Mamy cyfrowych zabójców demokracji

0
0
0
/

Masz głos. Twoje zdanie się liczy. Takie slogany łączą się z reklamą demokracji jako systemu politycznego. Wraz z tym, jak upowszechnia się cyfrowa komunikacja, a za nią podążą wchodzenie w życie wirtualne pojawiają się zagrożenia dla realizacji takiego myślenia.

Sprawą zajęła się Nina Miller z Technology for Global Security. Podjęła się określenia jakie czynni będą stanowiły w najbliższych latach czynnikiem kształtującym demokrację. Sama technologia, jak to ujął w 2019 roku szef Microsoft Brad Smith: „Nawet najlepsza technologia ma nieprzewidziane konsekwencje i korzyści jakimi są rozpowszechnienie się jednorodności. A tak zaś jest zanim nowe technologie będą źle użyte, bo szkodliwy koniec nieuchronnie nastąpi”. Inny słowy szef cyfrowego giganta poinformował, że cokolwiek nowego opracujemy w pewnym momencie nie unikniemy również negatywnych skutków.

Wedle szacunków Miller rok 2030 oznacza, że jednym z głównym problemów stanie się między innymi informacja z sieci. Opieranie się na Facebook, Twitter oraz im podobnych powoduje, że odbiorcy wierzą w to, co tam spotkają i nie podejmują refleksji. Innymi słowy grozi nam zalew propagandy nad wiedzą, co z resztą już postępuje. Dodatkowym czynnikiem przekształcającym świat jest obecność prawa Moore’a. Wyraża ono zwiększanie się możliwości liczenia komputerów co około osiemnaście miesięcy. Ten okres bywa komentowany przez inżynierów, ale odzwierciedla tempo rozwoju, co przekłada się na upowszechniania się rozwiązań sztucznej inteligencji. Maszyny decydujące o pieniądzach, bezpieczeństwie i jako towarzysze z naszego otoczenia (w rodzaju Internetu Rzeczy) wkraczają w naszą codzienność.

Zwraca uwagę również na kwestie przejścia części osób do nowych zawodów. Już teraz wiele profesji boryka się z zastępowaniem przez programy komputerowe. W przypadku mniejszy miast wielokroć nowego oferty pracy w ostatnim czasie dotyczą osób zajmujących się miejscami składowania informacji oraz zabezpieczania ich przepływu. Inżynierowie baz danych oraz administratorzy sieci wygrywają tutaj przez sprzątaczkami.

Jednocześnie wraz z upowszechnieniem się nowych gadżetów zwiększa się również ich wpływ na energetykę. Wraz z możliwościami idzie również wzrost zapotrzebowania na energię. Z jednej strony takie urządzenia jak promowana przez Intela platforma Jetson Nano potrzebują do pracy około pięciu watów, lecz w przeliczeniu na dziesiątki urządzeń oznacza zwiększenie obciążenia dla sieci energetycznych. Nie wszystkie bowiem urządzenia są projektowane i tworzone na wydajnych prądowo mikrokontrolerach ze względu na ich małe zdolności do obliczeń, a tym samym do spełniania rosnących potrzeb indywidualnych użytkowników.

Zdaniem Miller pojawi się również kwestia problemów związanych z klimatem. W chwili jak Polska staje przed obliczem suszy w 2020 roku problem ten jest wyjątkowo aktualny. Dodatkowo wedle przewidywań na następną dekadę pogorszy się jakość edukacji. Będzie ona ograniczona, a tym samym nastąpi podział, jak to ujmuje autorka tekstu „polaryzacja społeczna”. Kładzie przy tym nacisk na kwestie poznania w świecie cyfrowym.

Tak zwane krytyczne myślenie oznacza, że ktoś dokonuje analizy i wyciągania wniosków. Myślenie podług zasad ustalonych przez Arystotelesa jest wypierane przez nastawienie na ciągłą stymulację. Efektem tego jest trudność w radzeniu sobie z nudą, co uwidacznia na masową skalę pobyt w domach z powodu koronawirusa. Brak analizy w tym zakresie przekłada się na bazę społeczną. Nie ma społeczeństwa opartego na wiedzy.

Pod hasłem społeczeństwo wiedzy kryje się dzisiejsze społeczeństwo cyfrowe. Z jednej strony pojawia się jako hasło, że następuje poprawa, lecz ona oznacza coraz więcej, że kładzie się zaufania w to, co powie wyszukiwarka pokroju Google, niż co ktoś posiada ze sobą bez dostępu do komputera. Efektem tego jest zdaniem Miller osłabienie na wpływ z zagranicy. Brzmi do pozornie sprzecznie, bo zewsząd dochodzą wieści o wymianie informacji za pomocą mediów społecznościowych. Jednakże pomija się, że coraz więcej następuje cenzury i coraz mocniej rysują się układy polityczne stojące za portalami społecznościowymi. Książka Kevina Kelly’ego „The Inevitable” pokazała w 2016 roku, że przez wieku długie teksty stanowiły podstawę debaty. Dziś zaś politycy wygrywają hasłami, bon motami, a także za pomocą obrazków propagandowych (memów). Społeczeństwo, które nie prowadzi debat popartych czymś głębszym niż slogany traci. Fakt, że prezydent Andrzej Duda zalicza się pionierów wykorzystania mediów społecznościowych w kampanii prezydenckiej ukazuje realia omawianego zjawiska.


Jacek Skrzypacz

Źródło: Jacek Skrzypacz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną