Czekając na hurtownię spirytusu
„Świat się zmienia; negry bieleją z przerażenia, a Żydki zamykają domy, bo przeczuwają już pogromy”
- pisze poeta w niezapomnianym poemacie „Caryca i zwierciadło”, przedstawiając marzenia Carycy Leonidy o świecie, jaki wyłoni się po małżeństwie między Sprytnym Rysiem (Tricky Dicky), czyli amerykańskim prezydentem Ryszardem Nixonem („bo oto nagle Tricky Dicky, potężny władca Ameryki, który pół świata ma u stóp...”), a Carycą Leonidą: „Czy to Moskwa, czy to Fłorida, czy Łondon to, czy Mozambik, wszędzie carstwujet Leonida, wszędzie władajet Tricky Dick!”.
Ale to jest tylko marzenie, dodajmy, że marzenie nieosiągalne, podobnie, jak nieosiągalne wydaje się marzenie o Polsce od morza do morza, a nawet do kilku mórz („moja mała, otrzyj łzy, słyszysz – szumią morza trzy...”) - bo chociaż pan Friedman pisze na ten temat książki i artykuły, dowodzące, jak dwa, a dwa cztery, że inaczej być nie może, to niestety pan prezes Jarosław Kaczyński nie chciał poświęcić się dla Polski, poślubić Julii Tymoszenko, założyć dynastii – a w tej sytuacji w jaki to mianowicie sposób Polska z okupowanego przez RAZWIEDUPR bantustanu ma przekształcić się w mocarstwo, w dodatku – od morza do morza, a nawet – do trzech mórz?
W tym celu musiałby zdarzyć się cud, a nawet – cała seria cudów, ale obawiam się, że limit cudów nie tylko na wiek XX, ale nawet na wiek XXI już wyczerpaliśmy, chociaż judeochrześcijański porta „Fronda” nie traci nadziei. W judeochrześcijaństwie o cuda łatwiej, bo czy coś będzie cudem, czy też nie, to zależy od pomysłowości i na przykład w wieku XVII było u nas znacznie więcej cudów niż teraz – ale bo też wtedy ludzie byli bardziej pomysłowi, no a przede wszystkim – nie było wtedy telewizji, która obecnie paraliżuje każdemu wyobraźnię już od dzieciństwa.
Pamiętam, jak w 1971 roku w ramach zajęć na Studium Dziennikarskim UW przeprowadzaliśmy rozmowy z przechodniami na warszawskich ulicach. Na pytanie – jaką mamy dzisiaj pogodę – co najmniej połowa indagowanych nie chciała odpowiedzieć, wyjaśniając, że są nietutejsi.
Ponieważ nie tylko nie doszło do małżeństwa z rozsądku ani między amerykańskim Trickym Dickiem i Carycą Leonidą, ani nawet między panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim i Julią Tymoszenko, to świat nie zmieni się aż tak bardzo, jak to wieszczył Janusz Szpotański, autor „Carycy i zwierciadła”, ani nawet tak, jak straszy swoich mikrocefali redakcyjny Judenrat z ulicy Czerskiej w Warszawie.
Nawiasem mówiąc, na przekazie emitowanym dla mikrocefali przez żydowską gazetę dla Polaków ciąży nieuleczalna chyba skłonność pana red. Adam Michnika do kabotyństwa. Cóż bowiem innego mogłoby mu kazać odgrywanie aż do znudzenia stalinowskiej tragifarsy „powstrzymywania faszyzmu” przy pomocy „fołksfrontów”? Czym skorupka za młody nasiąknie, tym na starość trąci i wyobrażam sobie, jak to w familii Szechterów starsi i mądrzejsi podczas każdego sederu wspominali tamten okres dobrego fartu, a Adaś słuchał i nasiąkał – no to teraz trąci i tym wyziewami zatruwa atmosferę w naszym nieszczęśliwym kraju. Mniejsza zresztą z tym, bo chodzi przecież o to, czy świat zmieni się aż do tego stopnia, by „negry bielały z przerażenia”, a „Żydki zamykały domy, co przeczuwają już pogromy”? Jasne, że aż tak się nie zmieni, chociaż oczywiście zmiany będą, a jakże.
One następują po każdych wyborach, ale po ostatnich będą jeszcze bardziej wyraźne i brzemienne w skutki. Już teraz telefony wielu dygnitarzy większego i drobniejszego płazu zamilkły, już teraz ich żony zaczęły dostrzegać w nich mnóstwo wad, wcześniej utajonych, już teraz ich przyjaciółki, czyli tak zwane „panienki”, zaczynają rozglądać się za nowymi naturalnymi przyjaciółmi, którzy obdarzą je brylantami, będącymi prawdziwymi przyjaciółmi kobiet, zwłaszcza tych wyzwolonych – a telefony szczęśliwców dzwonią nieustannie, ich żony przedłużają, albo zamawiają prenumeratę „Twojego Stylu”, panienki dostrzegają ich utajone zalety, a przyjaciele już kalkulują dochody po otrzymaniu koncesji na hurtownie spirytusu. Oczywiście wszystko to zależy od decyzji pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego i nawet pani Beata Szydło zastyga w oczekiwaniu na papierek, z którego pozna, na czele jakiego rządu stanie.
Nawiasem mówiąc, Sławomir Mrożek wszystko przewidział, umieszczając w jednej ze swoich sztuk scenę, w której charyzmatyczny przywódca polityczny pyta: „Jak więc ma nazywać się nowy ruch, na którego czele mam stanąć?” To tylko osobom nie dosyć oczytanym w literaturze pewne rzeczy mogą wydawać się zaskakujące, podczas gdy tak naprawdę wszystko odbywa się zgodnie ze spostrzeżeniem partyjnego buca, jakiego w filmie Krzysztofa Zanussiego „Kontrakt” gra Janusz Gajos: „Demokracja – demokracją, ale ktoś przecież musi tym kierować!”
Kiedy jednak pominiemy te stałe fragmenty demokratycznej gry, to zmiany, jakie się szykują, mogą przybrać rozmiary gigantycznej kuracji przeczyszczającej, jakiej już wkrótce zostanie poddany nasz nieszczęśliwy kraj, a zwłaszcza – niektóre jego segmenty. Przede wszystkim dotyczy to administracji rządowej, gdzie ruch kadrowy obejmie nie tylko ministrów, nie tylko wojewodów, ale kto wie, czy nie i sprzątaczki – bo czasy są ciężkie i tylko „tych, co płacą, nic nie spotka”. Ale to jeszcze nic w porównaniu z niezależnymi mediami głównego nurtu, przez które prawdopodobnie przejdzie prawdziwe tornado. Dopiero na tym tle zrozumiały staje się jaskółczy niepokój dziennikarskiej familii państwa Lisów, dotychczas za swój żarliwy obiektywizm chyba najhojniej wynagradzanej przez reżym Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jaskółczy niepokój co do przyszłości, no i żal na wspomnienie utraconych alimentów, na które już ostrzą sobie zęby przyszli inżynierowie naszych dusz, których przecież nie brakuje, więc już wkrótce doświadczymy na własnej skórze efektów ich starań o udowodnienie dobrodziejom, że się nie pomylili.
Stanisław Michalkiewicz
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl