PROGNOZA NA 2014: Kto może mieć wpływ na układ Tusk-Kaczyński-Miller?

0
0
0
/

Choć w kończącym się roku nie doszło do zasadniczego przegrupowania na polskiej scenie politycznej, to procesy już rozpoczęte mają szansę na kontynuację w 2014 roku.

 

Najważniejszym zdarzeniem było wyjście na prowadzenie w sondażach Prawa i Sprawiedliwości. Od maja do listopada partia Jarosława Kaczyńskiego wysunęła się wyraźne na pierwsze, okupowane od siedmiu lat przez Platformę, miejsce. Ostatni miesiąc przyniósł, co prawda zmniejszenie dystansu między PiS a PO, ale w nowym roku obecny lider rankingów wschodzi w roli faworyta czekającej nas podwójnej elekcji.


Przy czym warto podkreślić, że zamiana na pierwszym miejscu nie jest wynikiem znaczącego statystycznie wzmocnienia Prawa i Sprawiedliwości, a bardziej słabości największej konkurencji tej partii. PiS wciąż trzyma się blisko górnej granicy swojej popularności, zlokalizowanej na poziomie wskazań z wyborów 2007 roku. Czyli tego, co określa się mianem szklanego sufitu (30-34 proc.). Oznacza to bardziej utrzymanie dotychczasowych wyborców, a tylko w niewielkim stopniu pozyskanie części tych, którzy zrazili się do PO, a nie są zainteresowani lewicowymi ofertami pokroju SLD i Twojego Ruchu (Ruchu Palikota).


Główny oponent partii Kaczyńskiego – Platforma utraciła w 2013 roku co trzeciego wyborcę. Donaldowi Tuskowi udawało się przez niemal sześć lat skutecznie straszyć PiS-em i powrotem „nieobliczalnego” Kaczyńskiego do władzy. Ale wobec narastających, a nierozwiązywanych problemów, z którymi boryka się większość Polaków (bezrobocie, służba zdrowia, biurokracja i fiskalizm), ów straszak przestał być skuteczną bronią obozu rządowego.


Obserwowaliśmy ponadto zwiększony wysyp afer ludzi władzy, z choćby elektryzującą uwagę sprawą kolekcji drogich zegarków ministra Sławomira Nowaka. To musiało spowodować ferment wśród sympatyków PO. Duża część elektoratu tej partii przeszła na pozycje wyczekujące.


Ale część uznała, że nową, być może skuteczniejszą alternatywą dla restytucji IV RP, będzie Leszek Miller i jego SLD. Partia, która jeszcze ponad rok temu borykała się z utrzymaniem poziomu sympatii z wyborów 2011 roku. Ale już w pierwszej połowie tego roku zaczęła deklasować konkurenta na lewicy – środowisko skupione wokół Ruchu Palikota. To dało partii Millera trwałe pokonanie bariery dwucyfrowej. Po wakacjach dodatkowe wzmocnienie przyszło zaś od lewicowo-liberalnej części elektoratu Platformy. To sprawiło, że w końcówce roku, w niektórych sondażach, SLD zbliżyło się do PO, a także zmniejszyło z trzykrotności do dwukrotności dystans w stosunku do Prawa i Sprawiedliwości.


Jedynym zagrożeniem dla SLD może być Twój Ruch Palikota. Może się on odbudować głównie kosztem lewicy Millera. Jeśli tego nie osiągnie, w teoretycznie łatwiejszych dla siebie eurowyborach, Palikot wypadnie trwale ze swoim środowiskiem za polityczną burtę. Lądując w okolicach progu subwencyjnego, dającego trochę pieniędzy, ale status poczekalni, z której po spadku z głównego rozdania, niełatwo jest wrócić na poprzednią, uprzywilejowaną pozycję.


Wszystkie trzy partie mogą być pewne skutecznej walki o mandaty w eurowyborach, a także dużego wpływu na kształt koalicji po jesiennych wyborach samorządowych. Jest wielce prawdopodobne, że pomimo intensywnych kampanii kolejność PiS-PO-SLD się nie zmieni, ale może dojść do sytuacji, w której różnice w poparciu dla tych trzech podmiotów nie będą zbyt duże.


Ta sytuacja z kolei może mieć związek z odbiorem innych formacji sklasyfikowanych w drugiej lidze polskiej polityki. Mam tu na myśli po pierwsze Polskie Stronnictwo Ludowe, walczące z progiem, a konkurujące w dużej mierze o elektorat wiejski i małomiasteczkowy z PiS. Im większe wzmocnienie ludowców, tym mniejsza szansa partii Kaczyńskiego na spektakularne zwycięstwo w wyborach wiosną i jesienią przyszłego roku. A biorąc pod uwagę częste zjawisko niedoszacowania PSL w sondażach, wynik tej partii na poziomie 7-9 proc. wcale nie jest wykluczony. Ale PSL musi też liczyć się z niebezpieczeństwem, jaki jest pozostawanie w obozie coraz mniej popularnego premiera i jego gabinetu. PSL z twarzą Tuska i brakiem wyrazistości prezesa ludowców Janusz Piechocińskiego, to bonus dla łakomego dalszego wzmocnienia Prawa i Sprawiedliwości.


Kto jeszcze może mieć wpływ na trójczłonowy układ TKM (Tusk-Kaczyński-Miller)? Zapewne także nowe ugrupowanie – Polska Razem Jarosława Gowina, które wystartowało z poparciem między 5 a 7 proc. Partia byłego ministra sprawiedliwości, uplasowana między PiS a PO, może zabierać elektorat dwóm gigantom. Może też z racji swojego konserwatywnego profilu wejść w kolizję z zamierzeniami PSL, a także mniejszych ugrupowań pokroju Solidarnej Polski oraz wolnorynkowo-liberalnego z Kongresem Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikke. Pomocna dla Gowina może się okazać wewnętrzna walka w PO, która po tegorocznym osłabieniu frakcji Grzegorza Schetyny, może powrócić w 2014 roku, pod pretekstem efektywności kierownictwa w roku podwójnych wyborów. Z drugiej strony szansa na pozyskanie umiarkowanych wyborców PiS przez Gowina jest już mocno ograniczona. Wydaje się, że ci, którzy już przepłynęli do PRJG, to ci wyborcy, którym PiS stało się odleglejsze po wzmocnieniu pozycji Antoniego Macierewicza w tej partii.


O byt walczyć będzie Solidarna Polska, która nie potrafiła po swoim powstaniu znaleźć wyróżnika od PiS. A w ostatnim czasie boryka się z problemem ucieczki części sympatyków do świeższej inicjatywy Gowina, czy próbującego nabrać wiatr w żagle Ruchu Narodowego.


Podobne problemy przeżywa ugrupowanie Janusza Korwin-Mikke. Po początkowym ocieraniu się o dający przepustkę do gry – próg pięcioprocentowy, ostatnie dwa miesiące przyniosły widoczne osłabienie KNP. Podobnie jak w Solidarnej Polsce, także wśród sympatyków partii Korwina-Mikke obserwujemy poszukiwanie alternatywy spośród debiutantów politycznych.


No i ostatnia formacja, o której już była częściowo mowa – Ruch Narodowy. Wielka niewiadoma, która w sondażach prezentuje się na szarym końcu, ale – sądząc z wypowiedzi liderów – ma ambicje zajęcia trwałej pozycji na scenie. Skutecznego odwołania się do elektoratu niezadowolonych, głównie ludzi młodych, eurosceptyków i wykluczonych społecznie. Atutem Ruchu jest młodość i dynamika. Minusem brak doświadczenia i bazowanie na strukturach, które wypadają pozytywnie przy organizacji raz do roku wyjazdu na marsz do Warszawy. Ale mogą okazać się niewydolne, w tak kluczowej dla kampanii sprawie jak zebranie podpisów pod listami kandydatów.


Zresztą ten problem może dotknąć nie tylko Ruch Narodowy. Pułapka niezebrania może też dotyczyć Polski Razem, Solidarnej Polski, czy KNP Korwina-Mikke. A ze spokojem w tej materii mogą patrzeć w przyszłość partie subwencyjne, dysponujące opłacanymi z pieniędzy budżetowych strukturami.


Wg stanu wiedzy z przełomu roku i możliwych przepływów elektoratów zwycięzcą eurowyborów powinno okazać się Prawo i Sprawiedliwość z poparciem w przedziale 30-35 proc.. Platforma powinna otrzymać 23-28 proc., SLD 15-20 proc., PSL 4-8 proc., Twój Ruch 3-7 proc., Polska Razem 4-7 proc., KNP 2-5 proc., Solidarna Polska 2-4 proc., a Ruch Narodowy 1-3 proc.


W skrajnym wariancie mandaty podzielą trzy komitety przy dużej polaryzacji, a siedem przy maksymalnym rozczłonkowaniu. Podobna sytuacja może mieć miejsce w wyborach samorządowych. Za rok liczba podmiotów z przedziału 1-7 proc. może się zasadniczo zmniejszyć, także za sprawą procesów konsolidacyjnych.


Wydaje się jednak, że dopiero po czteropaku wyborczym obserwować będziemy zupełnie nowe rozdanie, skutkujące nowymi porządkami na rodzimym podwórku politycznym do końca obecnej dekady.


Wanda Grudzień
fot. sxc.hu

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną