Wyciekła TAJNA NOTATKA z instrukcją z Sanepidu! „Wytyczne na wojnę z przedsiębiorcami”
Maciej Bąk z Radia Zet ujawnił wczoraj treść tajnej notatki dotyczącej otwieranych firm. Wewnętrzna korespondencja sanepidu nie pozostawia wątpliwości – państwo ruszyło na wojnę z polskimi drobnymi i średnimi przedsiębiorstwami.
Poza rządem i najtwardszymi jego zwolennikami, wszyscy są przekonani, że restrykcje wprowadzane pod pretekstem tzw. pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 służą niszczeniu drobnych i średnich przedsiębiorców. Nawet osoby obawiające się tzw. pandemii stwierdzają, że restrykcje są absurdalne i szkodliwe. Poza własnymi obserwacjami i słuchaniem znajomych czy rodziny, taką tezę potwierdza popularność czy to generatora obostrzeń COVID-19 na stronie koronawirus.lol, gdzie można wytworzyć losowe i absurdalne nowe obostrzenia, niewiele odstające w swej fikcji od rzeczywistości, jak również akcja Kongresu Polskiego Biznesu „Zapytaj Sanepid” na zapytajsanepid.pl. O coraz liczniejszych nagraniach ukazujących ogromne siły policyjne wysyłane do kontroli lokalu (!) nie wspominając.
Rząd oczywiście przekonuje, że nie zwalcza, ale troszczy się o polskich przedsiębiorców. - Będziemy wspierać polskich przedsiębiorców, żeby jak najszybciej mogli odbudować rynek. To bardzo ważne, aby było jak najwięcej miejsc pracy, a powrót do stanu sprzed pandemii nastąpił jeszcze w tym roku - przekonywał premier Mateusz Morawiecki w Starachowicach w czwartek.
Premier @MorawieckiM w #Starachowice: Będziemy wspierać polskich przedsiębiorców, żeby jak najszybciej mogli odbudować rynek. To bardzo ważne, aby było jak najwięcej miejsc pracy, a powrót do stanu sprzed pandemii nastąpił jeszcze w tym roku.
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) February 4, 2021
Tajna notatka sanepidu
Tymczasem wczoraj Radio Zet ujawniło tajną notatkę z Sanepidu. To treść wewnętrznej korespondencji instytucji. Wynika z niej, że inspektorzy mają – pod pretekstem kontroli żywności – kontrolować otwierające się lokale. Swoje cele mają wybierać z interaktywnej mapy #otwieraMY, gdzie lokale – wedle wątpliwych prawnie rozporządzeń rządu nielegalnie – otwierają się i publicznie to ogłaszają.
- Dlaczego kontrola pod przykrywką kontroli żywności? Bo tylko w tym wypadku nie trzeba wcześniej zawiadamiać przedsiębiorcy o pojawieniu się kontrolerów w lokalu. Lista obiektów do sprawdzenia ma być pozyskiwana wprost z interaktywnej mapy "otwieraMY się" – poinformował Maciej Bąk z Radia Zet na Twitterze.
Ale to jeszcze pół biedy. Z notatki wynika wprost, że efekt kontroli jest z góry ustalony. Formalnie – kara za niedopełnienie ustawowych obowiązków, które są niesamowicie rozdmuchane i w praktyce nikt nie jest w stanie ich w pełni dotrzymać. Nieformalnie – ma być to kara za łamanie rządowych rozporządzeń.
- 1. W otwartych restauracjach, których nazwy i adresy znajdują się na interaktywnej mapie pn. Otwieramy się (przesłana przez KGP) należy przeprowadzić urzędową kontrolę żywności na formularzu protokołu kontroli sanitarnej. 2. Kontrolę należy przeprowadzić bez zawiadamiania, na co pozwalają obowiązujące przepisy - czytamy w ujawnionej przez Radio Zet notatce z korespondencji wewnętrznej sanepidu.
- Chodzi o to, żeby głównym zagadnieniem objętym kontrolą było bezpieczeństwo żywności, a w drugiej kolejności nakazy i zakazy, co powinno ułatwić przeprowadzenie czynności kontrolnych – podkreślono.
Efektem kontroli ma być natychmiastowe zamknięcie lokalu z tytułu niedopełnienia ustawowych obowiązków. Niezwykle ciekawie brzmi też punkt piąty tajnej notatki. - Nie należy przed przeprowadzeniem kontroli informować podmiotu o tym, że kontrola jest przeprowadzana w kierunku nałożenia kary w związku z nieprzestrzeganiem określonych ograniczeń, nakazów i zakazów, trzeba najpierw ustalić stan faktyczny – napisano. To właściwie stwierdzenie, że kontrola ma z góry ustalony finał, zaś przybycie jest jedynie formalnością do wypełnienia.
W tweetach poniżej znajduje się pełna treść ujawnionej notatki.
Udawane kontrole żywności i przygotowane wcześniej, prawie gotowe decyzje nakładające karę administracyjną do 30 tys zł. Tak sanepid ma walczyć z otwartymi mimo zakazu lokalami. Oto fragmenty wewnętrznej instrukcji. Pracownicy stacji są zszokowani jej zapisami. 1/5 @RadioZET_NEWS pic.twitter.com/BP208KOjfY
— Maciej Bąk (@MaciejBk1) February 5, 2021
3/5 "Nie należy przed kontrolą informować podmiotu o tym, że jest ona przeprowadzana w kierunku nałożenia kary za nieprzestrzeganie zakazów". Pracownicy sanepidu mają mówić, że np. przyszli sprawdzić warunki przygotowywania posiłków. Ale głównym celem ma być kara. @RadioZET_NEWS pic.twitter.com/yDcibvc8iB
— Maciej Bąk (@MaciejBk1) February 5, 2021
5/5 "To pismo wygląda jak wytyczne na wojnę z przedsiębiorcami" - komentuje @PatrykWachowiec, analityk Forum Obywatelskiego Rozwoju. "Jego autor ustanawia tak naprawdę domniemanie winy przedsiębiorcy. To w moim przekonaniu łamie podstawowe zasady postępowania administracyjnego"
— Maciej Bąk (@MaciejBk1) February 5, 2021
- To pismo wygląda jak wytyczne na wojnę z przedsiębiorcami. Jego autor ustanawia tak naprawdę domniemanie winy przedsiębiorcy. Wskazuje wprost, że kontrole mają być prowadzone bez zawiadomienia i pod pretekstem skontrolowania jakości żywności - powiedział Radiu Zet analityk prawny Forum Obywatelskiego Rozwoju Patryk Wachowiec. Jak dodał, „to w moim przekonaniu łamie podstawowe zasady postępowania administracyjnego”.
Wytyczne ujawnione przez Radio Zet trafiły do pracowników sanepidu w jednym z województw. - Jednak z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że podobne instrukcje wydano w całej Polsce - zaznaczono na stronie Radia Zet.
A co z pracownikami sanepidu?
Ciekawie też wygląda kwestia podejścia do całej działalności sanepidu jego pracowników. W kontekście wspomnianej wcześniej akcji „Zapytaj Sanepid”, która ma sprawić, by instytucja ta zajęła się odpowiadaniem na pytania, zamiast nękać przedsiębiorców, członek KPB Jakub Dziadosz napisał na Twitterze, że otrzymał wiadomość od pracownika sanepidu. Ten miał pochwalić akcję. - Mówił, że nawet niektórzy ludzie, którzy pracują tam od 30 lat zareagowali pozytywnie. Wg niego problem nie leży w nich samych, tylko w inspektorach, którzy zawsze są z nadania partyjnego – przekazał Dziadosz.
Skontaktował się ze mną pracownik Sanepidu. Chwalił akcję #ZapytajSanepid @kongresBiz. Mówił, że nawet niektórzy ludzie, którzy pracują tam od 30 lat zareagowali pozytywnie. Wg niego problem nie leży w nich samych, tylko w inspektorach, którzy zawsze są z nadania partyjnego.
— Jakub Dziadosz (@DziadoszJakub) February 5, 2021
Z kolei Maciej Bąk, który dotarł do wewnętrznej korespondencji sanepidu, wziął pracowników instytucji w obronę, gdy zaczęto w komentarzach postulować wyciągnięcie konsekwencji wobec nich.
- Zrzucanie odpowiedzialności na Bogu ducha winnych pracowników sanepidu jest podłe i niedorzeczne – przekonywał.
Proszę o skasowanie tego wpisu. Zrzucanie odpowiedzialności na Bogu ducha winnych pracowników sanepidu jest podłe i niedorzeczne.
— Maciej Bąk (@MaciejBk1) February 5, 2021
Czy jednak rzeczywiście pracownicy sanepidu są „niewinni”? Moim zdaniem, jak najbardziej są współwinni. Nie istnieje nakaz pracy w danej instytucji, a wiadomo, że praca w publicznych instytucjach w Polsce staje się coraz bardziej lukratywna, szczególnie, gdy państwo niszczy prywatne firmy. Państwowy stołek to umowa o pracę, premie, trzynastki i nagrody okresowe.
Każdy człowiek posiada wolną wolę i podejmuje decyzje, jakie uzna za słuszne. Każdy totalitaryzm opierał się na „tylko wykonywaniu rozkazów”. Człowiek przyzwoity powinien w pewnym momencie powiedzieć „dość” i ujawnić plany podłych działań, licząc się oczywiście z konsekwencjami.
Narzekanie na przełożonych, ale wykonywanie ich rozkazów sprawia, że ma się współudział w podłościach, które oni zaplanowali. Od samego bowiem cichego narzekania żadna instytucja nie zmieniła swojego zachowania, podobnie jak od samej krytyki w Internecie oraz manifestowania na ulicach żaden ze skorumpowanych polityków nie trafił za kraty.
Dominik Cwikła
Źródło: prawy.pl / twitter.com / radiozet.pl