Rzeźnik Proroka
Nagroda 10 milionów dolarów nie pomogła w ujęciu Abu Bakr al-Baghdadiego. Jego ludzie, przy całkowitej obojętności zachodniego świata, mordują setki chrześcijan, niszczą zabytki cywilizacji i destabilizują ład polityczny na Bliskim Wschodzie.
Po szybkim rozwoju Państwa Islamskiego i zajęciu kolejnych terenów, al-Baghdadi deklaruje podbój Rzymu i islamizację Stanów Zjednoczonych. Kim jest człowiek, który zdeklasował Osamę bin Ladena na liście najbardziej poszukiwanych terrorystów świata?
43-letni Abu Bakr al-Baghdadi już wiele razy został ogłoszony trupem. Ponad rok temu, 8 listopada, konwój samochodów, w którym jechał, został zaatakowany przez amerykańskie myśliwce. Kilkunastu bojowników zginęło, a inni odnieśli ciężkie rany od pocisków US Air Force. Natychmiast też pojawiła się informacja, że wśród zabitych jest „Cel numer 1” czyli właśnie lider Państwa Islamskiego. Tyle tylko, że już co najmniej dwukrotnie podawano informację o śmierci al-Baghdadiego i za każdym razem okazało się to nieprawdą. Po raz ostatni w sierpniu 2014 roku.
Samozwańczy kalif, choć wydawało się, że przeszedł do historii, wymknął się swoim prześladowcom. Wszystko wskazuje na to, że żyje nadal. 13 listopada jego bojownicy opublikowali taśmę z nagraniem jego głosu. „Jeszcze nie umarłem” – mówi al-Baghdadi. Od tamtego czasu lider dżihadystów wciąż pozostaje nieuchwytny, choć za informację umożliwiającą schwytanie go, Amerykanie zaoferowali 10 milionów dolarów. Kwota ta czyni go drugim na liście „najdroższych” terrorystów świata, po Ajmanie al-Zawahirim, który po śmierci Osamy bin Ladena uchodzi za szefa Al-Kaidy. Za niego obowiązuje wciąż nagroda 25 milionów dolarów. To o tyle zaskakujące, że organizacja Zawahiriego przez kilkanaście lat swojego istnienia zamordowała mniej osób, niż ludzie al-Baghdadiego w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.
Potomek kalifa
W lipcu 2013 roku, w Iraku ukazała się „Jihadica” - krótka biografia al-Baghdadi’ego napisana przez jego byłego studenta - Abu Humama Al – Athariego, który używa pseudonimu „Szejk Turki bin Ali” (jest jednym z głównych ideologów Państwa Islamskiego). Jeśli wierzyć książce (jest oficjalną biografią kalifa), to światowy terrorysta numer dwa (naprawdę nazywa się Ibrahim ibn Muhammad al - Badri al-Samarrai, co można przetłumaczyć jako Ibrahim syn Muhameda z rodziny Badri z miasta Samary) jest w linii prostej potomkiem Abu Bakra, od którego zaczerpnął swoje oficjalne, wojenne nazwisko.
Ten pierwszy Abu Bakr (żył w latach 573 – 634) był przez lata jednym z pięciu najbliższych towarzyszy proroka Mahometa, ojcem jego ulubionej żony Aiszy i jednym z pierwszych, którzy przyjęli islam, zaś po śmierci Proroka został przywódcą wszystkich muzułmanów czyli kalifem. Czy faktycznie Ibrahim jest potomkiem czczonego powszechnie Abu Bakra? Niewykluczone, ale niekoniecznie pewne. Prawie każdy z islamskich przywódców – dla dodania sobie powagi i legitymizacji swoich działań – ma w zwyczaju dowodzić, że jego przodkiem był jeden z najbliższych przyjaciół Mahometa.
Zanim al-Baghdadi zaczął używać nazwiska Abu Bakr, Amerykanom znany był jako „doktor Ibrahim”. Ten ostatni pseudonim zawdzięcza doktoratowi, który obronił na Islamskim Uniwersytecie w Bagdadzie. Stało się to – jeśli wierzyć jego biografowi – w styczniu 2003 roku, tuż przed amerykańską inwazją na Irak. Wiadomo, że zanim uzyskał tytuł naukowy doktora, skończył szkołę koraniczną i pracował jako nauczyciel w Bagdadzie i Samarrze. Specjalizował się w kulturze islamskiej i w prawie szariatu. W tamtym czasie, w końcówce lat 90. – jak wynika z dostępnych informacji – był również duchownym przy meczecie w Samarrze, w którym na modłach gromadzili się muzułmańscy fundamentaliści z północnego Iraku. Już wtedy dał się poznać jako gorliwy wróg Amerykanów i szyickiego Iranu oraz ich politycznych współpracowników, a także radykalny zwolennik stworzenia w Iraku państwa z obowiązującym prawem szariatu.
Od nauczyciela do terrorysty
Jeśli wierzyć oficjalnej biografii, to przełomowym momentem w życiu doktora Ibrahima był rok 2003 i początek inwazji amerykańskiej na Irak. Zrezygnował wówczas z pracy na uniwersytecie i zaangażował się w tworzenie organizacji terrorystycznej Jamaat Jaysh Ahl al –Sunna wa-I-Jamaah, gdzie został członkiem Komitetu Szariatu – organu odpowiedzialnego za wprowadzenie na kontrolowanych terytoriach rygorystycznego islamskiego prawa. Los nie dał mu jednak okazji długo działać. W lutym 2004 roku, podczas obławy na terrorystów w środkowym Iraku, młody Ibrahim został zatrzymany przez amerykańskich komandosów i przewieziony do więzienia w bazie wojskowej w Al-Kusra. Następne 10 miesięcy to największa zagadka jego życia. W grudniu 2004 roku został wypuszczony z więzienia, co może oznaczać, że Amerykanie uwierzyli, iż nie ma żadnych związków z organizacjami terrorystycznymi. Nie wiadomo czy Ibrahim był poddawany brutalnym przesłuchaniom, a jeśli tak – czy udało się z niego wydusić jakąś wiedzę.
W 2006 roku organizacja Jamaat włączyła się w struktury Al-Kaidy - największej organizacji terrorystycznej na świecie, która w ogarniętym wojną Iraku miała swoje zbrojne ramię. Nazywało się Al-Kaida Iraq (AQI), a jej liderem był Abu Omar al-Baghdadi. Doktor Ibrahim otrzymał funkcję jego zastępcy i zarazem przewodniczącego Komitetu Szariatu, który – podobnie jak poprzednie ciało o tej samej nazwie – miało wprowadzać radykalne prawo na kontrolowanych terenach. Według źródeł amerykańskich dziennikarzy, 12 grudnia 2006 komendanci różnych frakcji w łonie irackiej Al-Kaidy według starej tradycji dokonali uroczystego ślubowania, zobowiązując się do walki o uwolnienie sunnitów spod amerykańskiego jarzma i ustanowienie na odzyskanych trenach państwa opartego na prawie szariatu. Dzień później, ogłosili powstanie Islamskiego Państwa Iraku, w którym obowiązywać miały ścisłe koraniczne zasady.
Ale wtedy nie było to jeszcze możliwe. W Iraku wciąż toczyła się wojna domowa, a głównym celem Al-Kaidy byli amerykańscy żołnierze. Abu Omar nie tylko organizował zasadzki na nich, ale także sam musiał się ukrywać. Amerykanie liczyli, że jeśli go zabiją, AQI straci swój impet. Kilkakrotnie ogłaszali jego śmierć, ale islamiści reagowali zamieszczeniem w internecie filmu zawierającego wypowiedzi Abu Omara. Te reakcje ośmieszały Amerykanów i podnosiły morale mudżahedinów. W końcu żołnierze dopadli go 18 kwietnia 2010 roku w domu – kryjówce nieopodal Tikritu. Jednak, wbrew oczekiwaniom Amerykanów, ta śmierć nie spowodowała kryzysu. Gdy tylko wiadomość o zabójstwie Abu Omara obiegła świat, najważniejsi wojownicy AQI zebrali się na naradę i 16 maja 2010 na następcę wybrali właśnie Ibrahima. Ten przybrał wojenne imię Abu Bakr i tak stał się Abu Bakrem al- Baghdadim, pod którym to nazwiskiem zna go dziś cały świat.
Fala zbrodni
Jako komendant naczelny, al-Baghdadi zmienił strategię działania. Zaczął precyzyjnie planować zamachy terrorystyczne, przy czym nie liczył się z ofiarami wśród własnych ludzi. Północnym Irakiem wstrząsnęła seria eksplozji, w których ginęli zarówno amerykańscy żołnierze, jak i cywilni urzędnicy irackiego państwa (zbudowanego przez Amerykanów), policjanci, szyiccy duchowni, cudzoziemcy, kobiety i dzieci. W internecie zaczęto również pokazywać brutalne egzekucje „niewiernych” (m.in. powolne podcinanie gardła tępymi nożami). Bojownicy Państwa Islamskiego organizowali miesięcznie 20-24 zamachy, zabijając w każdym z nich kilkadziesiąt osób. Do największego doszło 15 sierpnia 2011 roku w Mosulu, gdzie eksplozja zabiła 70 policjantów, a zraniła ponad 100 osób. Gdy w maju 2011 amerykańscy komandosi zabili Osamę bin Ladena, al-Baghdadi odpowiedział nasileniem ataków. Do końca 2012 roku w organizowanych przez niego zamachach zginęło więcej ludzi niż w ataku z 11 września na Nowy Jork i Waszyngton.
Kraj szariatu
Z pomocą al-Baghdadiemu przyszedł nieoczekiwanie jego największy wróg – prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama. Obama zdecydował o wycofaniu amerykańskich żołnierzy z Iraku, co oznaczało, że od tej pory wojna toczyć się będzie między cywilnymi władzami a dżihadystami. Gdy w 2013 roku wybuchły zamieszki w Syrii, al-Baghdadi zdecydował, że jego ludzie poprą rebeliantów walczących przeciwko prezydentowi Assadowi. Równolegle, jego wojownicy podporządkowali sobie znaczne tereny w północnym Iraku. Pozbawiony amerykańskiej pomocy iracki rząd ponosił klęskę za klęską. Syryjski prezydent wkrótce utracił kontrolę nad wschodnią częścią kraju. Jego dawni rywale nie chcieli jednak wprowadzać szariatu na tym terenie, o co walczył al-Baghdadi. Islamscy wojownicy skierowali więc broń przeciwko sobie.
W tej rozgrywce Syryjczycy ponieśli klęskę i kontrolę nad wschodnią Syrią przejął al- Baghdadi. Szef syryjskich rebeliantów zwrócił się o pomoc do Ajmana al-Zawahiriego, a ten nakazał szefowi Al-Kaidy wrócić do północnego Iraku. Jednak al-Baghdadi odmówił. Ajman al.-Zawahiri ogłosił, że Al-Kaida zrywa z irackim przywódcą, ale zaszkodził tylko sobie.
W styczniu 2014 roku al-Baghdadi ogłosił w Faludży powstanie Islamskiego Państwa, którego szefem został on sam. Jego państwo miało objąć dotychczas podbite ziemie, a potem Syrię, Liban i Jordanię. 29 czerwca ogłosił się kalifem czyli przywódcą wszystkich muzułmanów na świecie. Zapowiedział zniszczenie Izraela i rozszerzanie władzy islamu na cały świat. Wszystkim nie-muzułmanom kazał płacić specjalny podatek, potem dał im wybór między przyjęciem islamu a śmiercią. W ten sposób tysiące irackich chrześcijan i jesydów zostało zmuszonych do ucieczki. Równolegle rozpoczęły się prześladowania innowierców i niszczenie wszelkich symboli chrześcijańskich. W państwie wprowadzono rygorystyczne prawo szariatu (zezwalające m.in. na ukamieniowanie kobiety, która bez zgody męża rozmawia z innym mężczyzną). Jeśli wierzyć zapowiedziom kalifa, na celowniku jego wojowników znajdą się niebawem Kurdowie, którzy udzielili schronienia uciekającym z Iraku chrześcijanom. Potem ma przyjść czas na rozszerzenie islamskiego państwa na cały świat.
Jako kalif, al-Baghdadi zaczął się publicznie pokazywać swoim wojownikom. Na filmach zamieszczonych w Internecie, można znaleźć jego wystąpienia podczas modlitw w meczetach w Mosulu i w Al-Rakka. W tym ostatnim mieście – leżącym wcześniej na terenie Syrii – ustanowił swoją główną kwaterę. I to w czasie, gdy figuruje na liście najbardziej poszukiwanych osób na świecie, a za doprowadzenie do niego Amerykanie oferują 10 milionów dolarów.
Najemnicy i petrodolary
W połowie sierpnia angielska prasa poinformowała, że w centrum Londynu, na Oxford Street, wyznawcy Mahometa zaczęli rozdawać ulotki wzywające wszystkich muzułmanów do poparcia Państwa Islamskiego. Cytowani przez dziennikarzy, przedstawiciele brytyjskiego Home Office przyznawali anonimowo, że około 300-500 muzułmanów wyjechało z Londynu, aby włączyć się w szeregi mudżahedinów i wesprzeć kalifa w jego walce. Ten sam zaciąg może się odbywać w innych, wielkich miastach Europy, gdzie muzułmańska diaspora jest bardzo liczna. Z pewnością szeregi zbrojne kalifatu zasilą również fanatyczni bojownicy z innych państw islamskich z Azji i Afryki.
To oznacza, że al-Baghdadi będzie miał na każde swoje skinienie tysiące nowych mudżahedinów.
Od lat płyną do niego również pieniądze z bogatych krajów arabskich finansujących „dżihad”, które zarabiają miliardy dolarów na wydobyciu i sprzedaży ropy naftowej. Jak wyliczył Forbes, kalifat dysponuje finansowaniem w wysokości 2 miliardów dolarów. To zwiastuje na ziemiach kontrolowanych przez kalifa przemoc, zbrodnię i ocean krwi. I tysiące ofiar. A Amerykanie, którzy trzy lata temu cieszyli się z zabicia bin Ladena, mogą szybko zacząć tęsknić za czasami, kiedy to bin Laden był liderem terrorystów, a doktor Ibrahim nieznanym wykładowcą islamskiego uniwersytetu.
Leszek Szymowski
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl