Rzadko zgadzam się z lewakami pokroju dziennikarzy Przeglądu, ale tym razem muszę im przyznać rację.
W najnowszym numerze tego tygodnika ukazał się artykuł Roberta Walenciaka pt. "Niczego nie obalili. Władzę dostali na tacy". Autor zwrócił w nim uwagę, że III RP bazuje na pewnym założycielskim micie jak II RP. Ta druga miała Piłsudskiego i jego mit bitwy 1920 r., w której Marszałek nawet nie uczestniczył, albo w której brał udział na sam koniec.
III RP, PiS i PO posługuje się mitem Solidarności, od której wywodzi swoje korzenie. To bycie w tej organizacji ma uprawomocniać posiadanie władzy. Jest to pewna prawda o tych ugrupowaniach, ale rzecz sięga głębiej, bo przecież także Wałęsa zbudował swoją legendę na tym, jak to w pojedynkę obalił komunizm. Tymczasem okazało się, że nic nie obalił, tylko został przerzucony przez mur w stoczni jako TW Bolek, żeby interesy komunistów nie zostały naruszone.
Wbrew lewakom z przeglądu nie bagatelizuję Solidarności, która była wielkim zrywem narodowym. Rzecz w tym, że do dzisiaj jest wykorzystywana jako element fałszywej polityki historycznej, która nie pozwala nam dojrzeć, że ludzie Solidarności zostali zmanipulowani/kupieni przez komunistów i usiedli przy Okrągłym Stole, który zagwarantował władzę postkomunistom na lata.