Ukraina: to już jest wojna domowa. A my Polacy?

0
0
0
/

- Polacy nie powinni ulegać presji tych wydarzeń, jakkolwiek egoistycznie to nie brzmi. Polska jest państwem słabym, a nasza dyplomacja realizuje wytyczne unijne, nie posiadamy realnego wpływu na zaistniałą na Ukrainie sytuację - pisze Michał Kowalczyk.

 

Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że Majdan zaczyna się rozchodzić, a sytuacja na Ukrainie powraca powoli do normy. Tymczasem nastąpił szturm jednostek specjalnych Berkutu, użyta została ostra amunicja, władze ukraińskie przekroczyły Rubikon i podjęły decyzję o krwawym stłumieniu rewolucji, która wygasała.    
    

Parking lotniska międzynarodowego w Kijowie pełen jest luksusowych samochodów. To bogaci Ukraińcy wylatują na Zachód lub do Rosji ze strachu przed gniewem opozycjonistów. Skoro ukraińskie służby nie są zdolne do sprawnego usunięcia protestujących na Majdania, to czy zapewnią ochronę oligarchom? Szczęśliwi, którzy już wylecieli, w momencie pisania tego artykułu doszły informacje o obleganiu kijowskiego portu lotniczego przez opozycję.    
    

Ludzie na Ukrainie przygotowani na najgorsze, wykupywane są podstawowe artykuły spożywcze w sklepach, z banków wyjmowane są natomiast pieniądze. Kilka zachodnich regionów kraju znajduje się już niemal całkowicie pod kontrolą opozycji, problem nie ogranicza się tylko do Majdanu. Blokowane jest także polsko-ukraińskie przejście graniczne.    
    

Już ponad setka osób poległa w trakcie ostatnich dwóch dni walk w Kijowie. Ponad tysiąc jest rannych. Na dachach są snajperzy, używane są nawet kałasznikowy. Nie oszczędzani są nawet dziennikarze oraz sanitariusze, nikt nie może się czuć bezpieczny, ani uznać, że ma jakikolwiek immunitet na nietykalność. Na Ukrainie rozpoczęła się wojna domowa. Od dawna taki konflikt nie był tak blisko naszych granic, jak dzisiaj.    
    

Okrucieństwem charakteryzują się obydwie strony konfliktu, jedna i druga strona używa broni palnej, napędzana jest wzajemna przemoc, mnożą się samosądy. Ludzie na Ukrainie są zdesperowani, żyją w niezwykle ubogim kraju, gdzie życie jest generalnie wyniszczające każdego dnia. Średnia pensja szarej jednostki nie przekracza ok. 200 dolarów, choć nie brakuje przecież na ukraińskich ulicach masy drogich samochodów, a Kijów pełen jest drogich butików. To przecież świat dla oligarchów.    
    

Z tego powodu, że żywot przeciętnego Ukraińca jest wyjątkowo przykry, dlatego wielu z nich nie ma już nic do stracenia – poza życiem. Gotowi są więc nawet zginąć. To nie Polska, gdzie szczytem zamieszek jest obrzucenie policji płytami chodnikowymi i racami, na co ta odwzajemni się gumowymi kulami i gazem pieprzowym. Ludzie u nas nie są zdesperowani, bowiem w porównaniu do przeciętnego Ukraińców – żywot Polaka jest mlekiem i miodem płynący.    
    

Trudno usprawiedliwiać zachowanie władz, przekroczone zostały wszelkie zasady, a to znaczy, iż Janukowycz i jego ludzie gotowi są na wszystko. Bez względu na liczbę ofiar. Albo Majdan, albo oni. Strzela się nawet do sanitariuszy, ludzi, którzy powinni być nietykalni w jakimkolwiek konflikcie.    
    

Gdyby Janukowycz chciał negocjować z Zachodem, zrobiłby to wcześniej, nie zadecydowałby o szturmie, kiedy sytuacja już zaczynała się uspokajać. Odcięto Kijów, stanęło metro, internet przestał działać w wielu placówkach publicznych. Starannie postanowiono przygotować się do rozbicia protestów, świadomie zadecydowane się użyć broni ostrej.    
    

Mimo wszystko, Polacy nie powinni ulegać presji tych wydarzeń, jakkolwiek egoistycznie to nie brzmi. Polska jest państwem słabym, a nasza dyplomacja realizuje wytyczne unijne, nie posiadamy realnego wpływu na zaistniałą na Ukrainie sytuację. Jest to klęska polskiej polityki wschodniej, jakkolwiek ostro o władzach ukraińskich nie wyrażałby się Sikorski, to i tak jest to zwykła propaganda „walki o demokrację” na potrzeby mediów. A Zachód?    
    

Zachód nie pomoże Ukrainie inaczej niż nakładając sankcje i wyrażając oburzenie działaniami Janukowycza. Nie zaryzykuje jakiegokolwiek starcia z Rosja, ma znacznie ważniejsze sprawy na głowie, niż los Ukraińców. Im bardziej będzie naciskać Zachód na Ukrainę, im trudniej będzie zdławić rewolucję Janukowyczowi, tym realniejsza stanie się jego prośba o interwencję wojsk rosyjskich. W kraju już trwa wojna domowa, siły podległe ukraińskiemu prezydentowi sobie nie radzą. Zachód opozycji nie pomoże, nie pomógł i Węgrom w roku 1956, mimo zachęt do walki. Parlament ukraiński przegłosował zakaz użycia broni przez siły bezpieczeństwa. I co z tego? Czy to kogokolwiek powstrzyma?    
    

Ten konflikt nie jest korzystny dla Polski. Marzenia o odzyskaniu Lwowa w przypadku podziału Ukrainy pozostają marzeniami. Tymczasem możemy mieć masę uchodźców, których zgodnie z presją Unii Europejskiej będzie trzeba przyjąć, leczyć, nakarmić. Tragikomicznie brzmią słowa ministra Sienkiewicza, że polskie służby medyczne są na to gotowe, a polski pacjent nie ucierpi. W naszym kraju dramatycznie brakuje lekarzy, jaki ma więc genialny plan rząd na ich rozmnożenie w ciągu kilku tygodni?    
    

Ważny dla nas handel z Ukrainą także został w znacznej części wstrzymany, tiry stoją na przejściu granicznym, polskie firmy ewakuują się zza Buga. Polakom pozostaje się tylko modlić za pokój na Ukrainie, jest on w naszym interesie. Szkoda, że niewielu o tym myślało, gdy zachęcało Majdan do walki, skutki są tragiczne dla Ukraińców, a mogą być przykre i dla nas.    


Michał Kowalczyk


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną