Jak ta Polska przeszkadza!

0
0
0
/

Przeszkadzała jeszcze przed zaborami, gdy Rosja, Prusy i Austria zawłaszczyli nasze ziemie, pozbawiając nas na 123 lata niepodległości. Przeszkadzała po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku jako „bękart Traktatu Wersalskiego”. Przeszkadzała Hitlerowi i Stalinowi, gdy w 1939 roku dokonali na Polskę agresji i rozbioru dogadanego podczas paktu Ribbentrop- Mołotow. Jej niepodległość przeszkadzała również Stalinowi, który po II wojnie światowej przekonał aliantów, by oddać nasz kraj pod dyktat Sowietów. Ale przeszkadzała również różnym siłom po 1989 roku, które czym prędzej chciały zagonić nas do Unii Europejskiej, używając różnych lobbys. posługując się prymitywną propagandą nieprzejrzystych raportów, z których nawet najbardziej wnikliwi dziennikarze nie mogli dowiedzieć się całej prawdy i zorientować, jakie Polska będzie miała z przynależności do UE korzyści i jaką sama będzie musiała zapłaci za te korzyści cenę. Przecież nie ma nic za darmo, jest tylko mydlenie oczu. Nikt za friko nie miał przecież zamiaru na Polskę łożyć, bo UE to nie kupa frajerów, lecz szczwanych lisów z gębami pełnych frazesów o wolności gospodarczej, solidarności i demokracji. Na pierwszy plan wysuwano, oczywiście, korzyści materialne, eksponując fakt, jak to Unia sypnie groszem i Polska jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieni się w kraj mlekiem i miodem płynący. Polska młodzież miała studiować w Cambridge i Oxfordzie, czym cieszyły się zapłakane ze szczęścia naiwne babcie, pokazywane przez stacje telewizyjne, gdy tylko w roku 2004 zagrano w Warszawie „Odę do radości”. O tym, że polska młodzież wyląduje przede wszystkim na zmywaku w Londynie czy Dublinie nikt się wtedy nawet nie zająknął. Miało być świetlanie! Owszem, na uniwersytetach w Cambridge i Oxfordzie bez przeszkód studiowała nasza młodzież, ale z komuszych, resortowych i zasobnych rodzin, które „pierwszy milion” często zupełnie legalnie ukradły podczas złodziejskiej transformacji. Albo, do czego oficjalnie przyznał się Jan Kulczyk- otrzymały w prezencie od wiedeńskiego ojca - rezydenta służb. Unia się oczywiście przez ostatnie lata zmieniała, coraz bardziej pozbawiając nas suwerenności, bo szereg suwerennych decyzji oddaliśmy i nadal oddajemy w ręce eurokratów w Brukseli. Gdy podczas transformacji oddawano nasze rodowe srebra za przysłowiową złotówkę, nikt z politycznych decydentów nie stanął po stronie zbuntowanych załóg zakładów pracy. Przekonywano, że taka jest potrzeba chwili, kapitał jest Polsce potrzebny i nie ma alternatywy. Nie dano nam czasu, nie przygotowano nawet alternatywy przekształceń ani rozwoju gospodarczego. Miało nastąpić to, co potem się stało, w sposób świetnie przygotowany przez międzynarodowych ekspertów i aprobowany przez polskich, opłacanych klakierów. Wszelkich przeciwników programu kondominium, jakim miała stać się Polska, sklasyfikowano jako oszołomów. No i powstały cementowe fontanny na rynkach miasteczek, chodniki, drogi i lokalne aquaparki, rosły w górę coraz liczniejsze nie polskie hotele i centra handlowe, ale jakoś mało kto skojarzył, że ta cementowa hossa wlewała ocean pieniędzy już nie do polskich kieszeni, bo polskie cementownie poszły we francuskie i niemieckie ręce jeszcze przed naszym wejściem do UE, bo koncerny wiedziały co się święci. Potem już uwierzyliśmy premier Beacie Szydło, gdy w zeszłym roku powiedziała na szczycie UE, że z każdego jednego euro, które otrzymujemy z dotacji, 80 centów wraca z powrotem na Zachód. A doliczywszy polski wkład do unijnej zrzutki, to od strony finansowej nie mamy nad Wisłą żadnego eldorado i mieć nie będziemy. Przeciwnie, Unia rozwaliła nam przemysł, ukatrupiła polskie sklepy, a teraz coraz śmielszymi nakazami i szantażem usiłuje ingerować w wewnętrzne sprawy Polski, narzucając kwoty „uchodźców”, nie pozwalając zmienić nam prawa, by można było uporządkować cały ten syf „dokonań” nadzwyczajnej prawniczej kasty. Właśnie podano, że Komisja Parlamentu Europejskiego podjęła decyzję o przyjęciu projektu rezolucji ws. Polski. Dokument jest jednostronny, zawarto w nim poparcie dla uruchomienia przez KE procedury art. 7 w związku z zagrożeniem praworządności. Gdy trzeba nas przycisnąć, bo nie zgadzamy się z czymkolwiek, co im nie pasuje, przylepiają nam natychmiast łatkę faszystów, uruchamiając przychylne sobie polskojęzyczne media i dyspozycyjnych dziennikarzy, którzy w podskokach realizują zamówienie, pokazując wybiórczo, wyolbrzymiającym kadrowaniem, „faszystowski” Marsz Niepodległości czy faszystowskie incydenty garstki gówniarzy z Wodzisławia Śląskiego, których praktyki i emblematy stosowali gitowcy i „militaryści” jeszcze w katach 90. ub. wieku. Margines wyskoków grupki zaniedbanej wychowawczo, niedouczonej młodzieży urasta nagle do symbolu faszystowskiej Polski, którą chce się rzucić na kolana, gdy zamierza się ją dalej eksploatować. To znane i ograne sposoby określonych środowisk, dla których cel uświęca środki, a ojczyzną jest pieniądz. Te znane i ograne sposoby stają się coraz bardziej radykalne, bo ci co mają w rękach światowe media, Internet i największe oraz najbogatsze na świecie środowisko finansjery, przekraczają granice już nie tylko przyzwoitości - bo tę maja za nic - ale naruszają polską godność. Ostry sprzeciw Izraela, który pozwala sobie na histeryczne veto wobec przyjętej przez Sejm ustawy o penalizacji używania nazwy „polskie obozy śmieci”, jest dla Polaków jak policzek. Są etyczne granice, których przekraczać nie można. Konsekwencje ich przekraczania są niebezpieczne i żadna walka o pieniądze, która jawi się w tle tych rozgrywek nie może takich reakcji usprawiedliwiać. Nie nami te numery. I to za żadne pieniądze.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną