Syjonistyczni aktywiści domagają się potępiania partii narodowych

0
0
0
/

Przewodniczący Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder przemawiając przed połączonymi podkomisjami ds. Afryki, Zdrowia, Praw Człowieka i Organizacji Międzynarodowych wezwał Stany Zjednoczone do potępienia partii o charakterze narodowym w Europie, w tym przede wszystkim węgierskiego Jobbiku, oraz potępił ONZ jako jedną z najbardziej antysemickich organizacji na świecie.

 

Wysłuchanie Laudera przed amerykańskim Kongresem w mediach, którym nota bene zarzuca antysemityzm, zostało w zasadzie przemilczane, chociaż powinno zająć pierwsze miejsca w serwisach informacyjnych jako sztandarowy przykład syjonistycznej manipulacji. Co więcej - forsowane przez niego postulaty stanowią zagrożenie dla wolności słowa na całym świecie, jako że wnosi on o wprowadzenie we wszystkich krajach, gdzie znajduje się diaspora, syjonistycznej dyktatury.

 

I tak Roland Lauder porównał współczesną zawartość internetowych środków przekazu do goebbelsowskiej antysemickiej machiny propagandowej, zupełnie ignorując fakt, w czyich rękach znajduje się zdecydowana większość światowych mediów. W sukurs poszedł mu Roger Cukierman, który oświadczył, iż "państwa powinny walczyć z antysemityzmem w świecie dokładnie tak samo jak walczą z pedofilią". Co tak bardzo oburzyło syjonistycznych aktywistów?

 

Otóż ich zdaniem - cytując Laudera - media ponoszą bardzo dużą winę za utrwalanie postaw antysemickich. - Oglądałem relacje CNN z okresu wojny w Gazie. 95 proc. relacji pokazywało mordowaną ludność Gazy. Prawie nikt nie zwrócił uwagi na 4 tys. rakiet wystrzelonych w kierunku Izraela - mówił Lauder, zapominając nadmienić, iż wskutek tego "gradu rakiet" nie było ani strat w ludziach, ani w mieniu, większość z nich bowiem trafiała na pustynię.

 

Lauder wyraził ponadto przekonanie, że wywiady poszczególnych państw powinny wymieniać się informacjami dotyczącymi przejawów antysemityzmu we wspólnej walce z tym zjawiskiem, które powinno być ścigane wszędzie, włącznie z internetem.

 

Ubolewał przy tym, iż wielu intelektualistów postrzega Izrael jako winnego obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie, a amerykańscy politycy ignorują "prześladowania żydów". - Po zamachach na Charlie Hebdo i koszerny supermarket wielu europejskich przywódców uczestniczyło w marszu oporu wobec tej przemocy.

 

Udziału w nim nie wziął nawet jeden przedstawiciel Stanów Zjednoczonych, wysyłając tym samym światu bardzo negatywny sygnał - skarżył się Lauder, kompletnie zapominając, iż Charlie Hebdo był piśmidłem obrażającym świętości zarówno chrześcijan jak i muzułmanów, przy czym ci ostatni nie zwykli tolerować prób sponiewierania wizerunków swoich świętych.

 

Co ciekawe, uczestnicy przesłuchania w amerykańskim Kongresie poświęconego kwestii antysemityzmu, byli zgodni w ocenie, iż atak na "Charlie Hebdo", skandaliczne piśmidło obrażające wrażliwość zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan, stanowił przejaw antysemityzmu [sic!]. Dla przemawiających w Kongresie przedstawicieli społeczności żydowskich poszczególnych krajów Europy fakt, iż obrażano świętość innych, którzy koniec końców postanowili ukrócić to bezprawie w brutalny sposób był, zupełnie nieistotny. Z punktu widzenia talmudystów każdy żyd jest bowiem usprawiedliwiony z każdej zbrodni dokonanej wobec osoby nie będącej żydowskiej proweniencji.

 

- Nie pozwolimy, aby terror dyktował nam, jak mamy żyć - oświadczył amerykański kongresmen o żydowskich korzeniach David Cicilline, wspomagając swoim głosem Laudera, skarżącego się, iż żaden żyd nie może spokojnie chodzić ulicami europejskich miast, żeby nie być narażonym na obrazę, poniżenie, a nawet śmierć.

 

- Znowu, tak jak w latach 30. wielu europejskich żydów żyje w strachu - perorował, jakby tej atmosfery wzajemnej wrogości, nieufności, niezrozumienia i braku poszanowania nie wywoływali sami żydzi. Więcej nawet - jako podżegaczy wojennych wymienił Iran i Libię, natomiast izraelskich okupantów Strefy Gazy zaprezentował jako ofiary palestyńskiego terroru.

 

- Pytam, gdzie są w tym wszystkim Stany Zjednoczone? - zwrócił się do władz w Waszyngtonie, apelując o solidarność z rządem w Tel Awiwie. Jego zdaniem Stany Zjednoczone powinny być liderem w tępieniu przejawów antysemityzmu, natomiast wszelkie przejawy myśli narodowej - potępione jako niebezpieczne i zagrażające funkcjonowaniu społeczności żydowskich, co w pełni przejawiło się w stwierdzeniu Rogera Cukiermana, iż "antysyjonizm to antysemityzm" [sic!].

 

Rzecz jasna tradycyjnie obydwaj panowie rozpoczęli swoje wywody od przypomnienia nazistowskich zbrodni na żydach. Fakt, iż analogicznych zbrodni dokonują obecnie na narodzie palestyńskim, dyplomatycznie umknął uwadze zarówno ich, jak i przewodniczącego połączonych izb.

 

Anna Wiejak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną