Ustawili się po ordery dostali śmierć (FELIETON)
Z sytuacją na Ukrainie jest tak, jak zawsze było w czasach wojen. Nie ważne ile lat trwa wojna to naczalstwo, czyli dowództwo bardzo często się niczego nie uczy. Zarówno na błędach cudzych, jak i własnych. I niczym niektórzy politycy wielokrotnie robi to samo oczekując, że będą inne efekty ich działań. Nie bez powodu żołnierza z poboru nazywano „szwejem”, czyli współczesną odmianą dobrego wojaka Szwejka z C.K. Armii najjaśniejszego cesarza Franciszka Józefa, a oficerów nazywano „trepami” na cześć wojskowego obuwia i to nie chodziło o to, że byli równie twardzi i niewygodni, tylko że posiadali taki sam iloraz (lub jak woli jedna poślica PO „iloczyn”) inteligencji.
Taka może być pobieżna ocena tego, co się zdarzyło 3 listopada w obwodzie zaporoskim w dniu Święta Wojsk Rakietowych i Artyleryjskich, a co kosztowało Ukraińców 28 zabitych i 53 rannych żołnierzy i to w większości weteranów, nie licząc jeszcze dodatkowo cywilów.
Pamiętam, że kilka miesięcy temu polskojęzyczna prasa była zachwycona po tym, jak ukraińska rakieta przywaliła w jakiś plac apelowy zabijając coś koło setki, a raniąc ponad dwustu rosyjskich żołnierzy (a w zasadzie materiału na żołnierza, bo to byli świeżo zmobilizowani poborowi).
Znany „ekspert” od spraw wojskowości czyli Jarosław Wolski puszył się i opowiadał, jak to orki dalej robią apele w strefie, gdzie operują ukraińskie drony zwiadowcze i uderzeniowe. I kim trzeba być, żeby robić uroczyste przemowy w strefie rażenia. Cóż chętnie posłucham co teraz będzie mówił, kiedy dla odmiany rosyjska rakieta zabiła 28 i zraniła 53 żołnierzy ze samodzielnej grupy wydzielonej ze składu 128 zakarpackiej górskiej brygady szturmowej. Opcji jest kilka i żadna nie jest pochlebna dla ukraińskiego dowództwa, a wręcz przeciwnie. I tutaj ból jest większy, ponieważ raz że armia ukraińska może liczyć na mniejszy dopływ mięsa armatniego, dwa, że nie byli to świeżo zmobilizowani bojcy, których wartość dla rosyjskiej armii jest na poziomie zerowym, tylko doświadczeni weterani. Warto wspomnieć, że wśród zabitych znalazł się niejaki Dmytro „Taksysta” Milyutin o którym piszą w nekrologu, że był to ochotnik, który „sam zgłosił się do walki z Rosjanami”, co więcej miał to być „jeden z najbardziej zmotywowanych i najlepszych artylerzystów w kraju”. Oprócz niego śmierć poniosło jeszcze 27 innych żołnierzy (też w większości weteranów), a spośród rannych kilku jest w stanie krytycznym i nie przeżyje, a sporo jest tak ciężko rannych, że po wyjściu ze szpitala zostanie zwolnionych ze służby i na front już nie wróci. A wszystko za pomocą jednego, trafienia rakietą Iskander – M.
Tego się już nie zatuszuje
Sprawa w ogóle była tuszowana, ale jeden z żołnierzy ze 128 brygady powiedział na nagraniu umieszczonym w sieci, że „dowództwo brygady zdecydowało o zorganizowaniu uroczystego spotkania i wręczeniu nagród w jednej z przyfrontowych wsi, jednak w wyniku rosyjskiego ostrzału zginęła duża część personelu wojskowego, a także ludność cywilna”. I co zrobiło ukraińskie dowództwo? Najpierw próbowało całą akcję wyciszyć, a kiedy to się nie udało to ogłosiło, że wpisem ministra obrony Ukrainy Rustema Umierowa pna Facebooku: „Składam kondolencje rodzinom poległych żołnierzy z 128. Górskiej Brygady Szturmowej Zakarpacie. Wszystkie okoliczności tego, co się stało, zostaną wyjaśnione. Nakazuję Głównemu Inspektoratowi Ministerstwa Obrony przeprowadzić pełne śledztwo w sprawie faktów tej tragedii”. I dalej ogłosił, że „nasz wróg to podstępny terrorysta, dlatego musimy dołożyć wszelkich starań, aby chronić naszych ludzi i udzielać uczciwych odpowiedzi krewnym i przyjaciołom poległych żołnierzy”. Również prezydent Włodymyr Zełeński odniósł się do zdarzenia i powiedział: „Odnosząc się do rosyjskiego ataku na żołnierzy 128. oddzielnej górskiej zakarpackiej brygady szturmowej, do którego doszło w obwodzie zaporoskim. Moje kondolencje dla w wszystkich bliskich i przyjaciół poległych. To tragedia, której można było uniknąć. (…) Najważniejsze jest ustalenie całej prawdy i nie dopuszczenie do tego, by w przyszłości wydarzyło się coś podobnego. Każdy żołnierz, który znajduje się w strefie działań wojennych wie, jak ma się zachowywać, wie, jak zadbać o bezpieczeństwo”.
Trepia logika
Cóż pewnie, że można było tego uniknąć. Od prawie 110 lat w regulaminach powstałych jeszcze na początku I Wojny Światowej jest zalecenie nie gromadzenia się w jednym miejscu w większe grupy, ponieważ może je zmasakrować nawet pojedynczy granat moździerzowy, czy pocisk artyleryjski. Dzisiaj doszły do tego rakiety i bomby lotnicze o wielokrotnie większej wadze, ładunku i sile wybuchu. Jednak „trepia logika” od zawsze jest taka sama – zebrać żołnierzy, żeby ich objechać, albo wyróżnić orderami – tylko że te błyskotki nie są warte krwi i śmierci.
Zdzisław Markowski
Źródło: ZM