Turcja wybiera (FELIETON)
14 maja nie nastąpiło rozstrzygnięcie wyborów prezydenckich w Turcji. Dalej nie wiadomo czy zwycięży dotychczasowy prezydent, który od 20 lat dzierży władzę, Recept Erdogan, czy kandydat opozycji Kemal KIlicdaroglu (z powodu trudnego do wymówienia nazwiska nazywany przez Zachód Mr. Kemalem).
Dogrywka odbędzie się 28 maja. Prognozowano, że kandydat opozycji zwycięży już w pierwszej turze, ale Erdogan uzyskał 49, 5 proc. głosów i jest na pierwszym miejscu Na dodatek partia Erdogana AKP zdobyła większość parlamentarną, a Republikańska Partia Ludowa (CHP) jest w mniejszości, chociaż przed wyborami udało im się stworzyć koalicję tzw. Sojusz Narodowy z pięcioma mniejszymi partiami. Sojusz Narodowy ma prostą strategię – za wszystkie klęski ponosi odpowiedzialność obecny prezydent: za spadek poziomu życia i niespełnione obietnice.
Turcja znalazła się w bardzo trudnym okresie gospodarczym. Po gwałtownym boomie, który przeżyła do pamiętnego nieudanego puczu w 2016 r. aż po dzień dzisiejszy nie może się podnieść z zapaści gospodarczej. Nie może poradzić sobie także z wysoką inflacją, która oficjalnie sięga 50 proc. a nieoficjalnie aż do 120 proc. Wraz z inflacją w Turcji mamy do czynienia z postępującym kryzysem walutowym, który doprowadził do spadku wartości liry. Kryzys jest napędzany przez obniżki stóp procentowych, forsowanych przez Erdogana, który osobiście steruje polityką monetarną. Inwestorzy się wycofują, a miliony mieszkańców prowincji, których boom gospodarczy wyciągnął z biedy i stali się gorącymi zwolennikami prezydenta Erdogana, teraz ponownie weszli w biedę. A przecież ich przywódca obiecywał, że uczyni Turcję krajem należącym do 10 największych gospodarek świata, a nawet do G7. Erdogan po reformie konstytucyjnej w 2017 r. ma prawie pełnię władzy.
Turcja na arenie międzynarodowej jest nadal bardzo ważnym państwem, leżącym na styku Europy i Azji i będącym potęgą militarną. Stoi nadal w rozkroku w polityce międzynarodowej między Zachodem a Rosją, w ciągłym konflikcie z Kurdami. Boryka się z uchodźcami syryjskimi. I przeżyła ostatnio silne trzęsienie ziemi, w którym zginęło ponad 50 tys. ludzi, a 2 mln straciło dach nad głową. Wiele miejscowości opustoszało, a pozostali nadal od lutego gnieżdżą się w namiotach. Odbudowa idzie jak przysłowiowa krew z nosa. Trzęsienie ziemi obnażyło także fuszerkę firm budowlanych, które wbrew przepisom stawiały budynki mieszkalne, bo byli bezkarni jako darczyńcy rządzącej partii.
Konkurenci przerzucają się w obietnicach. Erdogan zapewnia, że tylko on może wyciągnąć Turcję z obecnego kryzysu i zadbać o interesy Turcji na arenie międzynarodowej. Kilidcdaroglu zapewnia o powrocie do praworządności, demokracji, systemu parlamentarnego i dobrych relacji z Zachodem, a zwłaszcza z UE i Stanami Zjednoczonymi. Chce uregulować sytuację z Kurdami, odesłać syryjskich uchodźców, których jest w Turcji 4 mln. Tylko aby to spełnić, musi wejść w pertraktacje z Moskwą. Zarówno jedna jak i druga strona walczy o wszystko. Jeżeli obecny prezydent zostanie odsunięty od władzy, będzie poddany szczegółowemu rozliczeniu, a jeżeli opozycja przegra, to na długo.
Z wyników pierwszej tury widać, że odsunięcie od władzy Erdogana będzie trudne. Ma on bowiem nadal silne poparcie wśród konserwatywnego elektoratu, który dobrze pamięta, jak wyglądała Turcja przed jego rządami. Kraj był pogrążony w kryzysie i rządzony przez wielkomiejskie kemalistowskie elity. Muzułmanie z prowincji nie mieli nic do gadania. Teraz pomimo kryzysu i niskich stóp procentowych mieszkańcy Turcji biorą tanie kredyty i konsumują wszystko: mieszkania, samochody, wakacje. Uważa się Turcję za udany związek islamu z demokracją i kapitalizmem. Dlatego konserwatyści nadal popierają Erdogana i uważają, że tylko on może wyprowadzić Turcję z obecnych zawirowań.
Natomiast opozycja to związek ugrupowań od lewa do prawa – od nacjonalistycznej lewicy po konserwatystów. Dla młodych, którzy nie pamiętają innych rządów niż te obecnie, boją się skoku w nieznane, ale są również rozczarowani obecnymi rządami. Mają kłopoty ze znalezieniem pracy, z podjęciem studiów. Nie widzą dla siebie perspektyw.
28 maja przyniesie im rozwiązanie wyborczych dylematów.
Maria Górzna
Źródło: PRAWY