Kluzik-Rostkowska chce umrzeć za gimnazja
W jednym z wywiadów minister edukacji ustępującego rządu Ewy Kopacz powiedziała, że jest gotowa bronić gimnazjów do upadłego. Dlaczego Kluzik-Rostkowska jest tak do nich przywiązana?
Straszy, że duża liczba nauczycieli straci pracę, z powodu niżu demograficznego pewna ilość szkół będzie stała pusta, ale o poważnych brakach w nauczaniu nie wypowiada się.
To, że w polskiej edukacji źle się dzieje, wiadomo już od dawna. Tak wyśmiewany kiedyś model ośmioklasowej szkoły podstawowej i czteroletniego liceum nie okazał się taki zły. Młodzież miała większą wiedzę ogólną, była zmuszona do samodzielnego myślenia. Tematy maturalne z języka polskiego potrafiły zdolnym humanistom rozwinąć skrzydła i doskonale sobie radzić później na wyższych studiach
A teraz co? Zalew testologii, brak samodzielnego myślenia. Na egzaminie maturalnym najważniejsze, aby uczeń wstrzelił się w odpowiedni klucz. Nie ma mowy o wykazaniu się swoimi zdolnościami. Sztampa i bylejakość okraszona często podstawowym brakiem wiedzy.
Znany nauczyciel języka polskiego Stanisław Falkowski mówi, że egzamin maturalny nie ma nic wspólnego z egzaminem dojrzałości. Jest to, jego zdaniem, jedynie udawanie egzaminu, który może najwyżej pretendować do miana umiarkowanie udanego testu na inteligencję.
Tzw. nowa matura miała skończyć z pamięciowym wkuwaniem, a wypromować myślenie ucznia. To błąd logiczny. Nie można wyeliminować wiedzy pamięciowej. To na niej powinno się dopiero budować umiejętność samodzielnego myślenia. Główne zadanie dla nauczyciela języka polskiego to zapamiętanie przez ucznia tekstów literackich. A z tym jest w dzisiejszej szkole bardzo źle. Uczeń może nie wiedzieć w jakiej epoce żył Mickiewicz czy Kochanowski, a zda maturę. Ostatnio można wprawdzie pracę ucznia odrzucić za kardynalny błąd, Ale na próżno by szukać definicji, co jest kardynalnym błędem.
Powszechnie wiadomo, że egzamin dojrzałości to promocja bylejakości i przeciętniactwa. Wspomniany przeze mnie Stanisław Falkowski twierdzi, że dzisiejszą maturę ledwo zdaliby Mikołaj Kopernik czy Albert Einstein, bo mieliby trudności w strzeleniu się w klucz odpowiedzi. Młodzież nie potrafi powiązać czasowo ze sobą wydarzeń historycznych, twierdząc, że to ich nie dotyczy . Tak samo ma trudności z interpretacją związków frazeologicznych. W przeprowadzonej sondzie ulicznej wielu z młodych ludzi miało kłopoty z interpretacją powiedzenia „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Po prostu nie wiedzieli, co oznacza słowo „ogarek”’
Ubogość słownictwa, pojęć wynika przede wszystkim z tego, że uczniowie nie potrafią ze sobą rozmawiać, a braki w konwersacji wynieśli z domu rodzinnego. Odizolowani od siebie i od całego świata, skupieni wyłącznie na komórkach, iPadach, żyją w wirtualnym świecie. A między sobą posługują się specyficznym slangiem W tegorocznej maturze zaprzestano na szczęście wygłaszania prezentacji z tematów literackich. Nauczyciele nie mogli sobie poradzić z tym fantem. Młodzież nagminnie ściągała z Internetu tematy, a potem na maturze miała za zadanie wygłaszać rozprawkę na pamięć. Sama przepytywałam z tego kuriozalnego zadania córkę mojej sąsiadki. Biedna dziewczyna nastawiała na ileś tam minut budzik i z obłędem w oczach klepała tekst.
Czemu to miało służyć, nie wiem.
Tak wyedukowana młodzież trafia potem bez egzaminów wstępnych na wyższe uczelnie. I tam zaczyna się dramat. Wykładowcy załamują ręce nad przygotowaniem studentów.
System edukacji czeka gruntowna zmiana. Poszatkowany model: sześcioletnia podstawówka, trzyletnie gimnazjum i trzyletnie liceum nie zdał egzaminu. Programy nauczania w gimnazjach nakładają się z programami licealnymi. Doskonały przykład to niemal zredukowana nauka historii. Ani w gimnazjum ani w liceum nie ma czasu, aby poznać najnowszą historię. Abiturient gimnazjum musi znów w liceum uczyć się historii od Mieszka I. A tak jest z każdym przedmiotem.
Bałagan programowy gimnazjalno-licealny to nie jedyny problem tego systemu. Młodzież po ukończeniu szóstej klasy, zostaje wyrwana ze swego środowiska i w najtrudniejszym dla siebie okresie rozwoju emocjonalnego, przeniesiona do nowego. Tam od nowa musi budować więzi społeczne, budować swoją pozycję wśród rówieśników. Chęć za wszelką cenę zaimponowania swoim rówieśnikom stwarza wybuchy agresji, spięcia. Stąd tak częsta w środowiskach gimnazjalnych fala przemocy, fascynacja dopalaczami i narkotykami. Po trzech latach uczeń gimnazjum musi na nowo adaptować się w liceum
Wprowadzając reformę w szkolnictwie wierzono, że uzdrowi i unowocześni polski system nauczania. Pomylono się. Dziś wiadomo, że istniejący system trzeba jak najprędzej zmienić, aby przerwać spiralę niedouczenia społeczeństwa. I nie ma sensu umierać za gimnazja, które nie są w stanie obronić się.
Iwona Galińska
Źródło: prawy.pl