu już wiele. Po licznych trudnych przeżyciach jego świat wreszcie się poukładał. Znalazł poczucie bezpieczeństwa, spokojną przystań w kochającej rodzinie zastępczej (już od 3 lat), kolegów, przyjaciół. Cały czas miał też kontakt z mamą i tatą, którzy nie porzucili go mimo odebrania praw rodzicielskich. Wówczas urzędnicy zgotowali mu piekło. Michał utrzymywał stały kontakt ze swoimi biologicznymi rodzicami. Zaufał też rodzinie zastępczej, w której znalazł się wskutek różnych zawirowań losu. Zaaklimatyzował się w szkole, znał swoją tożsamość, czuł się bezpieczny. Wówczas urzędnicy podjęli decyzję o oddaniu go do adopcji. Pojawiło się belgijskie, starsze małżeństwo, zdecydowane zaadoptować chłopca. Wcześniej rodzina zastępcza otrzymała polecenie, by w ciągu dwóch dni chłopca tak przygotować, aby spodobał się Belgom. Tak też się stało, tyle że kandydaci na rodziców zastępczych bardzo nie spodobali się chłopcu. - Ten doświadczony już przez życie siedmiolatek protestował. Wyraźnie mówił, że ci ludzie mu się nie podobają, nie lubi ich, nie chce z nimi wychodzić, nie chce być przez nich adoptowany, nie chce wyjeżdżać z Polski. Był załamany. Opiekunka prawna po wysłuchaniu chłopca pisała o jego sprzeciwie do urzędników upierających się przy adopcji. Zostało to zupełnie zignorowane. Podczas rozmowy usłyszała „ale państwo już zapłacili” - opisuje na swoim profilu na facebooku Włodzimierz Pawelec organizator akcji Dziecko nie jest towarem. - Priorytetem było zadowolenie starszej, belgijskiej pary, zdanie dziecka ani jego prawnego opiekuna nie miało znaczenia. Belgowie wcześniej nie mieli żadnych związków z Polską, nie mówią po polsku ani słowa – dodał. - Mały Michał nigdy wcześniej nie był za granicą. Nie zna też żadnego obcego języka. Znał i kochał swoją rodzinę. To wszystko nie przeszkadzało sądowi, który w ciągu kilku tygodni wydał postanowienie o adopcji, pozbawiając jednocześnie Michałka jego tożsamości. Wydano mu nowy akt urodzenia, zmieniono imię i nazwisko. Nie wydano zgody na kontakty z siostrą, rodziną zastępczą ani rodziną naturalną – zauważył Pawelec. Oznacza to, że nie tylko że pozbawiono dziecko jego podstawowych praw, to wyrwano je brutalnie ze środowiska, z którym było związane emocjonalnie. Krzywdy, jaką doznał Michał, niełatwo będzie teraz naprawić. Wiele czasu będzie potrzeba, aby chłopiec znów odzyskał poczucie bezpieczeństwa jeżeli nawet sąd zmieni zdanie i pozwoli mu pozostać w Polsce. Polska Konstytucja zapewnia przepisami art. 52 i art. 34 dziecku tak samo jak każdemu obywatelowi prawo do ojczyzny i ochrony przed wydaleniem z terytorium Rzeczypospolitej, oraz przepisami art. 18 i art. 47 prawo do życia prywatnego i rodzinnego, zachowania języka i kultury ojczystej. Przepis art. 31 Konstytucji dopuszcza wyjątkowo adopcję zagraniczną dziecka tylko dla koniecznej ochrony zdrowia dziecka nieosiągalnej w Polsce. Z kolei Polski Kodeks rodzinny i opiekuńczy wyklucza adopcję zagraniczną, gdy istnieje choćby sama możliwość zapewnienia dziecku zastępczego środowiska rodzinnego w Polsce. Zgodnie z art. 114^2 § 1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego: "Przysposobienie, które spowoduje zmianę dotychczasowego miejsca zamieszkania przysposabianego w Rzeczypospolitej Polskiej na miejsce zamieszkania w innym państwie, może nastąpić wówczas, gdy tylko w ten sposób można zapewnić przysposabianemu odpowiednie zastępcze środowisko rodzinne". Oznacza to, że zagraniczna adopcja Michałka została przeprowadzona z naruszeniem prawa. „Polski Sąd Rejonowy w Opolu Lubelskim, który umożliwił uprowadzenie Michałka z Polski, polska policja oraz prokuratorzy i polscy konsulowie w Belgii powiadomieni o uprowadzeniu Michałka nie podejmują jakichkolwiek działań. Sąd Rejonowy w Opolu Lubelskim nie uznał nawet za stosowne ustalić osobowości prawnej podmiotu mającego nadzorować adopcję zagraniczną Michałka w Belgii, występującego pod nazwą "Mały cud". Sędzia Małgorzata Franczak nie postarała się o ustalenie, czy belgijscy pośrednicy w handlu dziećmi utworzyli spółkę, fundację albo inną osobę prawną, czy działają jako osoby fizyczne. Sędzia Małgorzata Franczak określa tych pośredników jako "organizację". Naruszając obowiązek sądowego nadzoru nad losem dziecka powierzyła los dziecka "organizacji", której natura jej nie zainteresowała” wyliczali obserwujący sprawę przedstawiciele organizacji Wolne Społeczeństwo na stronie internetowej stowarzyszenia, dodając, iż belgijska przestępcza organizacji adopcyjna "Mały cud" nie ukrywa kwoty zarabianej na sprzedaży dziecka. „Dziecko z Polski kosztuje ponad 12 tysiące euro w przypadku dostawy zwykłej w terminie krótszym niż rok od zamówienia. W Belgii jest to bardzo niska cena za dziecko europejskie” zaznaczali, zarzucając polskim pracownikom ministerstw, ośrodków adopcyjnych oraz sędziom handel polskimi dziećmi. Jednocześnie zwracali uwagę, że brak społecznego nadzoru nad losem dzieci pozbawionymi skutecznej ochrony rodziny naturalnej czyni rzadkością nawet zwykłe odwołania od orzeczeń o wydaniu dziecka za granicę. „Polskie dzieci są w Belgii towarem. Belgijska organizacja "Mały cud" sprzedała w ciągu ostatnich parudziesięciu miesięcy dziesiątki polskich dzieci. Dzieci te nie mają w Belgii ochrony prawnej, także ochrony życia; dopuszczono tam "eutanazję" dzieci” konstatują. Porwanie - Zabrano chłopca z rodziny zastępczej, musiał mieszkać z nowymi rodzicami. Płakał, ale wierzył, że wróci do swoich. Sąd postanowił, że do czasu uprawomocnienia postanowienia o adopcji, Belgowie mają z Michałkiem przebywać w Polsce. Została wniesiona apelacja. Co zrobiła belgijska para? Porwała dziecko. Po prostu zapakowali go do samochodu i wyjechali do Belgii. Mimo zakazu sądu. Bez prawomocnego wyroku o adopcji. To było w kwietniu – przypomniał Pawelec. - Sąd wydał postanowienie nakazujące powrót Michałka do Polski. Co z tego, skoro nikt nawet nie próbował wykonać tego postanowienia? Żadne polskie służby nie zwróciły się do belgijskiej policji, do belgijskich służb państwowych o wydanie porwanego dziecka. Polski konsul nawet go nie odwiedził. I to wszystko mimo nagłośnienia sprawy, artykułów prasowych, poinformowania o wszystkim polskiego Rządu, Ministra Sprawiedliwości, Prokuratury, policji, wszystkich posłów i senatorów. Polskie Państwo nie zrobiło NIC aby pomóc temu chłopcu. Ale zrobiło wszystko, aby zadowolić 50 letnie belgijskie małżeństwo, które zechciało mieć dziecko z Polski. Chłopiec od kwietnia jest w Belgii, bez kontaktu z najbliższymi, z rodzicami, z siostrą, resztą rodziny, bez możliwości porozmawiania po polsku – nie krył oburzenia. W najbliższą środę 28 września 2016 w Lublinie wreszcie odbędzie się rozprawa apelacyjna o uchylenie adopcji Michałka. - Zastanawia już samo ustalenie tak odległego terminu rozprawy, kiedy wiadomo, że dziecko zostało porwane w kwietniu. Michałek pół roku musiał czekać, aby sąd zechciał zająć się sprawą jego krzywdzącej, adopcji i porwania. Belgowie uzyskali adopcję w polskim sądzie, zaledwie w kilka tygodni – zauważył Pawelec, dodając, iż sprawą apelacji będzie się zajmował ten sam sąd, który wydał wyrok. - Czy uchyli swoje własne wcześniejsze postanowienie o adopcji? Przyzna się do błędów? Przestanie chronić urzędników? Stanie po stronie skrzywdzonego dziecka? - pytał, prosząc wszystkich chcących udzielić wsparcia Michałowi i jego rodzinie, aby stawili się tego dnia w Sądzie Okręgowym w Lublinie, godz 9,00 sala nr 3, sygn akt III Ca 256/16, środa 28 września 2016 (Opole Lub. III Nsm 484/15). Za przyzwoleniem polskiego rządu, polskiego Państwa, zagraniczne firmy adopcyjne współdziałające z urzędnikami i sędziami eksportują z Polski zdrowe dzieci, które znalazły się pod opieką państwową lub nie mają rodzin zdolnych do obrony. Pytanie, jak to jest możliwe? Czy odpowiednie służby sprawdziły dokładnie czy przy procesie orzekania nie doszło do zjawisk o charakterze kryminalnym? Szacuje się, że rocznie za granicę trafia w podobny sposób około 300 polskich dzieci.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną