Warszawa: kolejne demonstracje za i przeciw aborcji

0
0
0
/

Ostatnio  w ramach poparcia dla mordowania nienarodzonych dzieci, na ulicach stolicy demonstrowali: komuniści, trockiści, lewicowcy, geje, lesbijki, libertarianie, popierający projekt „Ratujmy kobiety". Nie udało mi się niestety zrobić wielu zdjęć proaborcyjnej manifestacji. Nieustanie byłem z niej przeganiany przez ''antyfaszystę'', któremu nie podobała się moja ''zbyt biała twarz'' oraz bluza z napisem ''Red is bad'' (dla lewicy -  faszystowska). Popierana przez lewicę inicjatywa ustawodawcza „Ratujmy kobiety" to marksistowski projekt, którego podstawą jest idea finansowania z pieniędzy podatników głupich oraz szkodliwych lewicowych postulatów. Polega on na tym, że podatnikom - wbrew ich poglądom na świat - władza rządowa i samorządowa będzie zabierać pod przymusem ciężko zarobione pieniądze, by przekazywać je innym osobom na konsekwencje ich aktywności seksualnej – antykoncepcję, aborcję, edukację seksualną. Dla lewicy edukacja publiczna jest instrumentem indoktrynacji oraz demoralizacji dzieci. Jednostki wyalienowane, o zaburzonej tożsamości seksualnej, osamotnione, nie mające oparcia w naturalnych wspólnotach, wykorzenione kulturowo  są bezsilne wobec lewicowych dążeń do wszechwładzy. Lewica chce zdemoralizować dzieci, by nie zniszczyć wszelkie więzi między dziećmi a naturalnymi wspólnotami – rodziną, religią, narodem, kultura. Finansowanie seksu z pieniędzy podatników nie ma uzasadnienia społecznego. Jeśli ktoś ma ochotę na aktywność seksualną, to powinien ja sam sobie finansować, a nie -  pasożytować na innych osobach. Przeciwko aborcji przed wejściem do metra centrum protestowali przeciwnicy aborcji z fundacji "Życie i Rodzina" Kai Godek (inicjatorki społecznego projektu zakazu aborcji eugenicznej) i Prawicy RP Marka Jurka. Projekt „Ratujmy kobiety" przewiduje demoralizację dzieci już od zerówki. Inicjatorzy projektu chcą wprowadzić tak zwaną "edukację" seksualną. Choć nie jest to zapisane w projekcie, to wiadomo, na podstawie wszystkich innych lewicowych projektów, że ta "edukacja" będzie zbiorem szkodliwych dla dzieci zabobonów promujących dewiacje seksualne oraz aktywizację seksualną dzieci (fizycznie i psychicznie niedojrzałych do aktywności seksualnej). Wbrew marksistowskim propozycjom inicjatywy „Ratujmy kobiety" edukacja powinna być dziedziną życia wolną od ingerencji władz. Rodzice powinni mieć prawo posyłania dzieci do takich szkół takich,  jakie są zgodne z ich światopoglądem. Ateiści i lewicowcy powinni mieć prawo posyłania swoich dzieci do szkół promujących lewicowe zabobony. Katolicy powinni mięć prawo posyłania swoich dzieci do szkół wolnych od takich zabobonów. Projekt „Ratujmy kobiety" ma też na celu ograniczenie demokracji i wolności słowa w Polsce. Jego inicjatorzy chcą, by zakazano organizacji demonstracji antyaborcyjnych 100 metrów od szpitali oraz szkół. Na tej samej zasadzie można było by zakazać ekologom organizacji demonstracji przed sklepami z futrami, wegetarianom przed sklepami mięsnymi, a obrońcom praw człowieka przed ambasadami państw, które łamią prawa człowieka. Oczywiście żal jest dzieci lewaków, które są przez swoich otępiałych rodziców skazywane na demoralizację, ale zasada prawa rodziców do wychowania dzieci nie powinna być naruszana. Lewicowcom wara od dzieci katolików! Projekt „Ratujmy kobiety" przewiduje wprowadzenie możliwości mordowania nienarodzonych dzieci do 12 tygodnia życia (czyli do końca 3 miesiąca ciąży) w wypadku gdy matka ma takie widzimisię. Ponadto: mordowania nienarodzonych dzieci do końca ciąży (9 miesiąca) gdy dziecko podejrzewane jest o to, że może być chore (często zdarza się, że dzieci podejrzewane o to, że są chore są zdrowe), oraz po 12 tygodniu, gdy życie dziecka rzekomo zagraża zdrowi matki (jest to niespotykane zdarzenie), lub gdy rodzice  złamali przepisy (np. 18-latka zaszła w ciążę ze swoim prawie 15 letnim przystojnym kolegą). Inicjatorzy projektu „Ratujmy kobiety" domagają się, by zabijanie nienarodzonych dzieci było finansowane z pieniędzy podatników. Bulwersujący jest nie tylko  fakt mordowania dzieci, ale także to, że zwolennicy mordowania chcą, by podatnicy finansowali dokonywane na ich zlecenia zabójstwa i to z pieniędzy, które podatnikom zbierane są na ratowanie życia  oraz zdrowia. W projekcie jest postulat upublicznienia listy lekarzy, którzy nie chcą mordować dzieci. Warto by  upublicznić też listę tych "specjalistów", którzy mordują nienarodzone dzieci. Przejawem bolszewickiego karania za prezentowanie poglądów sprzecznych z zabobonami zwolenników mordowania nienarodzonych dzieci jest postulat projektu „Ratujmy kobiety", by karać do 2 lat więzienia za głoszenie takich poglądów i krytykowanie zwolenników aborcji. Warto zastanowić się nad wprowadzeniem przepisu przewidującego taką karę za głoszenie -całkowicie sprzecznych z nauką - postulatów proaborcyjnych oraz krytykowanie obrońców życia. fot. Autor

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną