Stanisław Michalkiewicz: Kto zbluźni Allahowi? [FELIETON]
Ach cóż my, biedni felietoniści, zrobilibyśmy bez czytelników? Nawet takich, jak ten jegomość, który pisze, że ja dla niego “nie istnieję” - ale mimo to pisze. Do kogo?
Logiki w tym żadnej nie ma – co w 1968 roku zauważył Aaronek, przyłapany przez dyrektora, jak podczas lekcji spacerował sobie po szkolnym boisku – ale przecież nie chodzi o logikę, tylko o uczucia, którym ów jegomość daje w ten sposób wyraz. Dla biednego felietonisty, to duża satysfakcja; przecież pisze po to, by czytelników poruszyć, również emocjonalnie, a czy uczucia są pozytywne, czy nie – to nie jest aż takie ważne. Dobrze, czy źle – byle z nazwiskiem – jak mówią w sferach dziennikarskich.
Ale nie tylko wytykana nieubłaganym palcem pryncypialna krytyka jest naszym udziałem. Jeden z czytelników zwrócił mi uwagę, że popełniam błąd stawiając znak równości między pychą i głupotą. Jak wynika z Ewangelii, pycha występuje nie zamiast, ale obok głupoty – na co zwrócił uwagę sam Pan Jezus, który na grzechach chyba się znał. Akurat tak się składa, że ten fragment Ewangelii wg. św. Marka jest czytany właśnie 9 stycznia. Może to być przypadek, ale może nie. Inna sprawa, że opinie teologów nie są w tej kwestii jednoznaczne. Oto jeden z nich powiada, iż “pycha jest nieprawdą o sobie samym, jest też często nazywana grzechem głupoty”. Tak i ja pisałem, zwracając uwagę, że starożytni mędrcy ideał mądrości, a więc antytezy głupoty, upatrywali w poznaniu samego siebie. Ale ze mnie żaden teolog, więc nie oczekuję, by ktokolwiek się ze mną zgadzał. Wystarczy mi, że kogoś tymi – być może błędnymi – wywodami zainteresowałem, a to już jest coś.
A w ogóle warto przypomnieć, że w te rozważania wdałem się w związku z odkryciem pana Andrzeja Stasiuka, że bluźnierstwo jest prawdopodobnie niemożliwe, bo Pana Boga niepodobna obrazić. Otóż inny czytelnik zwrócił mi uwagę, że pan Stasiuk najwyraźniej ma na myśli tylko jednego Pana Boga, mianowicie – Pana Boga chrześcijańskiego. W tak zwanym “mondzie” zapanowało bowiem przeświadczenie, że temu Panu Bogu nie tylko wolno, ale nawet wypada bluźnić, bo taki bluźnierca od razu awansuje na intelektualistę, a w każdym razie – na nowatora i ma szansę powiększyć grono autorytetów moralnych. Toteż ambicjonerzy, jeden przez drugiego, bluźnią Panu Bogu – ale tylko temu chrześcijańskiemu. Wiadomo bowiem, że nie ma już żadnej Inkwizycji, ani stosów, że Kościół przeprasza, że jeszcze żyje, a w takim razie – czegóż sobie żałować? Tymczasem ów czytelnik zwrócił uwagę, że Pan Bóg występuje pod rozmaitymi postaciami i jedną z tych postaci jest Allah. Otóż – powiada ów czytelnik – dobrze byłoby, gdyby pan Andrzej Stasiuk przeprowadził eksperyment i zbluźnił Allahowi, a nawet niekoniecznie Jemu samemu, tylko przynajmniej Mahometowi, który jest uważany za proroka Allaha. Rzeczywiście, coś jest na rzeczy, bo – o ile mi wiadomo – nie tylko pan Stasiuk, ale żaden z entuzjastycznej rzeszy bluźnierców, nie ośmielił się ubliżyć Allahowi, ani nawet – Mahometowi. Być może rozsądek nakazuje im wszystkim powściągliwość, między innymi dzięki znanemu na całym świecie przypadkowi pana Salmana Rushdiego. Ten pisarz, niestety znany w świecie jeszcze bardziej, niż pan Andrzej Stasiuk, napisał książkę “Szatańskie wersety”, za którą ajatollah Chomeini nałożył na niego tzw. fatwę, w związku z czym nie tylko musiał ukrywać się jak szczur pod ochroną bezpieczniaków, ale w dodatku jego książki zostały zakazane w wielu krajach muzułmańskich, co może odbijać się na dochodach. Ajatollah Chomeini, podobnie jak inni ajatollahowie, nie mają w mondzie najlepszej reputacji między innymi z powodu otwartej wrogości wobec bezcennego Izraela. Ma to jednak plusy dodatnie i pan Ruschdie, zwłaszcza po promocyjnym spotkaniu z izraelskim prezydentem Szymonem Peresem, jednym susem dołączył do grona autorytetów moralnych. Jak widzimy, jego sprawa zakończyła się wesołym oberkiem, chociaż nie od razu, czego nie można powiedzieć o pracownikach redakcji “Charlie Hebdo”, gdzie 7 stycznia 2015 roku wdarło się dwóch muzułmanów, którzy otworzyli ogień z broni maszynowej, zabijając 12 osób. Przyczyną tego ataku było przedrukowanie przez to pismo karykatur Mahometa z jakiegoś duńskiego pisma. Ciekawe, że pozostający w awangardzie wolności słowa “New York Times”, w tej sytuacji nie tylko nie odważył się przedrukować karykatur, ale odciął się od tego rodzaju twórczości pod pretekstem “dobrego smaku”, a francuskie pismo skrytykował nawet Jego Świątobliwość Franciszek, który w przypadku bluźnierstw kierowanych pod adresem Pana Boga chrześcijańskiego, jest raczej wyrozumiały.
Tymczasem, kiedy wraz z czytelnikami rozbieram sobie z uwagą te kwestie, do ośrodka dla “uchodźców” w Wędrzynie dotarli funkcjonariusze portalu “OkoPress”. Okazało się, że panuje tam horror jeszcze gorszy – o ile to oczywiście w ogóle możliwe – niż w Auschwitz. Tam, przy “teoretycznym” zagęszczeniu, na jednego więźnia przypadały 3 metry sześcienne powietrza, podczas gdy w Wędrzynie dokładnie tyle samo, bo tylko 3 metry kwadratowe powierzchni, przypada na jednego pensjonariusza. Toteż jeden przez drugiego podejmują oni próby samobójcze, na szczęście - wszystkie nieudane, a od 3 stycznia 2021 roku – jak podaje “OkoPress” - prowadzą strajk głodowy. Skoro trwa on już tak długo, to nie ma rady; chyba musi być prowadzony w przerwach między posiłkami? W związku z tym prawnicy “łamią ręce”, ale oczywiście nie uchodźcom, tylko sobie, to znaczy – nie tyle “łamią”, co załamują z desperacji tym bardziej, że nie wiadomo, jak wygląda sprawa honorariów – czy pensjonariusze Wędrzyna w ogóle mają czym płacić, czy też zapłaci za nich ktoś inny – ale kto? Jak się okazuje, powodów do bicia na alarm jest mnóstwo, toteż funkcjonariusze “OkoPress” jak zwykle stanęli w awangardzie. Jak tylko zbrodniczy reżym się zmieni, to Donald Tusk zaciągnie wszystkich winowajców do Norymbergi, gdzie tamtejsi prawnicy już będą wiedzieli, jak zrobić z nimi porządek.
Pewne światło na tę sprawę rzuca sondaż zrobiony niedawno przez CBOS. z którego wynika, że aż 70 procent respondentów uważa, iż życie w Polsce sprzyja chorobom psychicznym. Myślę, że to może być prawda, zwłaszcza gdy przyjrzymy się statystykom zboczeń płciowych, wobec których medycyna sprawia wrażenie bezsilnej, toteż nie tylko nikt pacjentów nie leczy, ale podobno wprowadzono nawet stosowny zakaz. Skoro tedy uchodźcy trafili do Polski, to nic dziwnego, że od razu i im się pogorszyło. Szkoda, że nikt w porę ich nie ostrzegł, żeby tu nie przyjeżdżali, ale cóż robić – najgorsze już się stało, toteż jest prawie pewne, że pobyt w naszym nieszczęśliwym kraju jakoś się i na nich odciśnie.
Stanisław Michalkiewicz
Źródło: Stanisław Michalkiewicz