Zniszczone archiwalia i zmowa milczenia nie pozwalają na ujawnienie ta-jemnic Komendy Stołecznej MO i Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrz-nych w latach 1975–1990

0
0
0
W cieniu centra-li. Struktury pionu SB Komendy Stołecznej MO i Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych w latach 1975–1990
W cieniu centra-li. Struktury pionu SB Komendy Stołecznej MO i Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych w latach 1975–1990 / ipn.gov.pl

Nakładem Instytutu Pamięci Narodowej ukazała się praca „W cieniu centra-li. Struktury pionu SB Komendy Stołecznej MO i Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych w latach 1975–1990" autorstw Patryka Pleskota.

Jak informuje autor pracy w swoim wstępie „celem książki jest ukazanie – w ogólnym zarysie – ewolucji strukturalnej pionu SB Komendy Stołecznej MO (KS MO) i Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych (SUSW) w latach 1975–1990. Przyjęte ramy chronologiczne nie powinny budzić większych wątpliwości. W połowie 1975 r. przeprowadzono głęboką reformę administracyjną kraju, w wyniku której powstało 49 nowych województw – w tym województwo stołeczne; z kolei rok 1990 to po prostu moment rozwiązania struktur SB".

 

Zdaniem Patryka Pleskota „od strony źródłowej próba rekonstrukcji struktury i scharakteryzowania działań KS MO/MO w okresie 1975–1990 przypomina błądzenie po omacku. Co prawda w zasobie archiwalnym IPN można znaleźć łącznie kilka tysięcy sygnatur odnoszących się – bezpośrednio lub pośrednio – do stołecznego pionu SB w omawianym okresie, jednak trudno na ich podstawie zbudować jakikolwiek spójny obraz. Zdecydowana większość tych dokumentów to mało istotne materiały administracyjne czy bardzo szczegółowe sprawy personalne. Przeważnie dotyczą zresztą MO i jednostek pokrewnych. Nawet źródłowa „żyła złota", jaką mógłby wydawać się zachowany komplet numerów biuletynu wewnętrznego SUSW (wychodzącego od 1983 do 1989 r.) rozczarowuje, gdyż skupia się niemal wyłącznie na pionie milicyjnym".

 

Według Patryka Pleskota w omawianym okresie „w przeciwieństwie do wcześniejszych dekad brakuje materiałów sprawozdawczych: miesięcznych i rocznych. Jedynie szczątkowo zachowały się informacje dzienne. Trudno wyszukać źródła o jakiejkolwiek większej wartości poznawczej. Nie ulega wątpliwości, że stopień zniszczenia dokumentacji wytworzonej w ciągu ostatnich kilkunastu lat funkcjonowania PRL jest większy niż w przypadku starszych materiałów".

 

Trudnością w pisaniu o SB jest to, że „specyfiką tematów związanych z nurtem „esbeckim" jest praktyczna niemożność dotarcia do innych źródeł niż archiwalne – szczególnie takich jak relacje świadków. Problem jest znacznie mniejszy, kiedy pragnie się zbadać skutki działań aparatu represji: wtedy można namówić na rozmowę opozycjonistów lub inne osoby w jakiś sposób poszkodowane. Jeśli jednak głównym przedmiotem badań jest sama SB, historyk z reguły na trafia na mur milczenia ze strony jej byłych funkcjonariuszy. Trudno liczyć na to, że podzielą się oni informacjami na temat swojej przeszłości zawodowej. Typową reakcją na próbę nawiązania kontaktu i zdobycia relacji jest, w najlepszym wypadku, grzeczna odmowa i zasłanianie się niepamięcią. Nawet wtedy, gdy wyjątkowo mur uda się przebić, relacje tej kategorii świadków historii okazują się najczęściej mało znaczące, ogólnikowe albo przesadnie subiektywne, a nawet wręcz wątpliwe. Nie oznacza to bynajmniej, by historyk – który powinien starać się docierać do wszystkich możliwych, choćby najbardziej wątpliwych źródeł – mógł z góry rezygnować z tych wysiłków. W przypadku autora tej książki zakończyły się one jednak niepowodzeniem".

 

Patryk Pleskot uważa, że „nieliczni funkcjonariusze SB, którzy zdecydowali się na wydanie wspomnień, skupiają się – ze zrozumiałych zresztą względów – na wylewaniu żalów na niewdzięczność III RP, a nie na opisywaniu swej pracy".

 

Jak ujawnia historyk z IPN, w pisaniu o SB problemem jest też „różny stopień zachowania dokumentów wytworzonych przez poszczególne jednostki. O ile materiały dotyczące np. Wydziału Paszportów czy Wydziału „C" zachowały się nie najgorzej (choć tylko dla niektórych lat), o tyle znacznie gorzej wygląda sytuacja w przypadku struktur wydziałów operacyjnych, zwłaszcza pionów III i IV. To zaburzenie proporcji grozi stworzeniem skrzywionego obrazu, w którym jednym komórkom poświęci się więcej miejsca i zaproponuje głębszą analizę, inne zaś zostaną potraktowane pobieżnie i ogólnikowo".

 

W pracy Patryka Pleskota „szczególnie istotne może się okazać dostrzeżenie w aktywności KS MO/SUSW długiego cienia centrali MSW, mieszczącej się przecież w Warszawie. „Ciążenie" centrali sprawiało, że warszawska SB niejako automatycznie była spychana na boczny tor, choć owa bliskość mogła mieć też pozytywne strony w postaci łatwiejszego niż w przypadku innych województw dostępu do „góry". Na kolejnych stronach książki warto zwrócić uwagę na tę specyfikę województwa stołecznego, przejawiającą się, chociażby w niejasnym podziale kompetencji między jednostkami centrali MSW i stołecznego pionu SB. Zjawisko to zostało już zresztą zauważone w innej książce autora dotyczącej działalności kontrwywiadu PRL".

 

Jak przypomina w swojej pracy Patryk Pleskot „struktury warszawskie były angażowane (jako pomocnicze) w operacje prowadzone przez centralę. W ten sposób stołeczna SB uczestniczyła (w różnym zakresie) w najważniejszych przedsięwzięciach aparatu represji: od inwigilacji Komitetu Obrony Robotników (KOR), przez rozpracowywanie liderów „Solidarności" przed i po 13 grudnia 1981 r., aż po zabezpieczanie wizyt międzypaństwowych".

 

W pracy historyka z IPN „w rozdziale pierwszym starano się odtworzyć ogólną ewolucję strukturalną i kadrową pionu SB KS MO/SUSW na tle zmian zachodzących w całym MSW. W drugim spróbowano przyjrzeć się z nieco bliższej perspektywy poszczególnym jednostkom tego pionu. Trzeci skupia się na formach działania: przede wszystkim na liczbie i rodzaju spraw operacyjnych czy charakterystyce sieci agenturalnej. W czwartym znalazły się opisy niektórych aspektów działalności komendy/urzędu „od kuchni" ukazujące – w takim stopniu, w jakim jest to możliwe – wewnętrzne problemy instytucji. [...] w rozdziale czwartym próbował wniknąć jeszcze głębiej „pod powierzchnię" źródeł, unikając jednocześnie powtarzania wątków. Ostatni, piąty rozdział jako jedyny ma układ wybitnie chronologiczny – omawia bowiem burzliwe czasy transformacji ustrojowej lat 1988–1989. Skupia się więc kosztem układu problemowego, na zmianach zachodzących kolejno w tych wyjątkowych miesiącach".

 

Jan Bodakowski

Źródło: JB

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną