Wojny tytoniowe na Ukrainie

0
0
0
/

A to się narobiło!

 

Słuchając pana Pawła Kowala, co to z niejednego komina wygartywał, bo i w PiS-ie pisiował i w Ministerstwie Spraw Zagranicznych przy ekipie skompletowanej przez „Drogiego Bronisława” uczył się politykować zagranicznie, potem zorientował się, że nie PiS, nie MSZ, tylko „Polska jest Najważniejsza” i zaczął kolaborować z Joanną Kluzik-Rostkowską, Elżbietą Jakubiak i Michałem Kamińskim, który wtedy jeszcze tylko zewnętrznie przypominał prosięcie, potem szwendał się w „Polsce Razem” wraz z pobożnym posłem Gowinem, no a teraz, jak się wydaje, udał się do Canossy i zaoferował swoje służby Stronnictwu Amerykańsko-Żydowskiemu, które kręci lody nie tylko w naszym nieszczęśliwym kraju, ale również, a może przede wszystkim – na Ukrainie – więc słuchając pana Pawła Kowala moglibyśmy sobie pomyśleć, że na Ukrainie ściera się Jasna Strona Mocy z Ciemną Stroną Mocy.

 

Tymczasem na Ukrainie – jak to na Ukrainie - „w Urzędzie dają broń i władzę, a wkoło kraj, jak Zachód dziki”. Nie tylko zresztą „broń i władzę”, bo również i szmalec, nie tylko zresztą na Ukrainie – a jak się ma rodzinę na utrzymaniu, to trzeba brać, co dają i nie grymasić, zwłaszcza gdy europejskie alimenty przeszły koło nosa.

 

Toteż pan Paweł Kowal postawił na rację stanu, tyle, że ukraińską – cokolwiek by to miało oznaczać – i tak przekonująco to referował w rozmaitych telewizjach, że prawieśmy mu uwierzyli, że na tej Ukrainie to wszystko naprawdę. „Lecz tymczasem na mieście inne były już treście” i oto okazało się, że Służba Bezpieki Ukrainy właśnie wezwała bojowników „Prawego Sektora”, którzy nie tylko zorganizowali Majdan, ale przede wszystkim przydali mu niezbędnego dramatyzmu – żeby „złożyli broń”.

 

Rzecz w tym, że o ile ukraiński prezydent Piotr Poroszenko, do którego niedawno łasił się przegrany Bronisław Komorowski, pewnie w nadziei na jakąś posadę w imperium czekolady – otóż o ile ukraiński prezydent Piotr Poroszenko, jak to mówią - „robi w czekoladzie”, to „Prawy Sektor” najwyraźniej nie tylko robi w „mokrej robocie”, ale też „robi w papierosach”. Te papierosy, w których „robi”, musi przerzucać do tej części Europy, która, kierując się antynikotynowymi uprzedzeniami wybitnego przywódcy socjalistycznego Adolfa Hitlera, nakłada na wyroby tytoniowe wysoką akcyzę, wskutek czego ich cena wielokrotnie przekracza koszty produkcji, więc – jak mówiło się przed wojną w sferach kupieckich na warszawskich Nalewkach - „biznes sze kręczy”. Tak się przy tym złożyło, że najwygodniejszym miejscem do przerzutu nikotynowej kontrabandy okazała się Ruś Zakarpacka, a konkretnie – rejon Mukaczewa.

 

Warto przypomnieć, w jaki sposób ten obszar stał się częścią Ukrainy. Otóż na skutek traktatu w Trianon narzuconego Węgrom przez mocarstwa Ententy 4 czerwca 1920 roku w charakterze kary za uczestnictwo Węgier w I wojnie światowej po niewłaściwej stronie, w następstwie którego Węgry utraciły dwie trzecie terytorium państwowego, Zakarpacie zostało przyłączone do Czechosłowacji. Po II wojnie światowej Józef Stalin przyłączył ten obszar do ZSRR, darowując go Ukraińskiej Republice Sowieckiej. Wygląda na to, że płomienni dzierżawcy monopolu na patriotyzm w Polsce, przynajmniej w kwestii Zakarpacia, stoją na nieubłaganym gruncie stalinowskich przetasowań terytorialnych. Taki wniosek można by wyciągnąć choćby z potępienia, z jakim w tych kręgach spotkał się postulat węgierskiego premiera Wiktora Orbana, by Ukraina Zakarpacka uzyskała w ramach państwa ukraińskiego autonomię, z której skorzystaliby tamtejsi Węgrzy.

 

Ale pewnie z tego samego powodu Zakarpacie zostało poddane kontroli Prawego Sektora, który nie tylko stosuje na tamtejszej ludności swoje wypróbowane metody, przy okazji wykorzystując tę sytuację do zorganizowania kontrabandy. I wszystko – jak powiadają gitowcy – „grało i kolidowało” - ale z jakichś tajemniczych powodów

 

Amerykanie postanowili skasować nie tylko Prawy Sektor, ale również innych płomiennych bojowników o niepodległość Ukrainy i rządy nad tym nieszczęśliwym krajem powierzyć niepodzielnie tak zwanym „naszym sukinsynom”, w rodzaju premiera Arszenika Jaceniuka, prezydenta Poroszenki, co to „robi w czekoladzie”, no i oczywiście Michałowi Saakaszwiliemu, odeskiemu gubernatorowi, którego ekipie rząd amerykański nawet bezpośrednio wypłaca pensje.

 

Toteż Służba Bezpieki Ukrainy postanowiła zakarpacką „drogę tytoniową” zablokować, na co Prawy Sektor odpowiedział ogniem. Ciekawe, po której stronie opowiedzą się teraz amerykańscy instruktorzy – czy poprą Arszenika, czy prawy Sektor, bo – jak mawiał Klucznik Gerwazy - „wygraj w polu, a wygrasz i w sądzie”, ale przede wszystkim - z jakiego klucza będzie ćwierkał nam pan Paweł Kowal? 

 

Stanisław Michalkiewicz

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną