Czy możemy uciec od narodu szlacheckiego?
/
Z polskością jest coraz gorzej. Dajemy się wynaradawiać. Niektórzy wynaradawiają się sami. Dominuje ten sposób wynarodowienia, który kiedyś uznawany był za najgorszy typ zdrady narodowej – scudzoziemczenie duszy. Ilu jest faktycznie jeszcze Polaków w Polsce? Jak wielu jest, mówiąc językiem Prymasa Tysiąclecia, dzieci narodu polskiego, które mówią po polsku, ale już nie wiedzą co to jest Polska i polskość?
Cóż to jest ta polskość?
Napisałem na ten temat książkę pt. „Odzyskać polskość”. Jest to trzecia pozycja w serii „Obudź się Polsko” po książkach: „Odzyskać wolność dla Polski i Polaków” i „Odzyskać niepodległość”.
Jakub Wojas w artykule pt. „Szlacheckie korzenie chłopskiego narodu” opublikowanym we „Frondzie Lux” (cytaty za: http://frondalux.pl/szlacheckie-korzenie-chlopskiego-narodu/ ): twierdzi, że nie uciekniemy old narodu szlacheckiego, że polskość to w istocie szlacheckość, że polskość to musi być szlacheckość. Z tym należy się zgodzić.
Przytoczmy kilka jego uwag.
Pisze: „przez cały okres trwania Rzeczpospolitej Obojga Narodów nie wykształcił się model polskości niezwiązany ze szlacheckością”.
Stwierdza: „Mieszczaństwo, a tym bardziej chłopi, doskonale zdawali sobie sprawę, że walka o pozycję i wpływy w państwie będzie niezwykle trudna i kosztowna. Dlatego o wiele bardziej racjonalne było wejście do stanu szlacheckiego, niż konkurowanie z nim”.
Zauważa: „przez cały okres I Rzeczpospolitej niższe warstwy nie tworzyły odrębnej formy polskości, tylko wpisywały się w tę stworzoną wcześniej przez szlachtę”.
Mówi: „Upadek Rzeczpospolitej Obojga Narodów – państwa szlachty – winien jednakże po pewnym czasie doprowadzić do głosu zamieszkującą te ziemie, acz milczącą dotychczas, chłopską większość. To przecież ona mogła teraz tworzyć własny model polskości. Tak się jednak nie stało”.
Opisując wzrastającą pod koniec I Rzeczpospolitej rolę magnaterii, a potem jej odejście w cień w XIX w. Wojas wyciąga następujące wnioski: „Tym samym wpływ na sprawy narodowe, a w konsekwencji rząd dusz nad Polakami, zaczął przejmować już ktoś inny. Nie byli to jednak nadal ani chłopi, ani mieszczanie, lecz wciąż szlachta, tyle że średnia oraz drobna”.
Zaborcy, jak zauważa Wojas, uznali, że dobrym sposobem spacyfikowania buntującej się przeciw nim szlachty jest przeciwstawienie jej chłopów. Zaczęli ich więc przekupywać – próbowali przeciągnąć ich na swoją stronę.
„Zaborcy sądzili – pisze Wojas – że w ten sposób uda im się przeciwstawić chłopów szlachcie. Chłop za wolność, ziemię i możliwość awansu społecznego miał stać się wiernym poddanym króla Prus, cesarza Austrii lub cara Rosji. Założenie z pozoru wydawało się słuszne. Do tej pory chłop za Polaka się nie uważał. Był tutejszy, katolik, ale Polakiem w jego mniemaniu – co było zgodne ze stanem faktycznym – był pan we dworze. Ku zdziwieniu pomysłodawców plan okazał się jednak porażką. Wielu chłopów przyjęło uwłaszczenie z niedowierzaniem, gdyż to nie właściciel gruntów ich uwalniał, lecz jakiś nakaz z daleka. Brak opieki ze strony dworu był ponadto w wielu rodzinach powodem do zmartwień. Gwałtownie wzrosła liczba ludzi bez stałego zatrudnienia, nieprzystosowanych do samodzielnego życia. Byli jednak i tacy, którzy w nowej sytuacji dostrzegli swoją szansę, lecz zupełnie nie po myśli zaborców”.
Co się stało? Gdy coraz więcej chłopów osiągało sukces nie występowali przeciwko szlachcie czy Polsce. Chłopi w tym momencie się spolszczali.
„W ten sposób – stwierdza Wojas – chłopstwo stawało się szlachtą. Teraz nie potrzebowało urzędniczego glejtu, wystarczał mu dwór, majątek i ziemiański styl życia. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego chłopi, którzy osiągali sukces, nie pozostawali sobą? Dlaczego decydując się na polskość, nie starali się budować jej nowej wersji – swojej, przaśnej, chłopskiej?”.
Wojas wprost nie odpowiada na to pytanie, ale odpowiedź wynika z jego tekstu. Opisuje on przy okazji polonizację liczny cudzoziemców, którzy z różnych powodów przybywali w XIX w. do Polski i często już w pierwszym pokoleniu utożsamiali się z Polską i czuli się Polakami.
Wojas pisze: „Prof. Andrzej Zoll, którego wybitna prawnicza rodzina doświadczyła takiego procesu polonizacji w XIX wieku, wskazuje w swojej książce, że był to przede wszystkim wynik małżeństw cudzoziemców z patriotycznie nastawionymi Polkami. Niewątpliwie miało to znaczenie, jednakże podobny proces dotyczył również chłopstwa, dla którego nie było szans na małżeństwo z kimś ze stanu szlacheckiego. Tutaj główną rolę grała kultura szlachecka, której powab został szczególnie wyraźnie uchwycony w Trylogii Henryka Sienkiewicza. Ubogie chłopstwo, którego przodkowie dostawali od szlachty srogie baty, nagle na swoich idoli wybrało Skrzetuskiego, Kmicica i Wołodyjowskiego. Zafascynowano się szlachecką tradycją, kulturą, husarią, bitwami i zwycięstwami. Dla cudzoziemca i dla coraz światlejszego chłopa polski szlachcic ze swoim rycerskim etosem był najlepszym odzwierciedleniem narodu”.
Stwierdza też: „Kolejnym czynnikiem prowadzącym do polonizacji była fascynacja typowo szlacheckim stylem życia. (...) Taki dwór jako siedziba polskiego rycerza, pełen wielowiekowych pamiątek, wśród których kultywowano tradycje walki o Polskę oczarowywał cudzoziemców i imponował ukąszonym Sienkiewiczem chłopom”.
Z jednym tu zdecydowanie nie można się zgodzić. Wojas stawia znak równości pomiędzy chłopami i cudzoziemcami tak jakby zakładał, że chłop polski tak jak cudzoziemiec z Polską i polskością nie miał nic wspólnego.
Chłop polski zawsze był Polakiem, może nie do końca tego świadomym i nie do końca ukształtowanym w swojej polskości, ale jednak. Jak sam Wojas zauważa szlachta nie brała się znikąd. Ginęła masowo w wielkich bitwach, niekiedy umierała bezpotomnie, a na to miejsce przychodzili chłopi, którzy byli już gotowi spełniać jej rolę.
Chłop polski, jak już pisałem, żył obok szlachcica, miał z nim liczne kontakty. To szlachcic, dwór, był jego nauczycielem, wzorem. Był jednak jeszcze jeden bardzo ważny, jeżeli nie ważniejszy czynnik: Kościół, wiara.
Katolicyzm w Polsce był „do szpiku kości” polskim katolicyzmem. Kościół Rzymskokatolicki był w Polsce polskim Kościołem. Dla chłopa w Polsce, który był zawsze religijny parafia była swoistą, niekiedy jedyną, szkołą, miejscem gdzie zyskiwał formację nie tylko religijną. Kapłan, który często był z chłopów i z chłopami się świetnie dogadywał wpajał im nie tylko zasady wiary i moralność, ale również polskość. Stan duchowny w Polsce spełniał ważną rolę w bardzo wielu porządkach i był już nie tyle równy szlachcie, ale w wielu perspektywach, również społecznej, stał ponad nią.
Kapłani uczyli chłopów szlacheckości, przygotowywali ich do tego, by weszli w warstwę szlachty.
Kultura chłopska wyznaczana była w Polsce i korygowana przez polskość szlachecką, w której ci chłopi tak przez szlachtę jak i duchowieństwo byli zanurzani.
Chłopi zawsze byli w Polsce tą podstawową narodową substancją, bez której szlachta i duchowieństwo nie mogły istnieć. W późniejszym okresie, gdy szlachta, a nawet duchowieństwo zdradzali chłopi zajmowali ich miejsce i strzegli Polski i polskości. Wiele elementów polskości wtedy gubili, bo jednak jej pełnia była tylko w szlachcie.
Powyższy tekst to fragment książki Stanisława Krajskiego pt. „Odzyskać polskość”
Książkę „Odzyskać polskość” (stron 151) najprościej nabyć (w cenie 25,00 zł razem z kosztami wysyłki) pisząc na maila: savoir@savoir-vivre.com.pl lub dzwoniąc pod numer: 601-519-847.
Źródło: Stanisław Krajski