Z miłości do ogarniętej wojną Ukrainy władza zaniedbała interesy polskich rolników zbyt późno reagując na zalew bezcłowego ukraińskiego zboża na polski rynek po cenach dumpingowych. A były już wcześniej akcje protestacyjne na ulicach i blokady granic. Nie było jednak woli politycznej, bo Polska nadal chciała być liderem pomocy i obawiano się pogorszenia relacji z Ukrainą.
Weszliśmy w okres przedwyborczy a rolnicy, którzy w ogromnej części przenieśli wyborcze sympatie z PSL- u na PiS, mogą teraz odwrócić się od partii Kaczyńskiego plecami, co odbierze Zjednoczonej Prawicy szansę na trzecią kadencję rządów. Pewnie łaskawszym okiem znów spojrzą na PSL, na co politycy tej partii liczą i już zacierają ręce. Liderzy PSL grzeją więc temat, już domagając się dymisji ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka i wzywają do ustąpienia „ w imię honoru” polskiego komisarza ds. rolnictwa w Komisji Europejskiej Janusza Wojciechowskiego (przez długie lata członka PSL).
A gdzie byli dotąd ci wszyscy politycy, którzy dzisiaj publicznie rozdzierają szaty nad szkodą polskiego rolnika i uprawiają lans na tej biedzie? Dyrektywa unijna o bezcłowym wjeździe ukraińskiego ziarna na teren UE obowiązuje od 4 czerwca, od początku było wiadomo, jakie to stworzy zagrożenia. Politycy to jednak koniunkturaliści; z jednej strony, by nie podpaść, głośno deklarowali pomoc dla Ukrainy , z drugiej – załamywali ręce i czekali, kto pierwszy się wychyli. Sprawa była delikatna. Chociaż Ukraina nie jest jeszcze członkiem UE, zrobiono dla niej wyjątek ze względu na działania wojenne i ogromne kłopoty z gospodarką. To zboże miało iść przez Polskę tranzytem do głodujących krajów, tymczasem napłynęła tak ogromna jego ilość, że polscy rolnicy nie mogą sprzedać swoich plonów, bo import zbóż wzrósł 50 krotnie.
- Do przewidzenia było, że jakaś część ukraińskiego zboża zatrzyma się w najbliższych krajach, ze względu na mniejsze koszty transportu. Jeszcze w lipcu przestrzegałem, że zagrożenie destabilizacją rynku może wystąpić za kilka miesięcy- mówi dr Daniel Korona były prezes Elewarru, ekspert Związku Zawodoweo Rolników „Korona”.
Po okrągłym stole związki rolnicze i rząd odtrąbiły sukces, bo tym razem zamiast rzucać w Kowalczyka jajkami i wyzywać PiS od Judaszy, stronom udało się uzgodnić porozumienie uwzględniające rolnicze postulaty, na którym minister nawet napisał „Do wdrożenia natychmiast”. Porozumienia nie podpisał ZZR „Korona” stwierdzając, że „ Okrągły Stół Rolniczy zakończył się realnie niczym. Minister rolnictwa przedstawił swoje propozycje działań, a właściwie hasła, albowiem brakowało szczegółów, terminów, projektów czyli konkretów”. Słowem – gruszki na wierzbie.
No bo jak natychmiast zmienić dyrektywę UE o bezcłowym wwozie zboża z Ukrainy, która obowiązuje do czerwca a już rozochocona Unia szykuje się na przedłużenie jej o następny rok ? Polska jest członkiem UE i nie prowadzi niezależnej polityki celnej. Tego przecież sami tylko polscy rolnicy i polski rząd, tak dyskryminowany w Brukseli za „niepraworządność”, nie załatwią. Tu potrzeba nie tylko międzynarodowej rolniczej grupy nacisku, ale i wspólnej presji rządów krajów sąsiadujących z Ukrainą, których rynki to ziarno zalewa: Polski, Czech, Węgier, Rumunii, Bułgarii i Słowacji. Tak też ten problem postrzega NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych - Widzimy, że klucz do rozwiązania naszych problemów leży w Brukseli... Chcemy w porozumieniu z organizacjami rolniczymi ze Słowacji, Węgier i Rumunii zablokować granicę z Ukrainą. Ten protest może potrwać dwa lub trzy dni, bo Komisja Europejska musi zauważyć nasz problem. Trzeba wypracować długotrwałe mechanizmy regulujące napływ produktów z Ukrainy – stwierdza rzecznik związku Adrian Wawrzyniak. Jego zdaniem protest mógłby się odbyć na przełomie marca i kwietnia. Nastał właśnie ten czas. I co?
Na otarcie łez Komisja Europejska przyznała Polsce 30 milionów euro na odszkodowania. Śmieszna suma w skali strat, które ministerstwo i rolnicy szacują wstępnie na 10-12 miliardów złotych, choć straty wymagają udokumentowania. O dopłatach rolnicy mówią, że to jałmużna, która nijak nie rozwiązuje ich problemów
. Polacy z budżetu państwa znów zapłacą za błędne decyzje Brukseli. Tak jak w skali naszych wydatków na uchodźców z Ukrainy dostaliśmy zwrot tylko 1,75 proc. poniesionych kosztów.
Alicja Dołowska