Czy kolejny amerykański polityk ma "zespół niespokojnego wacka"? [FELIETON]
"Wielka nadzieja Demokratów", czyli były wiceprezydent USA Joe Biden został oskarżony o napaść seksualną przez swoją byłą pracownicę. Dziennikarze rzucili się na tą sprawę jak sępy na padlinę. Tak więc pismaki domagają się ujawnienia dokumentów, które "mogą rzucić nowe światło na tę sprawę". I bardzo dobrze, wskazuje to, że USA są państwem poważnym, bo u nas obca agentura może podsyłać swoje agentki, a mafia i stojące często za tym własne i obce służby podstawiają prostytutki nawet najwyższym urzędasom w naszym państwie z kartonu i patosu i nawet pies z kulawą nogą się tym nie interesuje. Cóż gdyby się jednak oskarżenie potwierdziły, to byłby kolejny amerykański polityk ma tak zwany "zespół niespokojnego wacka". W przeszłości dotykał on wielu amerykańskich prezydentów, w tym Johna Kennedy'ego, Billego Clintona, Baracka Obamę, a aktualny prezydent Donald Trump jest w tym zakresie mistrzem. Ponieważ kobiety kocha równie mocno, jak władzę i pieniądze.
Joe Biden najpewniej zostałby kandydatem Partii Demokratycznej w tegorocznych wyborach prezydenckich. Cóż biorąc pod uwagę, że inni kontrkandydaci z tej partii to albo komuniści jak Bernie Sanders, albo łajdacy jak Michael Bloomberg, albo kłamcy jak Elizabeth Warren, albo idioci, jak Joe Biden (złośliwi twierdzą, że to efekt tego, że demokraci próbują się dostosować do poziomu swojego elektoratu). Może poza panią Octavio-Cortes, ponieważ ta łączy wszystkie powyższe cechy, ale na szczęście do prawyborów w końcu nie przystąpiła. Tak więc Joe nominację miał w kieszeni, a tu wpadł mu do ogródka taki kamyczek.
Został oskarżony o napaść seksualną przez byłą pracownicę jego biura senackiego Tarę Reade. Kobieta twierdzi, że:
"W 1993 roku ówczesny senator ze stanu Delaware przycisnął ją do ściany i włożył jej rękę pod spódnicę, a następnie dotykał jej miejsc intymnych".
Co więcej pani Reade poinformowała, że:
"Złożyłam wówczas skargę na piśmie, po czym zostałam zdegradowana i przeniesiona na inne stanowisko".
Do tej pory śledztwa przeprowadzone przez dziennikarzy "The New York Times", "The Washington Post" i Associated Press "nie dały jednoznacznej odpowiedzi". W sumie dać nie mogły, ponieważ wszystkie te me(n)dia mocno wspierają Demokratów, zupełnie jak "Gazeta Wyborcza".
Abstrachując od tego, czy to jest prawda, czy może kolejna kobieta chce zaistnieć w me(n)diach i przytulić jakieś odszkodowanie, albo przynajmniej kasę z ugody prawniczej, to i tak Demokratom wpadł do gardła gorący kartofel, którym się już zakrztusili. A może być jeszcze gorzej.
Zły Trump molestuje, a dobrzy Demokraci bronią praw kobietTaki do tej pory był przekaz. W sumie Donald swoim stylem życia sam te ataki prowokował. Ponieważ od młodości łączył trzy pasje: pieniądze, władzę i kobiety. Efekt był taki, że różne bździągwy pasiaste i makolągwy niewyżyte masowo go oskarżały i pozywały. A potem się okazywało, że większość z nich była tak piękna inaczej, że ten seksualny drapieżnik i wielbiciel modelek nawet na największym alkoholowym kacu i rekordowym seksgłodzie by ich nie dotknął. Cóż wiele kobiet chętnie oskarży kogoś bogatego i wpływowego o molestowanie, gwałt, czy chociaż bycie ojca jej dziecka. Dlatego Doni był oskarżany o molestowanie i gwałt przez co najmniej 23 kobiety. Wiele z nich wyglądało gorzej, niż Dorota Wellman po piątym obiedzie i miesiąc bez mycia. Teraz syn urzędującego prezydenta, Donald Junior, zaangażował się w promowanie oskarżeń Reade przeciwko Joe Bidenowi. Co jest w ogóle cyrkiem. Jednak Demokratom, czyli zakłamanym świętoszkom lewactwa się należy, ponieważ kiedy w USA popularność zdobył ruch #MeToo, sami "wzywali, aby wierzyć kobietom, które twierdzą, że doświadczyły molestowania lub innych przestępstw na tle seksualnym". Cóż dzisiaj im się to odbija czkawką, a ci co bronią Joe Bidena, są oskarżani o hipokryzję.
"Zespół niespokojnego wacka" to powszechna choroba wśród polityków. Zarówno amerykańskich, jak i polskich. Jednak tylko ci pierwsi są interesujący, ponieważ nikt nie interesuje co się dzieje w państwach postkolonialnych.
Źródło: New York Times