Policja kontroluje przestrzeganie Wielkiej Histerii. Jak widzę, idzie to na szczęście słabo

0
0
0
fot. ilustracyjne/fot. Dominik Cwikła ⓒ/YT/Kancelaria Premiera (edytowane, kolaż)
fot. ilustracyjne/fot. Dominik Cwikła ⓒ/YT/Kancelaria Premiera (edytowane, kolaż) /

Liczba ofiar nie ma znaczenia, gdy idzie o walkę z pandemią. Nieformalnie to chyba jest myśl przewodnia władzy. Ciężko bowiem inaczej wyjaśnić, po co wciąż utrzymuje się Wielką Histerię, gdy nawet mocarstwa już podważają sens podtrzymywania restrykcji, a globalne instytucje zachęcają do zmiany strategii na lżejszą. W imię swojej polityki, rząd zapowiedział wzmożenie kontroli wielkohisterycznych. Dziś miałem okazję się przekonać, jak (nie)skuteczne one są. I to dwa razy.

Od poniedziałku do środy policja przeprowadziła średnio ponad 27 tys. kontroli dziennie w kwestii przestrzegania wielkohisterycznych żądań rządu. Chodzi głównie o rzekomy nakaz noszenia masek w zamkniętych pomieszczeniach. Część ludzi powróciła do zakrywania twarzy, ale nie wszyscy. Nie zdarzyło się również od parunastu tygodni, by w jakimkolwiek sklepie zwrócono mi uwagę, abym maskę założył. Wręcz przeciwnie. Coraz częściej nawet pracownicy nie udają już i w ogóle nie noszą maski, ewentualnie trzymają ją na brodzie.

Jako, że władza przekonuje, że wciąż trwa śmiertelna pandemia zabójczego koronawirusa, to tak nie może być. Do tego na rząd poszedł atak, gdy – dzięki Bogu! – w końcu większość członków instytucji o nazwie Rada Medyczna zrezygnowała. Wielkie media – zamiast stwierdzić, że to świetna wiadomość, ponieważ współautorzy absurdalnych i szkodliwych restrykcji odeszli – potraktowali to jako „wyraz dezaprobaty dla rządu”, który za słabo łapie naród polski „za pysk”.

Kontrole te dotyczą również przestrzegania tzw. kwarantanny, czyli bezsądowego aresztu domowego u osób, którym test na koronawirusa SARS-CoV-2 wywołującego chorobę Covid-19 – chorobę, której nie ma w oficjalnym wykazie chorób zakaźnych w Ustawie z dnia 5 grudnia 2008 roku o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi – dał pozytywny wynik albo u osób, które z takową osobą miały styczność.

Ruszyły więc masowe kontrole. Policja, zamiast łapać przestępców czy toczyć śledztwa przeciwko kryminalistom, sprawdza czy ludzie noszą maski na twarzach. Świetna robota! No, prawie. Bo w praktyce to wygląda tragicznie. Całe szczęście.

Dziś rano tankując LPG do mojego 19-letniego auta zauważyłem, że na stację weszło dwóch umundurowanych policjantów. Stwierdziłem, że maski nie założę, w końcu wiem, co robić w razie nagabywania mnie w tej sprawie. Po zatankowaniu i wejściu do sklepu stacji by zapłacić, zobaczyłem tychże policjantów lejących sobie kawę z automatu. Obaj bez masek w zamkniętym pomieszczeniu. Jeden spojrzał na mnie – bezczelnie łamiącego jakże potrzebne i sensowne przepisy wielkohisteryczne – i mnie zignorował. Najwyraźniej albo sam ma te przepisy w poważaniu albo nie chciał ryzykować afery, że niezamaskowany policjant czepia się kogoś o brak maski.

Po południu z kolei musiałem zajechać do sklepu pewnej popularnej sieci. Przy wejściu zobaczyliśmy z żoną dwóch policjantów, którzy spisywali kogoś za brak maski. Nas więc odpuścili, bo byli zajęci. Ale to, co się stało po chwili, jest jeszcze ciekawsze.

Zaznaczyć należy, że – poza pierwszymi tygodniami Wielkiej Histerii – w tej sieci nikt z personelu nigdy nie miał do mnie żadnych nawet uwag – o żądaniach już nie wspominając – w kwestii braku maski. Dlatego sieć ta – mimo że z kapitałem zagranicznym – bardzo u mnie w obecnym czasie zyskała w oczach. Tym razem było inaczej. Po sklepie krążył ochroniarz, który nie nakazywał, ale zachęcał do założenia maski, „bo policja stoi i mandaty wlepia”. To jest właśnie prokonsumenckie podejście!

Podsumowując sobotnie obserwacje na temat policyjnych kontroli muszę stwierdzić, że z jednej strony chyba w policji już posypało się morale w sprawie przepisów. I dobrze, bo to wskazuje, że jest w funkcjonariuszach jakaś przyzwoitość i nie palą się do prób egzekwowania absurdalnych, niepotrzebnych i przede wszystkim szkodliwych przepisów pandemicznych.

Z drugiej strony, skoro nawet personel wielkich sieciówek wspiera ludzi, alarmując o wkroczeniu policji, to jest to wyraźny znak, że już za kilka miesięcy, gdy przyjdzie kalendarzowa wiosna, być może nadejdzie również wiosna duchowa i wyzwolenie z sanitarnego terroru. A jeśli Bóg da, przyjdzie również ziemski osąd i kara na odpowiedzialnych za ten terror.

Dominik Cwikła
Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 


 

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną