Zamach na NBP (FELIETON)

0
0
6
Donald Tusk
Donald Tusk / Flickr

Jeszcze opozycja, a wkrótce rządząca koalicja zacznie urządzać niebezpieczny spektakl. Zamiast zająć się problemami tak ważnymi dla społeczeństwa, jak przedłużenie tarczy z obniżką za prąd, wakacjami kredytowymi i  przedłużeniem zerowego podatku na żywność, urządza nam igrzyska zemsty, powołując komisje sejmowe do zbadania rzekomych afer za rządów PiS.

Podobna sytuacja była w 2007 r. gdy Donald Tusk obejmował rządy. Też powołana była jakaś komisja mająca zbadać nieprawidłowości w rządach PiS. Andrzej Czuma, który stanął na jej czele, musiał przyznać, że nie ma najmniejszych podstaw, aby wykryć nadużycia. Teraz koalicja rozpędziła się. Nie powołuje jednej komisji, ale trzy, a Barbara Nowacka przekonuje, że to nie wszystko, bo jeszcze mają w zanadrzu kolejne trzy, a może i więcej. Wynika z tego, ze Sejm nie będzie się zajmował niczym innym, tylko tropieniem jakiś iluzorycznych afer. Około sześćdziesięciu posłów będzie do komisji delegowanych. Małgorzata Wassermann dawna przewodnicząca komisji badającej aferę Amber Gold, mówi, że sumienna praca w komisji to ogromny nawał pracy i trzeba jej poświecić cały swój czas. Chyba, że wszystko z góry jest już przesądzone i nikomu nie zależy na dotarciu do prawdy. 

Co nam serwuje Sejm na pierwszy ogień? Zbadanie afery wizowej, afery wyborów korespondencyjnych i sprawę Pegasusa. Afera wizowa dotyczy próby szybszego załatwienia ok. 200 wiz. Wykryło to CBA. Winnym postawiono zarzuty, niektórzy zostali aresztowani, inni zostali usunięci ze stanowiska. W tej sprawie nie skończyło się jeszcze postepowanie prokuratorskie, czyli wszystko zrobiono według zasad. Ale opozycja rozciągnęła nieprawidłowości na wszystkie wizy wydawane przez Polskę w ostatnich latach. Podczas przedwyborczej kampanii dowodzono, że wszystkie zostały kupione na lewo.  A to nieprawda. Przy okazji trzeba by zbadać wielkość manipulacji, która rozpętała się we wrześniu i październiku. 

Druga rzekoma afera to wybory korespondencyjne. Panowała epidemia na wielką skalę a jej długości i skutków nie można było przewidzieć. Zbliżały się wybory prezydenckie, a w razie ich nieprzeprowadzenia paraliż państwa. Trzeba było wypełnić konstytucyjny obowiązek przeprowadzenia wyborów. . Gdyby tego nie podjęto, opozycja szalałaby, że dokonuje się  zamachu stanu na demokrację. Nie było by prezydenta, który podpisywałby ustawy tak ważne jak budżet. Oczywiście państwo poniosło wówczas koszty, ale nie było innego wyjścia w niewiadomej sytuacji. 

Badanie sprawy Pegasusa to już kompletny odlot.  Wkrótce nowa władze przejmie kontrolę nad służbami specjalnymi i będzie mogła sama sprawdzić, czy jej liderów podsłuchiwano czy inwigilowano. Opozycja cały czas forsuje tezę, że życie przez osiem lat to egzystowanie w dyktaturze. Sami teraz przekonają się, jak działają najnowsze urządzenia kontrwywiadowcze, które są niezbędne dla państwa. 

Zabawa rozkręcana w pełni, nic tylko usiąść i jeść popcorn przed telewizorem, jak zaleca marszałek Szymon Hołownia. 

Druga groźniejsza sprawa to atak na NBP. Tusk oświadczył, że „opozycja ma większość, żeby postawić przed Trybunałem Stanu prezesa NBP Adama Glapińskiego”.  Świadczy to o jawnym łamaniu konstytucji. Nie ma bowiem żadnego powodu, aby prof. Glapiński trafił pod TS. Niezależność prezesa jest szczególnie chroniona przez konstytucję i prawo europejskie. W Polsce dotąd nikt się nie odważył, aby czegoś takiego dokonać.  Teraz mówi się, że prezes odpowiada za drożyznę. Ustawa o tym nie mówi, ale o tym, że „podstawowym celem działalności NBP jest utrzymanie stabilnego poziomu cen przy jednoczesnym wspieraniu polityki gospodarczej rządu, o ile nie ogranicza to podstawowego celu NBP”. Ściśle określone są sytuacje, w których prezesa można pozbawić swoich funkcji. Otóż gdy „nie wypełnia on swoich obowiązków na skutek długotrwałej choroby”, „został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za popełnione przestępstwo”, „złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Stwierdzone prawomocnym orzeczeniem sądu”, albo jeśli ”Trybunał Stanu orzekł wobec niego zakaz zajmowania kierowniczych stanowisk lub pełnienia funkcji związanych ze szczególną odpowiedzialnością w organach państwowych”.  W tym wypadku nikt nikomu nie chce niczego udowadniać, a jedynie zastraszyć. 

Skutki tego mogą być bardzo poważne dla naszej gospodarki. Może to doprowadzić do załamania się złotego. A może właśnie o to chodzi? O załamanie polskiego złotego i załamanie naszej gospodarki?  Czy trzeba Polskę znów wprowadzić w nędzę? 

A może cel tego ataku jest taki, aby usunąć prezesa, który stoi zdecydowanie na straży naszej waluty. Gdy zostanie zawieszony, otworzą się drzwi, aby szybko i skrajnie niekorzystnie dla naszej gospodarki wprowadzić euro. Takie są plany Niemiec, a Tusk działa zgodnie z ich dyrektywami. No i zostaje jeszcze polskie złoto, które tak gorliwie gromadził prof. Glapiński. Zostałoby przeniesione do Europejskiego Banku Centralnego z siedzibą we Franfurcie. 

Wartość naszych rezerw dewizowych wynosi obecnie ponad 180 mld dol., z tego 11 proc. to rezerwy złota. Wynoszą one 314 t. Gdy obejmował swój urząd, prezes Glapiński zastał  jedynie 100 t. złota. Teraz jego wartość została potrojona. Te wszystkie czynniki stabilizują pozycję polskiego złotego i naszej gospodarki. Doceniają to inwestorzy, agencje ratingowe, rządy. 

I to wszystko ma zostać zaprzepaszczone, bo tak chce Tusk?. W obronie naszego NBP powinna się ruszyć światowa bankowość, bo polska zaraza może się na nią rozlać. 

A wszystko w imię zemsty Tuska nad Glapińskim, jeszcze z czasów „nocnej zmiany”, podszytej jeszcze naciskami Berlina. 

Maria Górzna

Źródło: MG

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną