Huti, światowy handel i „dobre dziennikarstwo” pewnej gazety (FELIETON)
Właśnie jestem po wstrząsającej (może raczej powinienem napisać „wszcząsającej”) lekturze wybitnego artykułu z forum pewnej „Gazety", która się reklamuje „cenisz dobre dziennikarstwo – wykup nasz abonament”. I to pomimo faktu, że nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem i to nie tylko dobrym, ale jakimkolwiek.
Artykuł nosi mrożący krew w żyłach tytuł „Huti atakują statki w Kanale Sueskim. Giganci płyną okrężną drogą i tracą miliony dolarów”. Wstrząsający, ale zupełnie nieprawdziwy, o czym zaraz napiszę, a został opracowany przez niejakiego Eryka Kielaka. Aż spojrzałem kim jest ów „dziennikarz”. I dowiedziałem się, że jest „związany z Gazeta.pl od roku 2022. Wcześniej dziennikarz lokalny Dziennika Łódzkiego oraz Wieści z Głowna i Strykowa. Specjalizuje się w tematyce Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza Czech i Słowacji. Student Uniwersytetu Łódzkiego oraz Uniwersytetu Karola w Pradze. Prowadzący podkast: Kielak Rozmawia. Prywatnie interesuje się literaturą faktu, filmem oraz sportem”. A więc typowy narybek najwybitniejszej Gazety w Polsce. Stąd już wiem, skąd te wszystkie błędy, przeinaczenia, literówki i bzdury, które są w artykule.
Huti atakują statki w Kanale Sueskim
Po pierwsze primo (jak powiedziano w pewnym polskim serialu komediowym - Huti wcale nie atakują statki w Kanale Sueskim. Nauczyciel geografii ze szkoły średniej pana redaktora popełnił ciężki i niewybaczalny błąd, że go przepuścił i pozwolił mu skończyć szkołę średnią i zdać maturę. Tak wiem, że matura to bzdura, ale bez przesady. Otóż Kanał Sueski znajduje się na samej północy Morza Czerwonego, a miejsce w którym Huti atakują statki znajduje się jakieś 2200 kilometrów dalej – na południe w cieśninie Bab al-Mandab (z arabskiego „Wrota Łez”), która to cieśnina łączy Morze Czerwone z Morzem Arabskim i w najwęższym miejscu ma jakieś 26 kilometrów (około 15 mil morskich) szerokości przez co kontrolująca większość Jemenu milicja Huti jest w stanie rąbnąć rakietą, czy dronem wszystko co tam przepływa. Później w artykule autor jeszcze pomylił Morze Czerwone z Morzem Czarnym (czyli tym nad którym leży Ukraina, Rosja i Turcja). Wyraźnie autorowi w szkole średniej geografia nie leżała.
Coś tam atakują
Ostatnio dwie francuskie fregaty rakietowe (a więc duże, silnie uzbrojone okręty wojenne) w cieśninie Bab al-Mandab musiały w samoobronie zestrzelić kilkanaście dronów. Wcześniej „operator handlu morskiego UKMTO poinformował, że nad Morzem Czerwonym w pobliżu jemeńskiego portu Al-Hudajda doszło do incydentu z udziałem ich jednostki. Załoga statku usłyszała eksplozję i zobaczyła rakietę w odległości około czterech mil morskich od swojej pozycji”. Ewidentnie była to rakieta niekierowana – skoro wybuchła jakieś 8 kilometrów od celu. Jednak jak się odpowiednio dużą liczbę pocisków (nawet niekierowanych ze zwykłej „Katiuszy”) wystrzeli to w końcu któraś trafi. A nie byłoby nic bardziej spektakularnego, niż zatopiony rakietami jakiś tankowiec w cieśninie Bab al-Mandab. Drugą wiadomością jest to, że jak się Huti postarają to izraelski port w Ejlacie może zamknąć swoją działalność. Ponieważ nic do niego nie wpłynie z Chin, ani nie wypłynie w kierunku Morza Arabskiego i Oceanu Indyjskiego. Zresztą ta „bojówka” potrafi wystrzelić rakiety w kierunku izraelskiego portu Ejlat (jak mówią Huti – w stronę „podmiotu syjonistycznego”) na odległość… ponad 2000 kilometrów od Jemenu. Co pokazuje, że ma rakiety strategiczne dalekiego zasięgu i drony dalekiego zasięgu. Z celnością na razie jest jeszcze słabiutko, ale przypominam, że armia polska takich rakiet nie posiada w ogóle. A Huti w jednym z najbiedniejszych państw świata, po 8 latach niezwykle krwawej wojny z Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi nie tylko je mają, ale nawet sami produkują! Ponieważ specjaliści twierdzą, że owe rakiety Huti to ich własne wersje rakiet, które otrzymali od Iranu. I nawet jeśli w nic nie trafiają to do Izraela owe pociski dolatują.
Wszyscy mogą Huti skoczyć…
Teoretycznie wkurzeni Amerykanie nawet utworzyły koalicję, która ma strzec bezpieczeństwa żeglugi na Morzu Czerwonym. W postaci grup patrolujących Morze Czerwone i organizujących tam ruch w postaci zorganizowanych konwojów. W skład koalicji, oprócz Stanów Zjednoczonych, wchodzą między innymi Wielka Brytania, Kanada, Francja i Bahrajn oraz taka potęga morska, jak Komory (aż dziwne, że nasza admiralicja nie wysłała jakiegoś okrętu, chyba że nie mamy żadnego na chodzie). Tylko, że nawet Stany i Izrael jakoś się nie kwapią do bombardowania Jemenu i Huti. Cóż przez 8 lat byli oni bombardowani przez lotnictwo saudyjskie, emirackie i nawet czasami amerykańskie, a i tak wojnę wygrali strasznie lejąc wojska saudyjskie i ich najemników (fakt, że z irańską pomocą). Teraz wprost marzą, żeby ich zbombardował Izrael, bo wtedy inne strony wojny domowej (oprócz rządu Huti w Jemenie są jeszcze dwa rządy – z czego jeden siedzi w Arabii Saudyjskiej). A sami by wyrośli na kolejną siłę „moralną” po Hamasie i Hezbollahu w świecie muzułmańskim.
Panie redaktorze proponuję powrót do szkoły, może nie jak w przypadku wielu posłów do szkoły podstawowej, ale tak przerobienie materiału z zakresu geografii dla szkoły średniej jak najbardziej zalecam.
Zdzisław Markowski
Źródło: Zdzisław Markowski