Czkawka polskich majdanowców
Pamiętamy, kto z polskich dziennikarzy czy polityków nosił pomarańczowe szaliki w czasie pierwszego Majdanu. Nie uszło nam z pamięci, kto przy drugiej odsłonie przetasowania oligarchów, zwanego rewolucją godności, krzyczał bez opamiętania banderowskie „Sława Uhrainie”.
Wczorajsza noc musiała być dla nich wszystkich wyjątkowo ciężka. Przez lata uświadamiali większości zdroworozsądkowych Polaków, że powinni otworzyć się na Ukrainę i Ukraińców, bo ... wiadomo „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy”. Na szczęście tylko nieliczni z nas dali się wciągnąć w amok bezgranicznej miłości do Kijowa.
A nie było łatwo. W mediach przygniatająca liczba materiałów, czy komentarzy była nieznośnie proukraińska. Był też jeden plus tego dziczałego włażenia do łóżka banderowców. Zobaczyliśmy na własne oczy kto jest kim w Polsce. Zaczynając od polityków, których przestały interesować sprawy Polaków i Polski i byli gotowi przekazać miliardy przyjaciołom z Kijowa. Nie poszły miliardy, ale „braterstwo broni” sprawiło, że lekką ręką Komorowski, Kopacz, przy akompaniamencie Prawa i Sprawiedliwości, dali Ukraińcom setki milionów.
Brakuje w służbie zdrowia? Brakuje w edukacji? Nie ma na politykę prorodzinną? Nie szkodzi. Politycy PO i PiS uznali, że nasze bolączki są nieważne wobec potrzeb ukraińskich. Już widzę, jak te nasze pół miliarda trafiło na bieżące potrzeby bankrutującej Ukrainy. Trafiły na konta oligarchów i opłacanych przez nich polityków w Kijowie.
Ech, ta polska naiwność. Ta wiara w międzymorza. Ten graniczący z chorobą psychiczną wschodni mesjanizm, który za każdym razem kończy się tym samym. Więksi i bogatsi wysyłają nas na pierwszy front. Jak już zrobimy swoje to na wyczyszczone przedpole wchodzą i robią interesy mądrzejsi i sprytniejsi. Ci, którzy nie mówią, a robią. A nam pozostaje dumne wypinanie klatki i mówienie, że to od nas się zaczęło. A wcześniej czy później nasi bracia z I Rzeczypospolitej i tak nam podziękują.
Po pierwszym Majdanie i występach w pomarańczowych szalikach pozostający w ekstazie ludzi obozu solidarnościowego od Juszczenki dostaliśmy specjalny prezent - restytucję banderyzmu. To od sojusznika Juszczenki zaczęła się gloryfikacja bandyty Bandery, Szuchewycza i innych nazistowskich zbrodniarzy, kolaborantów Hitlera, odpowiedzialnych za śmierć setek tysięcy Polaków. A przecież ta nowa – jak wygadywali bzdury jakby upici ukraińskim bimbrem politycy PO i PiS – już tak mało sowiecka Ukraina miała być otwarta na współpracę z nami. Miała być europejska.
Europejska z nazistami od Bandery? Po przegnaniu przez Ukraińców w wolnych wyborach brunatnych przyszła do Kijowa ekipa nastawiona bardziej na współpracę z Rosją, choć nie zamykająca sobie drzwi na zachód. Kłótnia w obozie mafiozów-oligarchów sprawiła, że po kilku latach doszło do przetasowania na górze. Gra toczyła się przecież o miliardy. O nic więcej. Wbrew temu czym karmili nas rodzimi propagandziści.
Rewolucja godności? Śmiechu warte. Ale garstka patriotów ukraińskich z polskim obywatelstwem wymusiła powtórny kierunek na wsparcie drugiego już przewrotu na Ukrainie. Pamiętamy te szumne zapowiedzi, że ten drugi Majdan to jest ta nowa jakość. Europejczycy i propolsko nastwieni notable w Kijowie. Znowu mieliśmy jazgot w mediach. I to tych liberalnych z jednej i – o zgrozo – tzw patriotycznych z drugiej. Ramię w ramię z Majdanu nadawała Tadla w kamizelce kuloodpornej ze „Smyka”. Do pieca dokładała dziennikarka Wiadomości - Ukrainka Maria Stepan. Oczkami przewracał redaktor Kraśko.
Po drugiej stronie rzekomej barykady na Majdanie koczowali redaktorzy z TV Republika z młodym Wildsteinem na czele oraz mediów ze stajni redaktora Tomasza Sakiewicza. Tych podobno polskich. A publicyści? Aż zaroiło się w mediach od przyjaciół braci Ukraińców. Zachwytom nad drugiem Majdanem nie było końca. Powstał dysonans między tym, co oficjalne, a tym jak komentowali wydarzenia zwykli Polacy. I tak jak za tzw. „pomarańczowej rewolucji”, tak i za tej drugiej hucpy zwanej „rewolucją godności” większość z nas miała co najwyżej stosunek neutralny do pałacowego przewrotu w Kijowie. Zwyciężył zdrowy rozsądek i nie poddawanie się emocjom. Dziś większość z nas może, stojąc na przeciwko lustra, spojrzeć sobie w oczy. Nie poddaliśmy się proukraińskiej propagandzie. Wiedzieliśmy, że nic z tego dobrego dla Polski nie będzie. Nasze władze dadzą z naszych pieniędzy wiele kijowskim kumplom, a my z tego poza luką w budżecie nie będziemy mieli nic.
Równo za dwa miesiące wybierzeny nowy parlament. Warto pamiętać, którzy z polityków wciągali nas w rozgrywki na Ukrainie. Którzy wypowiadali te obrażające rodziny rzezi wołyńskiej „Sława Uhrainie”. Wybierajmy rozsądnie odrzucając 25 października tych, którzy bardziej kochają Ukrainę niż swoją ojczyznę Polskę.
Wanda Grudzień
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl