MEDYTACJE EWANGELICZNE Z DNIA 27 maja 2017

0
0
0
/

Sobota, (J 16,23b-28) Jezus powiedział do swoich uczniów: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna. Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga. Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca. „Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje…” To właściwie jak prosiliśmy, bo prosiliśmy i wcale się nie musiało coś spełniać! Prosiliśmy może jakoś inaczej, może w imię własne, w imię jakiegoś bożka… Co to znaczy prosić w imię Jezusa Chrystusa? Brać czyjeś imię nadaremno, to znaczy oszukiwać kogoś. Udawać relację przed kimś. Robić szopkę, że niby się zgadzamy i jest cudownie, ale i tak swoje myślimy i zamierzamy czynić zupełnie coś innego, niż deklarujemy komuś, kto MA IMIĘ! Czasami chcemy prawdziwie rzetelnie spełniać deklarację, ale potem nam się odmienia, albo rozeznajemy, że rezygnacja z deklaracji jest ważna, niekiedy konieczna. Ale czasami po prostu rezygnujemy z jakiegoś działania, bo złożyliśmy puste obietnice komuś, KTO MA IMIĘ. Nie potraktowaliśmy kogoś z należną mu godnością. To jest nasza ludzka ułomność, którą mamy sobie uświadamiać i sobie nawzajem… wybaczać. Wybaczanie wzajemne takich zachowań, otwiera nas na realizm relacji. Na głębię, nawet jeśli czasem trzeba odejść na jakiś czas i cierpliwe oczekiwać na kolejne, realne i dobre spotkanie. Oczekiwanie jest ważne i jest bardzo owocne, jeśli jest wzajemną modlitwą za siebie nawzajem. A jak wygląda to w naszej relacji do Jezusa Chrystusa? Najlepiej to zobrazował św. Piotr, który deklarował wiele. Tak jak my wszyscy ludzie, którzy z zapałem chcemy dobrze, ale… nam nie wychodzi. Jezus o tym wie. Jemu to nie przeszkadza! On ze spokojem nas uczy, co to znaczy czynić coś w imię kogoś. A to oznacza prawdziwie kochać kogoś! Jezus nie pyta nas, czy nam wychodzi deklaracja, zamierzenie, upór i to, co gwarantujemy z miłości do Niego. On pyta nas w św. Piotrze: Czy Go kochamy!!! A wtedy zdajemy sobie powoli sprawę jaka jest ta nasza Miłość. Przyglądamy się sobie, swoim wszystkim doświadczeniom życiowym, oglądamy siebie samych w Chrystusie, w perspektywie wieczności i widzimy realizm naszej miłości. To jest nam potrzebne. To nie nam ma wychodzić cokolwiek, ale Duchowi Świętemu poprzez nas. Czasem okoliczności są zbyt trudne, jakby jeszcze zamknięte na działanie Ducha Świętego. Dla nas jednak jest ważne, że rozmawiamy o tym z Bogiem, ale nie jakkolwiek, nie jak obrażone dzieci lecz w bardzo szczególny sposób, to znaczy w Imię Jezusa Chrystusa. Jezus Chrystus swoją Męką i Zmartwychwstaniem otworzył dla nas tę bezpośredniość, którą zniszczyłby nasz grzech. Ojciec sam nas miłuje! Chrystus… gdzieś tam daleko… ale jesteśmy my, razem. W imię Jego, to znaczy z powodu naszej prawdziwej, autentycznej relacji z Nim, mamy tę bezpośredniość relacji z Bogiem – Tatą… Tatusiem… Bez lęku, bez zwątpień, bez dystansu… To jest możliwe, to jest bliskie! To jest właśnie realizm życia! Zobaczmy jeszcze jak Jezus Chrystus całkowicie nam wszystko oddał, bo oddał nam nawet Swoje Imię! On oddał nam nawet Swoje Imię! Oto Miłość do końca!

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną