Przemysł aborcyjny pogłębia epidemię? Działaczka pro life o absurdach „cywilizacji śmierci”

0
0
0
/

Ostatnie doniesienia medialne wskazują, że aktywność aborcjonistek nie ustaje nawet w obliczu zagrożenia epidemią koronawirusa. Naciski ze strony skrajnie lewicowych środowisk przynoszą zamierzone przez nich efekty. Przed skutkami ich działalności przestrzega Kinga Małecka-Prybyło z Fundacji Pro – prawo do życia.

Działalność lobbingu na rzecz zabijania nienarodzonych dzieci przynosi krwawe żniwo we Francji. W tamtejszych szpitalach z powodu panującej zarazy przeniesiono terminy wszystkich zabiegów i operacji oprócz... aborcji!
- Rząd francuski chce uspokoić i poinformować o dalszym dostępie kobiet do antykoncepcji i dobrowolnym przerywaniu ciąży pomimo zakłóceń spowodowanych epidemią koronawirusa – podają francuskie media. Mogą szokować również słowa tamtejszego ministra zdrowia Oliviera Verana.
- Służby państwowe regularnie zwracają się do dostarczycieli ww. usług [aborcyjnych] i stowarzyszeń, aby zagwarantować, że nawet w czasach pandemii prawo kobiet do dysponowania własnymi ciałami nie będzie kwestionowane – powiedział francuski polityk.
Oznacza to, że zabicie dziecka w łonie matki jest traktowane w tym kraju jako priorytet i nazywane „pilną interwencją”! W trosce o rzekome bezpieczeństwo w czasie epidemii rząd Francji doradza również, aby aborcji dokonać samodzielnie w domach. Jest to możliwe za pomocą pigułek wywołujących poronienie.
Przykład Francji podaje Kinga Małecka-Prybyło w liście do sympatyków Fundacji Pro – prawo do życia. Jak zaznacza, nie jest to jednak sytuacja odosobniona. Dostrzega przy tym pewną niekonsekwencję liberalno-lewicowych elit. Polega ona na tym, że z jednej strony rządy kolejnych państw wprowadzają coraz bardziej stanowcze i radykalne metody, które mają służyć ratowaniu ludzi przed koronawirusem. Jednocześnie te same machiny biurokratyczne intensywnie promują przemysł aborcyjny.
Działaczka pro life pisze o sytuacji w hiszpańskiej służbie zdrowia. Jak podkreśla, sytuacja jest tam tak dramatyczna, że ustalono specjalne wytyczne dla lekarzy, którzy ze względu na ograniczenia sprzętu medycznego i dostępność środków są zmuszeni prowadzić selekcję pacjentów, których będą leczyć. Jednym z przyjętych kryteriów jest... „wartość społeczna” pacjenta!  
- Przypuśćmy sytuację, że do szpitala z koronawirusem trafiają ojciec wielodzietnej rodziny i znana aktywistka aborcyjna. Stan zdrowia obu osób jest podobny. Czyja „wartość społeczna” jest większa i kto powinien otrzymać pomoc jako pierwszy? - pyta retorycznie Małecka-Prybyło.
Wiele osób na całym świecie zastanawia się, jak rozwiązać ten dylemat. W Wielkiej Brytanii nie pozostawiono jednak żadnych wątpliwości. Od 1 kwietnia będą tam obowiązywały nowe regulacje mówiące, że będzie można odmówić pomocy medycznej pacjentowi, który przejawia zachowania... „homofobiczne”!
- Brytyjska służba zdrowia otrzymała więc uprawnienia do nieudzielania pomocy osobom „niepoprawnym politycznie”. Może teraz dojść do sytuacji, w której lekarz odmówi udzielenia pomocy medycznej osobie, której światopoglądu lub systemu wartości on sam nie podziela. Jednocześnie nie zdefiniowano w żaden sposób czym jest i w jaki sposób ma się przejawiać „homofobia” - komentuje proliferka. Jak dodaje, wiele osób oburzyło się, gdy media poinformowały o powyższych postanowieniach z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii.
- Tymczasem selekcja ludzi przeznaczonych na śmierć trwa w tych krajach od dawna. Jej kryterium jest to, czy człowiek jest chciany czy nie – stwierdza działaczka Fundacji Pro – prawo do życia. Jak ocenia, jest to „rezultat mentalności aborcyjnej, która na stałe zakorzeniła się w społeczeństwach zachodu”.
Podwójne standardy lewicy pokazuje również deklaracja wyrażona przez gubernatora stanu Nowy Jork Andrew Cuomo,
- Będziemy walczyć w każdy możliwy sposób, aby uratować każde życie, jakie możemy, ponieważ myślę, że to właśnie oznacza być Amerykaninem... - powiedział polityk stojący na czele stanu, na terenie którego wykryto już ponad 25 000 zakażeń koronawirusem. Deklarowana przez gubernatora walka o życie każdego człowieka w żaden sposób nie dotyczy jednak ludzi przed narodzeniem.  
Ten sam Andrew Cuomo rok temu, z ogromną radością na twarzy, złożył swój podpis pod ustawą zezwalającą na aborcję do końca ciąży. W praktyce w stanie Nowy Jork można więc całkowicie legalnie mordować dzieci w 9 miesiącu w momencie rozpoczęcia porodu. Region, którym zarządza Cuomo, nazywany jest "aborcyjną stolicą Ameryki". W stanie Nowy Jork 33% wszystkich ciąż kończy się aborcją. W mieście Nowy Jork średnio 41% wszystkich ciąż kończy się zabiciem dziecka. W niektórych obszarach tego miasta odsetek aborcji wynosi nawet 67% wszystkich ciąż. Tylko w jednym 2017 roku w Nowym Jorku zamordowano poprzez aborcję ponad 105 000 dzieci. Do tych szokujących danych odnosi się Małecka-Prybyło, która zauważa, że „to pięciokrotnie więcej ofiar niż do tej pory umarło na całym świecie w związku z koronawirusem”.
- Z powodu aborcji nikt jednak nie wprowadza kolejnych restrykcji i ograniczeń. Zamiast tego, dzieciobójstwo w łonach matek jest intensywnie promowane nawet w obliczu epidemii a rządy kolejnych krajów wprowadzają następne ułatwienia dla morderców. Natomiast sami aborcjoniści wydają się być przejęci epidemią koronawirusa tylko dlatego, że... przeszkadza ona w zabijaniu dzieci w łonach matek – pisze działaczka pro life i przywołuje wypowiedzi aktywistek tzw. Aborcyjnego Zespołu Marzeń. Jest to organizacja, która m.in. namawia Polki do zabijania dzieci.
- Idea, że musimy powiedzieć kobiecie że z powodu epidemii nie będzie mogła mieć aborcji, którą planowała, jest przerażająca – powiedziała w rozmowie z New York Times Natalia Broniarczyk, jedna z liderek AZM. Inna polska aborcjonistka w tej samej rozmowie dodała, że „zamknięcie granic, odwołanie lotów, trudności z przekraczaniem granicy przez wielogodzinne kolejki, wszystko to będzie bardzo obciążać kobiety, które chcą przerwać ciążę”.
- Dla tych ludzi przerażające nie jest w pierwszej kolejności na przykład to, że chorym zabraknie respiratorów. Dla nich najgorsze jest, że z powodu koronawirusa nie odbędą się aborcje – komentuje Małecka-Prybyło. Podkreśla też, że restrykcje z pewnością bardzo obciążą wiele gałęzi przemysłu, w tym biznes aborcyjny, dla którego ograniczenia oznaczają spadek zysków z zabijania nienarodzonych dzieci. Zdaniem proliferki, ta perspektywa stała się głównym powodem zintensyfikowania ich działań wymierzonych w bezbronne istnienia. Jest to tym bardziej tragiczne, że dzieje się to w czasach, kiedy w tak wielu krajach trwa dramatyczna walka o życie i zdrowie obywateli.  

Paweł Zdziarski
Źródło: Fundacja Pro – prawo do życia
                

 

Źródło: redakcja

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną