[FELIETON] Jak morderczy kogut przyczynił się do śmierci weterynarza

0
0
0
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / prawy.pl

Do niecodziennego dramatu doszło w podwarszawskim Seroczynie. Kogut tak nieszczęśliwie zaatakował emerytowanego weterynarza z Warszawy, że ten przewrócił się, doznał poważnego urazu głowy i po upływie doby zmarł.

Szokująca historia wydarzyła się na Mazowszu w miejscowości Seroczyn. Otóż wielki kogut – morderca rzucił się na 76-letniego, emerytowanego weterynarza z Warszawy, który nie przeżył tego zdarzenia. Gospodyni tym razem nie darowała kogutowi. I podłe ptaszysko trafiło do garnka. Został on zabity i ugotowano na nim rosół. Gdyby to nastąpiło wcześniej to pan Wiesław do dzisiaj by żył, a tak to rozmaici obrońcy praw zwierząt i inni bambiniści mogą teraz twierdzić, że była to tylko zemsta na Bogu ducha winnym zwierzaku. Trudno i niebezpieczne życie weterynarza Normalnie wiadomo, że praca weterynarza bywa niebezpieczna. Można być pogryzionym przez psy, podrapanym przez koty, może cię kopnąć koń, ubóść byk, krowa nadepnie na twoją stopę, a świnia cię ugryzie w łydkę. A jak głodna i wpadniesz do chlewa tracąc przytomność to może cię nawet zeżreć. Ponieważ tylko w bajki kuzynki Peppy są przyjazne, miłe i wegańskie. A tak naprawdę jak mają okazję zeżreć coś mięsnego, to z owej okazji natychmiast korzystają. Znałem kiedyś jedną, ponad 200 kilową maciorę (i mam na myśli tu samiczą przedstawicielkę rodzaju świni domowej, a nie jakąś feministyczną bodypozytywkę, choć zdaniem wielu inceli to również przedstawicielka świni domowej), która potrafiła w losie łapać kury i jednym kłapnięciem ryja zeżreć je w całości. Gdy maciora się oprosi i któryś z warchlaków urodzi się martwy, to też nie zmarnuje tego bezcennego białka pochodzenia zwierzęcego i skonsumuje go ze smakiem. Wiem, że łamię serce wszystkim bambinistom, ale przyroda potrafi być naprawdę podła i wredna i zabójcza. W każdym razie dzięki lekturze prasy brukowej pokroju „Faktu”, „Superexpressu”, „Bilda” i „The Sun” już wiemy, że zawód weterynarza jest na drugim miejscu zaraz po żołnierzu piechoty na Ukrainie (z dowolnie której strony), a przed drwalami, górnikami, marynarzami, afroamerykańskimi dilerami narkotyków, czy nawet uważanym za najniebezpieczniejszy zawód świata poławiaczem krabów u wybrzeży Alaski. Czymże to wszystko jest wobec zagrożeń w pracy polskiego weterynarza? Zabójczy kurnik Jednak mimo wszystko kurnik wydaje się być raczej ostatnim miejscem, w którym może ci się coś stać. Oprócz defekacji ze strony drobiu i to z wysokości grzędy. I tam raczej ciężko jest się spodziewać śmiertelnego zagrożenia. Jednak nie tym razem. Otóż jak informuje niezawodny „Superexpress” z charakterystycznym dla siebie zadęciem – „Pani Krysia miała w swoim gospodarstwie niesfornego koguta. Okazały ptak był prawdziwym przywódcą stada. Niestety, był też wyjątkowo agresywny, nawet w stosunku do swojej opiekunki. Gospodyni miała zamiar zrobić z niego rosół, jednak cały czas jej coś wypadało i dzięki temu niesforne ptaszysko nadal panoszyło się bezkarnie”. Chwile grozy Jak opowiadała gazecie gospodyni, będąca właścicielką koguta jej przebrał się w biały fartuch i poszli do obórki. Po sprawdzeniu kilka kur, które dały się złapać na ziemi weterynarz miał wyciągnąć rękę po kokoszkę siedzącą wyżej na drabince. Wtedy ptaszysko nagle rzuciło się na weterynarza, a ten osłaniając się ręką, dał krok do tyłu, zaczepił o karmik i upadł uderzając głową w drewniane koryto. Starszy człowiek nie mógł przez chwilę wstać, a kiedy się pozbierał to poszedł do mieszkających obok kuzynów. Wtedy widziałam go po raz ostatni – kończy opowieść ocierając łzy pani Krysia. A jak mówi córka następnego dnia się źle poczuł i udał się do szpitala. Wcześniej lekarze wykryli u niego tętniaka mózgu. Niestety zmarł w nocy, dzień po zdarzeniu. Cóż mieliśmy opis koguta – monstrum z Piekła rodem. Aż można byłoby nim poszczuć rosyjskich najeźdźców na wschodzie Ukrainy, aby później w „Ukraińskiej Prawdzie” przeczytać, że „bohaterski kogut przegonił rosyjską dywizję pancerną, za co otrzymał order Bohatera Ukrainy, ale niestety pośmiertnie, ponieważ odniósł śmiertelną ranę od pocisku czołgowego. A jego ostatnie słowa brzmiały „Sława Ukraina. Herojam Sława. Batka nasz Bandera”. Niestety pomimo wartości bojowej kogut marnował się na mazowieckiej wsi. Miejmy nadzieję, że chociaż był smaczny. Niestety nikt już nie zwróci życia weterynarzowi.  

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną