A co, gdyby Gajcy stanął twarzą w twarz z Owsiakiem?

0
0
0
/

Od wielu dekad obserwujemy zarówno w świecie jak i w Polsce coś, co w naszej rzeczywistości, przy całym zasobie inżynierii światła i dźwięku (technika ma znaczenie w tym przypadku!), można śmiało nazwać budowaniem ołtarzy dla współczesnych cielców. Czyni się to oczywiście w bardzo określonych celach. Jakich? To proste. Współczesne sceny to ołtarze. Idol, wytwarzający na niej sztukę, w swoisty sposób ma zastąpić Boga, którego człowiek z natury chce podziwiać. Oczywiście idol nie daje temu rady, bo jako promotor poglądów od koncepcji rodziny, aż po ideologię antypolską włącznie, nie jest wiarygodny. Ofiara z Ciała i Krwi Boga jest prawdziwym naszym utęsknieniem, bo tylko ta ofiara ratuje nas od potępienia i nie inaczej. Oczywiście do takiego widzenia rzeczywistości potrzeba wiary, choćby i tej jak ziarno gorczycy. W głębi sumienia jednak o tym wiemy wszyscy, choć możemy pozwolić sobie wydrzeć z serca tę największą z Prawd. Ołtarze doczesności A zatem, o co chodzi z ołtarzami tego świata? Wystarczy popatrzeć, jak zły wpakował się z impetem w pychę artystów, którzy stają się bogami i arbitrami masowego myślenia. Dla wielu ich wielbicieli tęsknota za kolejnymi festiwalami jest wyznacznikiem doczesnych celów życiowych. To już nie jest zachwyt nad talentem, ale wiernopoddańcza, afektywna pogoń za mentorem, który potem rzekomo staje w szeregu z ludem w antyrządowym buncie. Wyjaśnijmy sobie od razu, że tak naprawdę żaden bożek w żadnym szeregu z ludźmi nigdy nie staje! Bożek zawsze chce być ponad. Skąd wniosek o współczesnych cielcach? Chyba nawet nie trzeba już tego pisać, ale zwróćmy jednak uwagę na pewien proces. Scentralizowana „talentologia” Gdy zaczęły wysypywać się programy telewizyjne o charakterze talent show – a bodajże pierwszym z nich była słynna ‘Szansa na sukces’, wreszcie Polacy, którzy nie obracali się bezpośrednio w świecie artystycznym, mogli zobaczyć, że utalentowanych ludzi jest naprawdę całe mnóstwo! Wreszcie wyszło na jaw, że talent to nie jakaś nadnaturalna moc, ale dar rozdany prawdziwie wielu ludziom! Cóż więc jednak było wtedy robić z już wypromowanymi, zaprogramowanymi artystami, dookoła których ujawnili się inni wybitni twórcy? Trzeba było wmawiać, że ci pierwsi są lepsi, nadnaturalni, przekraczający osiągalne możliwości ludzkie, po prostu nadludzie… itd. Jak to działa dalej i do dziś? Ze wszystkich nowo objawionych, utalentowanych osób tylko niewielu zostaje wykreowanych na tzw. gwiazdy. Niech w tym momencie każdy zacznie samodzielnie myśleć dlaczego tak jest? Albo zapytajmy jeszcze mocniej pisząc: dla-CZEGO tak jest? Hę? I właściwie jakie kryteria są wyznacznikiem wyboru programowych celebrytów, bo chyba nikt nie wierzy, że tu rządzi siła ilości sms’ów? Bóg po to rozdaje różne talenty wielu ludziom, aby ci mogli czerpać z siebie nawzajem podczas… spotkania! Jednak cała maszyna show biznesu działa w sposób scentralizowany. Znów pytajmy dlaczego? Artyzm powinien być mocny lokalnie! Osiedlowe miejskie domy kultury wcale nie spełniają tej roli, bo widocznie nie mają jej spełniać. Zaktywizowana „talentologia” jest scentralizowana, bo taka właśnie ma być! Gwiazdy prawdę mówią przez dekady To z resztą jest niezwykle prosta kalkulacja. Trzeba wykreować gwiazdę, wmówić ludziom, że jest nieprzeciętna, a dalej owa gwiazda staje się autorytetem od kulinariów aż po KOD-owanie ludzi włącznie. Aktorstwo z nieustająco wzdychającą – bo jak się nie ma argumentów to trzeba wzdychać – Krystyną Jandą na czele, obnażyło ostatnio bardziej niż zwykle długoterminowość odgrywania tej roli. Śmiało można odliczać trwanie tej szopki w dekadach, z resztą w dekadach systemowych. Ten proces naprawdę nie jest nowy! Woodstock zawsze był polityczny. Kompletnie nie dziwi nieustająca obecność sekty hare krsna na festiwalu ideologizującym nie tylko młode umysły. Zupełnie nie zaskakuje też i to, co ze sceny wypowiada Jerzy Owsiak, który zażegnując się od polityki, jest najbardziej politycznym inseminatorem liberalno-nowolewicowej myśli politycznej wśród młodzieży i pokoleń młodzieży w bardzo średnim wieku. Owsiaczyzm i luz Ta polityka owsiaczyzmu nazywa się wpajaną ignorancją. Młody człowiek ma się czuć kompletnie niezainteresowany polityką, ma odczuwać dla niej pogardę i myśleć, że jest ponad nią. A to, że potem, podczas błogiego snu ogólnospołecznego, specjalnie wprowadza się takie, czy inne pseudo obyczaje typu czarny protest, nie łączy się wyznawcom owych ‘Jurków’ w żaden sposób, a już na pewno nie na sposób przyczynowo-skutkowy. Już sam telewizyjny młodzieżowy program LUZ, emitowany w latach 80’tych, który podprowadzał młodzież w klimaty Woodstocku, był programowy i ideologiczny. Luz to przecież… luz! Nie myśl. Nie dostrzegaj. My ci powiemy co masz myśleć. Przy okazji poddawaj się temu, co zostanie ci zaserwowane ze sceny. Doznasz bodźców, które cię zaspokoją, na tyle, żebyś dalej nie myślał. Nie myśleć w porządku przyczynowo-skutkowym Zresztą wtłaczanie niemyślenia w porządku przyczynowo skutkowym jest politycznym zadaniem niejednego artysty i to nie tylko w naszym kraju. Tak to się kręci i nie inaczej. Cielce, złote czy te z błota, były, są i będą na naszej planecie. To oczywiście nie tylko sprawa polityczna, ale też duchowa. Trzeba i to wyraźnie widzieć. Podsumujmy. Dla ludu organizowany jest scentralizowany kult grupy artystów. Buduje się kościoły scenicznych bożków, którym lud oddaje cześć. Ale bożki te są niewiarygodne. Przy całym szacunku dla talentów człowieka: śpiew i muzyka, to tylko śpiew i muzyka! Owszem bywa, że szeroko rozumiana sztuka, z malarstwem i literaturą włącznie, na swój sposób staje do walki o Prawdę, jest mocnym głosem, ale artysta nie staje się przez to bogiem. Zabójstwo własnej kreatywności Wczoraj była rocznica śmierci Tadeusza Gajcego i Zdzisława Stroińskiego. Przy tej okazji polećmy świetny artykuł red. A. Miksy pt.: „Tadeusz Gajcy – brylant rzucony na szaniec”. Autor konkretnie wypunktowuje, kto i w jaki sposób programowo [czyt.: politycznie, czy ideowo] usiłuje wykorzystać autentycznego artystę do celów fałszywej ideologii! Oczywiście możemy nie chcieć być tego świadomi, ale może jednak dowiadujmy się i o tym, a otworzą nam się oczy na wiele spraw nie tylko w dziedzinie poezji! Bądźmy świadomi, na ilu poziomach chce ktoś programować naszą wiedzę i powtórzmy: dlaczego stosuje się takie manipulacje? Jak zginęli Gajcy i Stroiński? Jak wielu, pośród których żyli. Wysadzeni w powietrze! Ci dwaj prawdziwie byli pośród ludzi, nie na scenie. To się nazywa być wiarygodnym artystą. A może wreszcie warto wyłączyć ten pusty, jak balon wypełniony odorem pychy telewizor, wyruszyć do ludzi własnych miast i miasteczek i zobaczyć ilu z nich otrzymało dary pisania pięknej poezji, śpiewania wspaniałym głosem, grania dźwięków jeszcze wciąż w swój niepowtarzalny sposób, malowania obrazów prawdziwie z duszy, a nie pod dyktando trendów jakiejś kolejnej, systemowej wieży Babel! Niech kolejne pokolenia nie tracą smaku, niech nie gubią się w jedynie słusznych nurtach pseudoartyzmu, bo popełnią samobójstwo w sferze własnej kreatywności!!! W twórczości nie chodzi o popularność! Tadeusz Gajcy i Zdzisław Stroiński, których rocznicę śmierci obchodziliśmy wczoraj 73 raz, musieli posiąść tę tajemnicę esencji tworzenia sztuki. Ta tajemnica nazywa się WOLNOŚĆ! Ps. Gdyby ktoś miał wątpliwości i zaczął sugerować, że nie znam spraw, o których piszę, bo nie byłam na Woodstock’u dopowiadam: Veni, vidi… i napisałam, co napisałam. Kasia Chrzan

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną