Ziemkiewicz - powiaty wprowadzono „żeby stworzyć tysiące posad dla partyjnych”

0
0
0
/

W opublikowanym na łamach portalu Interia artykule „Między Legionowem a Łomiankami” Rafał Ziemkiewicz stwierdził, że za rządów Jerzego Buzka (dziś w PO), wprowadzono powiaty „żeby stworzyć tysiące posad dla partyjnych nominatów oraz ich krewnych i znajomych. Bo przed tą reformą partie, poza postkomunistami, dziedziczącymi struktury byłych PZPR i ZSL, "zakorzenione były" tylko w urzędach centralnych i praktycznie kończyły na poziomie województwa”. [caption id="attachment_81164" align="alignnone" width="883"] fot. Jan Bodakowski[/caption] W opinii Rafała Ziemkiewicza, w wyniku podporządkowywania interesów Polski interesom partii politycznych, partie polityczne w Polsce stały się „czymś pośrednim pomiędzy gangiem, sektą i agencją pośrednictwa pracy”, ciałami utrzymującymi „z naszych podatniczych kieszeni zupełnie zbędne, a czasem zgoła szkodliwe instytucje, do których możemy co najwyżej wybrać delegatów tego sekto-gango-pośredniaka”. Według Rafała Ziemkiewicza wzorem dla Polski powinna być aktywność obywatelska Amerykanów. Zdaniem publicysty „historyczny sukces Ameryki i jej cywilizacyjna wyższość nad Europą to produkt czystego, szczerego republikanizmu ludzi, którzy pokoleniami, od maleńkiego, przywykali do tego, że rządzą się sami i sami za siebie odpowiadają”. Niestety ten amerykański wzór nie jest wygodny dla partii w naszym kraju. Według Rafała Ziemkiewicza w USA „radnych wybiera się tylu, ile trzeba” kilkunastu albo kilkudziesięciu, a nie jak u nas setki. Dodatkowo amerykańscy radni „radni są tylko niejako "radą nadzorczą" miasta czy hrabstwa i nie obejmują żadnych funkcji ani nie rozdają ich "po uważaniu". Obowiązuje, jak w każdej firmie, która chce być sprawnie zarządzana, zasada zatrudniania fachowców w drodze konkursu”. Jak informuje Rafał Ziemkiewicz w 40 tysięcznym amerykańskim mieście „rada miejska, licząc razem z "mayorem" sześcioosobowa, plus - również wybierany, ale osobno - miejski prawnik. Plus około 400 do 600 aktywistów angażujących się społecznie w konkretne działania, bo żyć w miasteczku i w nic się nie angażować - to wstyd i obciach. Radni nie pobierają żadnych diet, ale dostają pieniądze na zatrudnienie personelu i ewentualnych ekspertów. Często także i burmistrz pełni tę funkcję jako "part time mayor", społecznie i po godzinach. Może tak robić, bo ani burmistrz, ani radni miastem na bieżąco nie zarządzają”. Amerykańskimi miasteczkami zarządza „menadżer miejski, wynajęty fachowiec, absolwent stosownych uczelni, zatrudniony na zasadzie rynkowej, w konkursie. Z reguły tacy ludzie najpierw za mniejsze pieniądze znajdują pracę w miejscowościach mniejszych, potem, jak w każdej innej branży, pną się w górę, by skończyć jako menadżer wielkiego miasta - choć często przeskakują z administracji publicznej do biznesu i z powrotem. Żadnych, będących naszą zmorą, partyjnych kolegów, ciotek, wujów i innych szwagrów. Rolą samorządowców jest tylko znaleźć i zatrudnić odpowiednich fachowców i kontrolować ich - a czy się z tego dobrze wywiązują, to już kontrolują mieszkańcy”. Jak informuje Rafał Ziemkiewicz można tak postępować i w Polsce, a przykładem tego ma być sukces podwarszawskich Łomianek. Zdaniem Rafała Ziemkiewicz samorząd w naszym kraju to „system, który go tłumi, który wtłacza wszystkich chcących być politycznie aktywnymi w mechanizm sekto-gango-pośredniaków, i tym samym tę samorzutną, prawdziwą samorządność, jak w mojej gminie, tłumi i deprawuje. I nie ma na to innej rady, niż to, żeby sami wyborcy zmądrzeli na tyle, by nie głosować pod emocjonalnym szantażem telewizyjnej propagandy przeciwko "onym", bo jak "oni" dojdą do władzy albo jak im władzy się nie odbierze to będą żaby z nieba padać a słońce przestanie dawać mleko - tylko zainteresować się sprawami obywatelskimi na co dzień i w dniu wyborów wiedzieć, komu można zaufać, a kto jest tylko "podwieszony" pod partyjnych baronów. Względnie, aby ci, którzy zmądrzeć nijak nie chcą albo nie są w stanie, w ogóle się od głosowania powstrzymali, jeśli stanowienie o sobie i swojej lokalnej społeczności ich intelektualne możliwości przerasta”. Komentując opinie Rafała Ziemkiewicza muszę stwierdzić, że przykładem tego jak system w Polsce szkodzi obywatelom jest sytuacja w Warszawie gdzie mieszkam. Warszawa od kilkunastu lat jest rządzona przez PO. Skutkiem tego na osiedlu na którym mieszkam, istniejącym od ponad 50 lat, nie ma kanalizacji, przez domy przebiega stary rozsypujący się wodociąg, wiele osób nie jest podłączonych do nowego wodociągu, rury z gazem wyglądają tak jakby miały ochotę eksplodować, drogi są nie utwardzone, a pieniądze podatników marnowane są ustawianie w laskach drewnianych figur dzików, koncerty, nowy bazar za 18 milionów, choć nie było powodu by go budować. Jest to oczywiście wynik braku aktywności obywatelskiej mieszkańców dzielnicy, którzy oddali się we władze ludzi, sądząc po efektach ich działań nieporadnych. JAN BODAKOWSKI

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną