Nowa mistrzyni wpadek?

0
0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Youtube/Polskie Radio/zrzut ekranu

Wydawało się, że po Bronisławie Komorowskim nikt już nie ma szans, aby stać się mistrzem wpadek. Królował we wszystkich rodzajach – od wpadek językowych, poprzez sytuacyjne, aż do ortograficznych. Wszędzie był liderem. A jego ostatnia kampania prezydencka codziennie owocowała w przeróżne wpadki, które później w internecie nabierały swojego życia dzięki przeróżnym dowcipnym memom.

Teraz zapowiada się powtórka z rozrywki w wykonaniu pani wicemarszałek, kandydatki na prezydenta Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Co otworzy usta, to się myli, nieraz bardzo zabawnie, gdy dziękuje koleżankom i kolegom z PiS za wsparcie w tworzeniu drużyny, która idzie po zwycięstwo.

Pomimo promiennego uśmiechu lubi obrażać ludzi, tak jak to było na Pomorzu na spotkaniu z przedsiębiorcami. W dyskusji z jedną z uczestniczek stwierdziła, że sporo jest „prostych ludzi”, którzy nie rozumieją powodów podwyżek cen.  Ta wyższość elit nad zwykłym prostym, ciemnym ludem to trwała cecha obozu opozycji i wszystkich sprzyjających im celebrytów i tzw. autorytetów.  Lekceważące słowa i takie też zachowania wobec wyborców były częstym atrybutem Bronisława Komorowskiego podczas jego kampanii prezydenckiej.

Małgorzata Kidawa-Błońska ma jeszcze kilkumiesięczną drogę do finału wyborów, których termin nie został jeszcze oficjalnie podany, a już na swoim koncie ma zaliczone liczne wpadki.  Nie radzi sobie na polu polityki międzynarodowej. W styczniu okazało się, że nie wie do jakich struktur należy Komisja Wenecka zaproszona do naszego kraju przez marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. – Jak wizyta Komisji Weneckiej może być nielegalna? – pytała podczas wywiadu w TVN24 – To jest ciało unijne, a my jesteśmy członkami UE. Tylko że Komisja Wenecka nie jest organem Unii Europejskiej, ale organem doradczym Rady Europy. Kilka dni później przekonywała, że PiS chce wyprowadzić Polskę z Europy. „ Wy tak naprawdę niszczycie państwo, wyprowadzacie Polskę z Europy tylko po to, żeby bronić ludzi, którzy powinni być przez wymiar sprawiedliwości osądzeni” – mówiła w Sejmie.

Krytykowała Andrzeja Dudę za wstrzymanie się od wyjazdu na jerozolimską konferencję organizowaną przez  Mosze Kantora, na której nasz prezydent nie miał prawa zabrać głosu.  Kidawa-Błońska twierdziła, że dialog wymaga rozmowy z każdym. Dla niej Wladimir Putin jest premierem. – Jeżeli premier Putin będzie mówił, to, co będzie chciał powiedzieć, a nasz prezydent będzie w innym miejscu, to nie zmienia sytuacji. Tam padną słowa, na które trzeba zareagować.

W swoim antypisiźmie wpada w zaskakujące, zabawne pułapki, tak jak to podziękowanie koleżankom i kolegom z PiS za wsparcie oraz przekonywanie, że Jarosław Kaczyński interesuje się tylko Polską. - Jak wiemy, Jarosławowi Kaczyńskiemu nie zależy na świecie, na Europie. Jemu zależy tylko na Polsce. – twierdziła w rozmowie w TVN. Lepszej laurki prezesowi nie mogła wystawić.

Ale prawdziwy pokaz dała kandydatka na prezydenta odwiedzając Polonię na Wysp[ach Brytyjskich.  Wpadka goniła wpadkę. Wystarczyło spojrzeć na twarze osób towarzyszących Kidawie-Błońskiej, aby przekonać się,  ze lapsus był na tych spotkaniach wszechobecny. Pojechała do Wielkiej Brytanii wtedy, gdy ta opuściła Unię, a przekonuje zebranych, że rządzący chcą wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Trzeba przypomnieć, że to właśnie ona w 2017 roku mówiła, że masowa emigracja Polaków do Wielkiej Brytanii przyczyniła się do brexitu. Ale to nie wszystko, co działo się w Londynie. Przekonywała zebranych tam naszych rodaków, że nasz kraj „nie znajdzie nigdzie poza Unią sojuszników”, którzy będą wspierać nasze bezpieczeństwo. Kilka dni później polski rząd podpisywał umowę na zakup najnowszej generacji myśliwców F-35. Informowała także, że na polskich drogach stoją tabliczki zakazujące wjazdu do miejscowości osobom LGBT. W rzeczywistości miało to związek z happeningiem urządzonym przez lewicowego aktywistę Barta Staszewskiego, który przy znakach z nazwami miejscowości poumieszczał żelazne tabliczki z takim zakazem.  Słowa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej stały się pożywką dla świętego oburzenia dla jednego z polakożerców unijnych Guya Verhofstada.

Do tego trzeba jeszcze dołożyć zabawną wypowiedź kandydatki PO  o przekopie Mierzei Wiślanej. „Skoro natura tego przekopu nie zrobiła, to wydaje mi się, że to nie ma sensu. Gdyby natura chciała, żeby tam był przekop, toby był”. Jako żywo przypomina się wypowiedź Bronisława Komorowskiego podczas powodzi, że woda ma to do siebie, że wzbiera, a później odpływa do Bałtyku.

Trochę dużo tego, jak na początek. Tym dziwniejsze są w tym kontekście słowa Tomasza Siemoniaka: „Pani marszałek Kidawa-Błońska słynie z bardzo wyważonego języka, przemyślanych wypowiedzi”.  W PO widać wszystko jest względne. Żywią widocznie nadzieję, że dla pokonania Andrzeja Dudy wystarczy jedynie antypisowska naklejka. Wszystko wskazuje na to, że się pomylą.

Źródło: Iwona Galińska

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną