Australia na Eurowizji

0
0
0
/

Z zapartym tchem czekałem na wynik obiektywnego głosowania, naprawdę z zapartym. Przyznaję, że nic tak mnie nie wzrusza od lat, nic mnie tak nie zapiera, jak uczciwe, obiektywne, głosowanie na gwiazdorków i gwiazdeczki jednego kwadransa. Wczoraj byli, dziś już nikt nie pamięta. Przebierają się, zmienią płeć, zapuszczają brody do pasa, wydziwiają jak tylko się da, a przy okazji coś tam śpiewają. I tak w kółko. Eurowizja. Niestety impreza stała się nudna i przewidywalna, dlatego żeby ją uatrakcyjnić proponuję zaprosić Australię i Oceanię do konkursu. Dlaczego Państwo się dziwicie? Przecież Antypody są blisko. Jest Izrael, to dlaczego by Nowej Zelandii nie zaprosić? Albo Wysp Salomona? Albo Marsjan? Poza tym proponuję, żeby Antarktyda też miała swoich przedstawicieli. Pingwiny mogą być z Madagaskaru, będzie weselej. Podobno ponad 50 tys. ludzi świętowało w Tel Awiwie wraz z reprezentantką Izraela Nettą jej obiektywny sukces w 63. Konkursie Piosenkowania. Czy to nie wzruszające? Po raz kolejny pacyfistka, czyli pani miłująca pokój ponad wszystko, wygrała. Nie nadążam, ile to już razy państwo w stanie wojny wygrywa pacyfistycznie? No nie nadążam. Putin ostatnio w czasie olimpiady chyba najechał Ukrainę? Mylę się? No, ale jest pytanie, czy to jest jeszcze konkurs? Bądźmy poważni. Wojna na Bliskim Wschodzie na całego, a tu pani pacyfistka. Dobre sobie. Pani Netta w finale Eurowizji w Lizbonie zaprezentowała się z utworem „Toy”. Zdobyła 529 punktów - 212 od jury i 317 od głosujących widzów. Nie wiem, dlaczego tak mało, bo ja dałem jej 1000. Może mój esemes nie doszedł? Zaraz po odebraniu nagrody śpiewaczka oświadczyła uroczyście: „Dedykuję tę piosenkę wszystkim tym, którzy walczą o bycie sobą - z szefami, z rządem, z tymi, którzy chcą ich stłamsić”. No i zaraz potem przesłałem jej kolejny 1000 punktów, żeby nie było jej smutno w walce z szefami, z rządem i z tymi, którzy chcą ją stłamsić. Rozumiem, że w wale z rządem izraelskim, bo niby jaki innym? Netanjahu chyba się zdziwił, ale biznes, to biznes. I wszystko byłoby pięknie i eurowizyjnie, gdyby nie fani. Okazuje się, że nie wszyscy odwzajemniają jej miłość - na jej oficjalnym profilu pojawiły się krytyczne głosy internautów, z których możemy wyczytać, że powinna sobie odpuścić okazywanie triumfu, gdy w Strefie Gazy na granicy z Izraelem giną ludzie. 14 maja wybuchły protesty Palestyńczyków z powodu przeniesienia ambasady Stanów Zjednoczonych z Tel Awiwu do Jerozolimy. W wyniku starć zginęło 58 Palestyńczyków, a blisko 2800 osób zostało rannych. No, ale Netta jeszcze ze sceny w Lizbonie krzyknęła, że konkurs w 2019 r. odbędzie się w Jerozolimie. Na konferencji jednak zaczęła tonować nastroje i wspominała również o Tel Awiwie. Już sam premier Izraela, znany pacyfista i miłośnik spokojnych weekendów, Benjamin Netanjahu, zaprosił wszystkich fanów właśnie do Jerozolimy. Jedźcie fani, jedźcie. Będzie pacyfistycznie. A żeby było jeszcze bardziej, to proponuję kolejną Eurowizję na Górze Kościuszki, albo na Kilimnadżaro. Tak samo blisko do Europy. Europa od Pacyfiku do Księżyca, wszystko jedno. Przebierańcy wyjdą na scenę, projektanci dziwaków zarobią, pacyfiści się popłaczą, pokojowi nobliści się wzruszą, a przy okazji wszyscy odlecą. Dlaczego? Bo będą w stanie nieważkości.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną