Więzień Auschwitz numer 39551 - recenzja

0
0
0
/ fot. Michał Miłosz

„Gdy weszliśmy, zabrali nam nasze nazwiska, nadali numery i poszliśmy do umywalni, gdzie dostaliśmy ubrania więzienne – koszule, spodnie i buty, które natychmiast nam ukradziono. Musieliśmy je ukraść z powrotem. Buty składały się z drewnianej podeszwy ze skórzanym paskiem na górze. Nie było skarpetek. Ogolili nam głowy. Potem poszliśmy do fotografa. Głowa oparta o pręt wystający ze ściany. Z lewej. Z prawej. Z przodu. Bach, bach, bach, załatwione w trzydzieści sekund. Wiesz, wtedy jeszcze nie robili tatuaży. Dlatego robili zdjęcia. Kiedyś myślałem o tym, by wydać dziesięć dolarów, by mieć wytatuowany numer – ładny i schludny. Wiesz, ludzie chcą je zobaczyć. Zawsze są zawiedzeni, kiedy pokazuję pusty nadgarstek, tak jakbym faktycznie tam nie był. Ale zmieniłem zdanie. Zapomnijmy o tym. Nie potrzebuję tatuażu, by wiedzieć, gdzie byłem. Powiem ci zabawną historyjkę o esesmanach i ich tatuażach. Niemcy myśleli, że są bardzo sprytni. Wielu esesmanów i innych Niemców miało wytatuowaną pod le

Tak zaczyna się obozowa historia utalentowanego sportowca (pływaka i waterpolisty) Henryka Zgudy. Który w czasie niemieckiej okupacji dzięki tym „Europejczykom” zza zachodniej granicy rozpoczął więzienną wędrówkę po obozach Auschwitz (stając się więźniem numer 39551), Buchenwald, Flossenbürg i Dachau. Jak sam mówił wielokrotnie mógł zginąć, a przeżył właściwie cudem. Często dzięki napotkanym na swojej drodze życiowej przyjaciołom. Historia Henryka Zgudy zaczyna swą opowieść od przedwojennego Krakowa. Mówi o życiu w ubogim domu koło krakowskiego dworca, o beztroskiej, choć biednej młodości i o sportowym współzawodnictwie. Był bowiem zapalonym pływakiem i waterpolistą, osiągając w tych dyscyplinach bardzo dobre wyniki. Wszystko to przerwała wojna i niemiecka okupacja. Przeżył zarówno Oświęcim, jak i trzy kolejne obozy koncentracyjne. Wojenna zawierucha uczyniła życie pasmem tragicznych i szczęśliwych zdarzeń, które złożyły się na niezwykłą epopeję. Szczęśliwie dożył „wyzwolenia” przez Armię Czerwoną. Na początku PRL-u, gdy stalinizm stał się doktryną nowej i „demokratycznej” Polski, a system zaczął zaciskać pętlę na szyi Polaków, nasz bohater postanowił wybrać prawdziwą wolność i uciekł na Zachód. I tak zaczął się ostatni już, amerykański etap historii Henryka Zgudy. Ciekawe, że do Nowego Yorku i Nowego Świata Zguda przypłynął, nie znając zupełnie języka angielskiego. Mimo to poradził sobie w nowej rzeczywistości, jednak w tym odnalezieniu swego miejsca znowu pomogło mu pływanie. Na podstawie wspomnień i szeregu rozmów z samym Zgudą, a po jego śmierci z żoną, autorka książki stworzyła portret wspaniałego człowieka o równie barwnych, co zagmatwanych i tragicznych losach, jakie stały się w XX wieku udziałem dziesiątek tysięcy Polaków. Człowieka, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Przetrwał wojnę, niemiecką okupację i cztery obozy koncentracyjne, początek stalinizmu w Polsce i całkowitą zmianę życia po ucieczce do Stanów Zjednoczonych. Cały czas będąc Polakiem i sportowcem.

Autorka książki - Katrina Shawver to blogerka, pisarka i dziennikarka z ponad dwudziestoletnim stażem. Absolwentka kierunków anglistycznych i nauk politycznych na University of Arizona, która przypadkiem została pisarką. Otóż przygotowując cykl artykułów dla „The Arizona Republic” całkowicie przypadkiem poznała Henryka Zgudę. Historia polskiego więźnia Oświęcimia wydała się jej tak fascynująca, że postanowiła napisać swoja pierwszą książkę, za którą otrzymała liczne nagrody, a sama książka stała się bestselerem. Pytanie ile takich historii stało się udziałem Polaków, a niestety nigdy nie zostały ani opisane, ani sfilmowane.

Źródło: Michał Miłosz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną