Czyrak na d... i znieczulica dochtora z oskarżeniem o antyciapatyzm w tle

0
0
0
/ screen youtube

Mamy nową aferę. Otóż rzekomo (przyjąłem tryb przypuszczający, ponieważ jest to niepotwierdzona, niczym nie nagrana relacja jednej osoby, a do tego zawsze należy podchodzić ostrożnie, bo drugą stronę stać na najlepszych prawników) lekarz wyciął pewnej dziewczynie bolesny czyrak na tyłku. Jednak była ona do tego stopnia niezadowolona, że postanowiła ona się poskarżyć dyrekcji warszawskiego Szpitala na Solcu, Rzecznikowi Praw Pacjenta i Okręgowej Izbie Lekarskiej. Za co? Za niską jakość obsługi oraz rasistowskie przejawy islamofobii.

Po pierwsze primo (jak powiedział klasyk) „Było tak: pojechaliśmy na wakacje do Dubaju, było ciepło i cudownie, aż do czasu kiedy na moim ciele pojawił się potwornie bolesny i wciąż powiększający się ropień. Po konsultacji w miejscowym szpitalu uznałam, że zamiast zostać dłużej aby poddać się operacji, szeregowi badań i obserwacji wolałabym jednak wrócić jak najszybciej do Warszawy i w znanym miejscu zwanym domem zająć się swoim zdrowiem” - żali się pani Maria. Cóż na karb młodego wieku składam naiwne przekonania o polskiej służbie zdrowia. Owszem są takie kraje, jak Ukraina, Afganistan, Somalia, czy Bangladesz, ale Emiraty Arabskie, czy Arabia Saudyjska mają nieporównywalny standard medyczny z naszą kochaną Bolandą.

„Po wylądowaniu w Warszawie dostałam gorączki - to był znak, że trzeba jak najszybciej jechać na SOR. Na znanym mi już SORze w Szpital na Solcu czekałam ponad cztery godziny (teraz wiem, że w sumie miałam szczęście, że tak krótko) w bólu, gorączce i dreszczach, leżąc na skajowej kanapie przykryta kurtkami. Nikt się nie zainteresował, żeby przynajmniej zmierzyć mi temperaturę”. - cóż dalej widzę ewidentny brak zrozumienia dla procedur medycznych w naszym pięknym kraju. Cóż to są cztery godziny czekania. Mnie z podejrzeniem złamania kończyny dolnej trzymali tylko dziewięć godzin. Co prawda nie w szpitalu na Solcu, tylko na SOR-ze szpitala mokotowskiego. I też bolało jak cholera. I też wszyscy mieli to gdzieś. Taki kraj. Tacy lekarze. Co więcej niejeden idąc na SOR nie doczekał nawet sklasyfikowania, tylko przeniósł się na tamten świat, bo nawet go nie zdążyli przebadać. Lekarze nawet jak zaszyją połowę narzędzi w pacjencie to są niewinni. Gorzej, gdyby któryś z nich skutecznie leczył ziołami i metodami naturalnymi, to takich odszczepieńców środowisko od razu wywala.

„W końcu pojawił się chirurg, który po krótkiej obserwacji powiedział, że zrobimy zabieg w znieczuleniu miejscowym. Zapytałam tylko czy to będzie boleć, bo w Dubaju usłyszałam, że takie rzeczy robi się w lekkiej narkozie, żeby nie narażać pacjenta na ogromny ból. Chirurg odpowiedział, że tylko wkłucia będą bolesne, ale że w ogóle to potrwa w sumie 30 sekund i pojadę sobie jeszcze dziś do domu i będzie cudownie. Niestety szybko się okazało, że zostałam oszukana, że ból jest nie do zniesienia i że trwa i trwa i trwa”. Cóż odporność na ból jest kwestią indywidualną. Jedna będzie krzyczała przy pobieraniu krwi z palca (sam to słyszałem na ortopedii starego szpitala w Sieradzu), drugi przy otwartym złamaniu dalej będzie twierdził, że w sumie to prawie nic się nie stało. Najgorszy ból jaki miałem w życiu to wyciąganie nerwów zębowych przez tureckiego praktykanta w zespole opieki zdrowotnej dla studentów Uniwersytetu Łódzkiego, czyli osławionej Palmie. Też na znieczuleniu miejscowym. A co do narkozy – dziewczyno po pierwsze narkoza kosztuje (i dlatego NFZ jej nie lubi), po drugie nie ma anastezjologów (więc jako narkozę mogłaby otrzymać kolęndy w wykonaniu sióstr Godlewskich), po trzecie zakładanie śrub i ich wyjmowanie z kości też są robione na znieczuleniu miejscowym, a jest to nieporównywalnie bardziej skomplikowane, niż jakiś czyrak. I wreszcie po czwarte – ciesz się dziewczyno, że miałaś narkozy, bo przy naszych standardach medycznych mogłabyś zacząć iść w stronę światła na końcu tunelu. I niestety już się nie obudzić.

„Kiedy wrzeszczałam i szlochałam z bólu pan chirurg opowiadał mi o tym że nie lubi Arabów, a właściwie to „nienawidzi ciapatych”, że są brudni i śmierdzą (Serio??? Lekarz mówi takie rzeczy pacjentowi? W swoim miejscu pracy? W szpitalu w Warszawie?)”. Cóż tego mu nie udowodnisz. Nawet jak powiedział. Spokojnie, za rok, dwa sam będzie u owych ciapatych w Emiratach aplikował o posadę młodszego lekarza. Poza tym pewnie uznał, że jak skomentował jeden z internautów „dałaś dupy śmierdzącemu, brudnemu ciapatemu i masz, na co zasłużyłaś”. Cóż empatia u lekarzy występuje jedynie w szpitalu w Leśnej Górze. I tylko w serialu telewizyjnym, więc nie ma co się dziwić, że chamstwo, buractwo i pazerność to znaki rozpoznawcze tego zawodu.

„Kiedy było po wszystkim usłyszałam jeszcze: „A teraz wytrę Pani dupę” (czy tak nazywamy tę część ciała w medycynie???) oraz „prawie wszyscy się tu przez Panią porzygaliśmy”. Wyszłam z gabinetu i jeszcze długo płakałam z niemocy, ze złości i z ogromnego poczucia krzywdy, że zostałam tak potraktowana kiedy byłam najbardziej bezsilna i bezbronna. Co robić teraz? Gdzie to zgłaszać? Czy coś można w takiej sytuacji zrobić?” I tu dziewczyno ci współczuję, ale jako człek posunięty w leciech i przez to bardziej doświadczony powiem tak, możesz im skoczyć. A dokładnie skoczyć tam, gdzie pan możesz pana majstra w d… pocałować – jak mawiał Gołas w kabaretowym hicie z Michnikowskim i Kobuszewskim. Po prostu taki kraj i takie standardy „opieki zdrowotnej”. A lekarze są tak samo nienaruszalną kastą, jak politycy, czy prawnicy. A empatię mają na poziomie doktora Mengele i lekarzy – orzeczników ZUS-u. Wiem – sporo lekarzy znam. I ksywy „doktor łapówka” i „doktor śmierć” to niestety są z życia, a nie tylko ze skeczu Kabaretu Moralnego Niepokoju.

Źródło: facebook

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną