Aborcja prawdziwym piekłem kobiet

0
0
0
/

W ubiegłym tygodniu w Sejmie po raz kolejny debatowano nad projektem obywatelskim o całkowitym zakazie aborcji. Tym razem projekt został przekazany do prac komisji i będzie dalej rozpatrywany. Ale już teraz działaczki „Strajku kobiet” okazały się niezawodne. Nie zważając na obostrzenia pandemiczne urządziły demonstrację, tym razem jadąc w samochodach.

Z okien aut powystawiały otwarte parasolki, powiewały transparentami, wznosiły okrzyki. Wszystko w obronie kobiet, które, ich zdaniem, są i tak uciśnione przez obowiązujące obostrzenia aborcyjne, a teraz chce się im zgotować prawdziwe piekło kobiet. Ustawa bowiem ma wprowadzić całkowity zakaz aborcji. Głównie dotyczy to nienarodzonych dzieci niepełnosprawnych, które teraz w świetle prawa mogą być nagminnie abortowane.

Dziwne podejście do zagadnienia. Gdy dziecko jest niepełnosprawne, objęte zostaje wszelką opieką zarówno rodzicielską, jak i medyczną. Nie mówię o skrajnych wypadkach, gdy matka porzuca kalekie dziecko i nie chce o nim słyszeć. Ale to są na szczęście nie tak częste sytuacje. Natomiast, gdy matka w okresie ciąży dowie się o uszkodzeniach dziecka, lekarz ją o tym poinformuje, jednocześnie, prawie zawsze proponuje jej usunięcie dziecka. Zrozpaczona kobieta, zdezorientowana, której przedstawia się makabryczne wizje, ulega często namowom lekarzy i pozbywa się kłopotu. Później bardzo często nie może się z tym pogodzić do końca życia.

Bywają przypadki, gdy rzekomo upośledzone dziecko w łonie matki, rodzi się zdrowe. Nie wszystko można przewidzieć.  Wystarczy posłuchać relacji wielu kobiet na ten temat. Agnieszka przez kilka lat nie mogła zajść w ciążę. Lekarze wydali diagnozę, że nigdy nie będzie matką. I nagle zdarzył się cud. Po długich latach oczekiwań okazało się, że jest w ciąży. Radość była ogromna, aż do czasu, gdy podczas kolejnych badań okazało się, że płód jest uszkodzony i dziecko urodzi się z dużymi obciążeniami. Lekarze namawiali Agnieszkę, by poddała się aborcji. Po długich wahaniach razem z mężem uznali, że urodzi to dziecko. Ciąża to był prawdziwy koszmar. Agnieszka bała się porodu. W niekończących się wizjach wyobrażała sobie tę chwile, gdy lekarz mówi jej o ciężkim stanie narodzonego dziecka. Wiedziała, że w takiej kondycji psychicznej nie wytrzyma do końca ciąży. Jeżeli podjęła taką decyzję, musi zaufać Bogu i modlić się o siłę wytrwania. Gorąco się modliła do Jezusa, Matki Boskiej o pomoc. Nie śmiała nawet prosić o urodzenie zdrowego dziecka, błagała jedynie o siłę, aby wychować kalekie dziecko. Gdy przyszło rozwiązanie, była dziwnie spokojna. Dziecko urodziło się jedynie z małą wadą serca, którą lekarze usunęli operacyjnie po kilku miesiącach.  Dziś córka Agnieszki, Dagmara kończy studia. Jest zdrową, ładną i zdolną dziewczyną. Takich wypadków jest dużo. Ewa dowiedziała się, że jej dziecko nie będzie mogło normalnie funkcjonować z powodu nieodwracalnych wad nerek, pęcherza. Wszyscy nakłaniali ją do aborcji. Nie chciała o tym słuchać. W gorących modlitwach prosiła Matkę Boską o pomoc. I wymodliła cud. Małgosia urodziła się zdrowa. A Ewa dziś jest szczęśliwą babcią, bo jej córka urodziła już dwoje dzieci.

Nie zawsze jest tak pięknie, jak w przytoczonych wypadkach. Ewelina dowiedziała się, że jej synek jest obciążony wieloma wadami i umrze zaraz po urodzeniu. Oboje z mężem nie poddali się. Zawierzyli wszystko Jezusowi, prosząc go o pomoc w wytrwaniu.  Po urodzeniu dziecko żyło, ale miało liczne wady. Zaczęła się żmudna walka o jego przeżycie – miesiąc po miesiącu, rok po mroku walczono o życie małego Adasia. Wiele wad udało się pokonać. Wiele, tak jak mówi Ewelina, było małych cudów. Adaś jednak pozostał niepełnosprawny. Jeździ na wózku, ma trudności z mówieniem. Ale poszedł do przedszkola, a później do szkoły. Jest radosnym dzieckiem. Nauczycielka mówi, że gdy nie ma go w szkole, to tak jakby słońce zaszło. Podobnie jest w domu. Oprócz codziennej troski o jego zdrowie, ciągłej rehabilitacji, daje rodzicom dużo szczęścia i miłości, bez której nie wyobrażają sobie dzisiaj życia.

Te wszystkie trzy przypadki zdaniem lekarzy nadawały się do aborcji. Usunąć kłopot, zapomnieć o nim, cieszyć się życiem to hasło wielu kobiet, które z oburzeniem traktują zakaz aborcji. One chcą wolności, korzystania z uroków życia, bezproblemowych dni i miesięcy. Najchętniej na każdym rogu ulicy widziałyby gabinety ginekologiczne, w których na życzenie można byłoby usunąć niechcianą ciążę. Do tego dążą feministki, walcząc o prawo do zabijania nienarodzonych dzieci. Z oburzeniem wołają, że nie można kobiet skazywać na piekło. Tylko czy choć przez chwilę pomyślały o prawdziwym piekle kobiet, które poddały się aborcji i przez lata borykają się z tą traumą, która zrujnowała ich życie psychiczne. Cóż mają do powiedzenia Monice, która wiele lat temu usunęła dwie ciąże. Wówczas jeszcze nie wiedziano, jak wygląda dziecko do trzeciego miesiąca ciąży, czyli do okresu w którym można je zabić. Monika wierzyła, ze jest to jedynie zlepek komórek, takie ziarnko fasoli, które można bezkarnie usunąć. Poddała się woli mężczyzn, których wówczas bezgranicznie kochała.  Te czyny zaważyły na całym jej życiu. Wielka miłość okazała się pomyłką. Ukochani mężczyźni odeszli w zapomnienie. A ona rok po roku nie mogła się uporać z aborcyjną traumą. Sceny z filmu „Niemy krzyk” stały się jej obsesją. Dopiero wówczas zdała sobie sprawę ze swojego czynu. Wiedziała, że zabiła własne dzieci. Wyobrażała sobie , jak rosną, dojrzewają, mówią do niej mama. A ona jest ich częścią życia. W każdym napotkanym dziecku widziała swoje. Nie ułożyła sobie nigdy życia rodzinnego. Oprócz pracy nie ma w swoim życiu nic. Dzisiaj, gdy jest już seniorką, boi się jednego – spotkania ze swoimi dziećmi po swojej śmierci. Co im powie?  Chyba tylko upadnie przed nimi na kolana, błagając je o przebaczenie.

Może ktoś powiedzieć, że to pojedynczy wypadek zaburzonej psychiki, że na ogół kobiety tak nie reagują. Po pozbyciu się kłopotu nadal są szczęśliwe i czerpią z życia do woli. Z pewnymi kobietami tak na pewno jest, ale większość ma podobne kłopoty jak Monika. Przez całe swoje życie nie mogą się pozbyć aborcyjnej traumy, która rujnuje im psychikę. To jest prawdziwe piekło kobiet, o którym zadufane w sobie feministki nie chcą słyszeć. To one pragnieniem przywrócenia aborcji na życzenie chcą zgotować kobietom prawdziwe piekła, które trwają latami. Normalna wrażliwa kobieta nigdy nie pogodzi się z utratą dziecka, której sama dokonała.

Iwona Galińska

Źródło: Iwona Galińska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną