Lisy w kurniku i polowania

0
0
0
/

Nasi Umiłowani Przywódcy wpadają na coraz to zabawniejsze pomysły. Gdyby taką propozycję wysunął zawodowy humorysta, to przyniosłoby mu to zaszczyt, ale przecież pan Bogdan Borusewicz nie jest zawodowym humorystą, a nie jest nawet pewne, czy w ogóle ma poczucie humoru. Pan Borusewicz w swoim czasie – bo teraz już nie – cieszył się reputacją człowieka o silnym charakterze. Wszystko to oczywiście być może – ale mnie się wydaje, że w przypadku Bogdana Borusewicza mamy do czynienia z nieporozumieniem. Rzecz w tym, że jest on człowiekiem upartym, niczym kozioł w kapuście, co wielu ludzi myli z siłą charakteru. Ale mniejsza z tym, jaki jest pan Borusewicz, bo ciekawszy jest pomysł, z jakim wystąpił – i to w dodatku chyba na trzeźwo. Zaproponował mianowicie, żeby na czele projektowanego przez Platformę Obywatelską ruchu kontroli wyborów, stanęli byli prezydenci naszego nieszczęśliwego kraju: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski. Co łączy te trzy osobistości, poza tym, że nasz mniej wartościowy naród tubylczy wybrał ich sobie na prezydentów? Otóż to, ze są znani na całym świecie ze swej prawdomówności. Rekordy bije tu oczywiście Lech Wałęsa. Liczba „koncepcji”, jakie wylęgły mu się w głowie na temat „Bolka” jest porównywalna z liczbą atomów we Wszechświecie – a przecież jeszcze nie powiedział w tej sprawie ostatniego słowa. Pod tym względem Aleksander Kwaśniewski mu nie dorównuje, bo cóż znaczy wyższe wykształcenie, albo nawet „choroba filipińska”, nie mówiąc już o tajnych więzieniach CIA w Starych Kiejkutach, których istnienie utrzymywane było przed prezydentem Kwaśniewskim w ścisłej tajemnicy i nawet nie wiemy, czy załapał się na napiwek w wysokości 15 mln dolarów, jakie Amerykanie za usługi kuplerskie i stanie na świecy wypłacili starym kiejkutom w gotówce. Najgorzej w tym rankingu wypada Bronisław Komorowski, ale pewnie i on ma na tym polu jakieś dokonania, skoro pan generał Marek Dukaczewski w 2010 roku instruował wszystkich konfidentów WSI, na kogo mają głosować, informując, że w razie wygranej Bronisława Komorowskiego otworzy sobie butelkę szampana. Już tak pan generał Dukaczewski dobrze zna przyczyny swojej radości ze zwycięstwa Bronisława Komorowskiego, więc chociaż jego dokonania na odcinku prawdomówności nie są tak znane, jak w przypadku Lecha Wałęsy, czy Aleksandra Kwaśniewskiego, to na pewno i on miałby się czym pochwalić, gdyby mu pozwolono. Zatem pomysł, by akurat tę romantyczną trójcę postawić na czele ruchu kontroli wyborów, jest mniej więcej podobny do pomysłu, by lisa uczynić nadzorcą kurnika. Ponieważ poczucie humoru jest panu Bogdanowi Borusewiczowi obce, to okoliczność, że akurat on wystąpił w takim pomysłem wzbudza graniczące z pewnością podejrzenia, że Platforma Obywatelska, oczywiście na zlecenie BND, przy pomocy starych kiejkutów i licznych folksdojczów, przygotowuje jakieś grube fałszerstwo. W dodatku właśnie z gospodarską wizytą przybywa do Warszawy Nasza Złota Pani, więc będzie okazja, by ścisłemu kierownictwu PO pozostawić w tej sprawie stosowne instrukcje. Tymczasem podróżując na Dolny Śląsk wysłuchałem w trzecim programie Polskiego Radia ciekawej dyskusji nad nowym prawem łowieckim – w szczególności zaś nad tym, czy dzieci powinny uczestniczyć w polowaniach. Największym wrogiem uczestniczenia dzieci w polowaniach był działacz Pracowni Na Rzecz Wszystkich Istot – bo chyba tak nazywa się ta ponura ekologiczna sekta. Najwyraźniej uważa on, że dzieci są państwowe i państwo ma obowiązek chronienia ich przed „demoralizacją” - czyli przed każdym zakłóceniem indoktrynacji, jakim są poddawane ze strony wyznawców „głębokiej ekologii”. Ta ponura sekta kładzie nacisk na konieczność ograniczenia „populacji ludzkiej”, a w takiej sytuacji musimy postawić pytanie, od kogo ta redukcja ma się zacząć. Jest ono aktualne tym bardziej, że działacze Pracowni Na Rzecz Wszystkich Istot ani myślą rozpoczynać tej redukcji od siebie, najwyraźniej uważając swoją własną egzystencję za niezbędną dla Wszechświata. Wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler rozpoczął redukowanie ludzkiej populacji od Żydów, ale dzisiaj już wiemy, że to była pomyłka. Tak czy owak – od kogoś trzeba będzie zacząć, więc dopiero na tym tle widzimy, że ciekawe czasy dopiero przed nami. Wprawdzie konstytucja naszego nieszczęśliwego kraju gwarantuje rodzicom prawo wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, ale totalniacy nie dopuszczają żadnego pluralizmu w wychowaniu. Wszystkie dzieci są nasze – powiadają – a w tej sytuacji wszystkie maja być wychowywane niezależnie od tego, co tam rodzice sobie upodobali. Niech się cieszą, że za państwowe wychowanie mogą płacić – bo warto sobie uświadomić, że na naszych oczach i poniekąd za naszym biernym przyzwoleniem, totalniactwo właśnie zlikwidowało władzę rodzicielską, z której został już tylko obowiązek alimentacyjny. Warto jednak zwrócić uwagę, że w dyskusji zarysował się też nurt kompromisowy – żeby warunkiem uczestnictwa w polowaniach było osiągniecie pełnoletności. W przeciwnym razie młodzież mogłaby zostać narażona na traumatyczne przeżycia w rodzaju widoku martwych zwierząt, krwi i tak dalej. Ale jednocześnie prawo nasze dopuszcza spółkowanie już od ukończenia przez uczestników 15 lat, a liczni postępowcy, zwłaszcza wyzwolone kobiety, walczą o „prawo do aborcji”. Ponieważ można legalnie zajść w ciążę już po ukończeniu lat 15, no to również w tym wieku można by poddawać się aborcji, czyli wyskrobywaniu bardzo małego dziecka. Najwyraźniej w przekonaniu totalniaków, nie jest to żadne przeżycie traumatyczne, a nawet jak przy tym pocieknie trochę krwi, to taki widok tylko osobę uczestniczącą w aborcji zahartuje. Polowanie, to co innego i dlatego trzeba młodzież jak najdłużej przed takimi przeżyciami chronić. Ale takie stanowisko też grzeszy niekonsekwencją. Wyobraźmy sobie takiego jednego z drugim wrażliwca, który nie tylko nie widział pokotu, ale nawet kropelki krwi - w sytuacji, gdy ma wrócić obowiązkowa służba wojskowa. Biorą go w kamasze, dają broń i zaczynają ćwiczyć w umiejętności zabijania ludzi – bo przecież żołnierze podczas wojny, albo w ramach przywracania porządku, nic innego nie robią. Widać jak na dłoni, że indoktrynacja dzieci i młodzieży przez ekologiczne sekty zagraża obronności kraju i zamiast delegalizować narodowców, czy organizować jakieś bezsensowne zespoły do walki z „faszyzmem”, trzeba by postawić poza prawem ekologów, zwłaszcza tych „głębokich”.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną