Edukacja po lewacku (FELIETON)

1
0
11
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Internet

Obecną szkołę czekają duże zmiany. Ma być nowoczesna i postępowa i ma być odideologizowana, ale od czego?

Premier Donald Tusk oddał lewicy resort edukacji. W sumie ma to niewielkie znaczenie czy przy reformie szkolnej ma majstrować KO, Trzecia Droga czy Lewica, bo ich programy są spójne. Szkoła ma być miła i przyjemna. Uczniowie mają się nie przemęczać, a nauczyciele stresować. Ma być nowocześnie i postępowo zgodnie z wzorami Zachodu. Szkołę trzeba odideologizować od wartości chrześcijańskich, patriotyzmu i podstawowych wartości związanych z polskością. Ta nowoczesność, która ma zapanować będzie bliska marksizmowi. 

Już teraz wiedza młodych pozostawiała dużo do życzenia. Wystarczyło posłuchać sondy przeprowadzonej wśród młodych pod gmachem UW. Nie potrafili odpowiedzieć na podstawowe pytania. A teraz pod rządami skrajnej lewaczki Barbary Nowackiej i jej zastępczyni Katarzyny Lubnauer będzie jeszcze gorzej. O ich planach można się było dowiedzieć, słuchając w Radiu Zet wywiadu z Katarzyną Lubnauer. Mówiła o podstawach programowych, które zostaną odchudzone nawet do 20 proc., czyli chcą, aby zniknęło od 5 do 20 proc. treści. Trzeba ograniczyć liczbę lektur, bo narzekają na nią zarówno nauczyciele jak i uczniowie. Do likwidacji przedmiot Historia i Teraźniejszość, ograniczenie lekcji historii. Trzeba zlikwidować zagadnienia najtrudniejsze, bo zabierają najwięcej czasu. Metoda i wiedza ma być zastąpiona rzeczami praktycznymi, dotyczącymi codziennego życia w domu, na podwórku czy w kręgach rówieśniczych.  Tak o tym mówiła wiceminister edukacji:  „Dziś, kończąc szkołę, młodzi ludzie nie wiedzą nawet, czy mają predyspozycje, by zostać krawcem albo dentystką. Szkoła powinna nauczyć prostych domowych czynności, naprawy kontaktu, żebyśmy jako dorośli nie czuli się bezradni wobec prostych wyzwań. (…) W szkolnej pracowni manualnej stałby m in. rower, a uczeń umiałby wymienić dętkę, naprawić poluzowany łańcuch”. 

Te założenia przypominają edukację z czasów II wojny światowej, gdy Niemcy chcieli z nas zrobić robotników, potrzebnych do najprostszych robót. Polak miał nie myśleć, tylko pracować fizycznie, wówczas nie będą mu w głowie jakieś bunty.  To samo szykuje się i teraz. I jeszcze jeden bardzo ważny postulat, który chce forsować obecna koalicja. Prawo wyborcze ma być obniżone do 16 roku życia. Tacy nieświadomi niczego, niedouczeni i niedojrzali wyborcy to doskonały materiał do manipulacji. I oto właśnie chodzi. 

Program edukacji Polski 2050 proponuje „leśne lekcje’ i realizację projektów zamiast zajęć w ławkach, kolorowe paski na świadectwach, które można zdobyć za aktywizm, otwarcie szkół na zwierzęta – można przyjść z psem”. Brzmi tak jakby szkołą miała się przeistoczyć w jakiś obóz wakacyjny. 

Lewica z kolei ma zająć się tym, aby było mniej historii, a więcej teraźniejszości, czyli „edukacji seksualnej, uczącej jak budować dojrzałe, pełne szacunku relacje”. A tak na marginesie ma temu chyba pomóc kolejna zapowiedź Donalda Tuska, który do aptek wprowadzi bez recepty pigułkę po. Czyli hulaj dusza, piekła nie ma. Właśnie na takiej podwalinie uda się zapewne budowa dojrzałych, pełnych szacunku relacji seksualnych.  Mówi się także o budowie „edukacji pracowniczej, bo to szkoła powinna przekazać młodym ludziom, jak chronić się przed wyzyskiem”. No i oczywiście sztandarowy postulat – wyrzucić religię ze szkół do kościoła. Będzie więcej miejsca na lekcje języków obcych. Zaś z zaoszczędzonych pieniędzy można zorganizować ciepły posiłek w szkołach, bo minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz – Bąk, która chciała kierować resortem edukacji uważa, że ”pełne brzuchy uczniów są dla nas ważniejsze niż pensje dla księży”. W czasie przejściowym zanim lekcje religii wyrzuci się ze szkół, trzeba je zmarginalizować do jednej lekcji w tygodniu i „nie powinny być między innymi lekcjami. Jedna lekcja religii po albo przed lekcjami, bez oceny z religii liczonej do średniej”. 

I jeszcze redukcja do minimum prac domowych. „w przypadku klas 1-3 prace domowe nie mają sensu”, bo są to prace nie dla dzieci, ale dla rodziców. „W przypadku starszych dzieci trzeba prace domowe znacząco ograniczyć”, będzie to robione „w trybie rządowym”. Oceny powinny być opisowe, aby nie stresować uczniów niższymi cyframi.  Ta wiekopomna przebudowa szkoły ma się dokonać już od 1 września 2024 r. 

Katarzyna Lubnauer twierdzi, ze „nie ma żadnych przeszkód, żeby wszystkie podręczniki miały swój odpowiednik elektroniczny, dostępny w postaci licencji dla każdego dziecka aż do zakończenia nauki”. Trzeba laptopy zastąpić tabletami, bo te pierwsze kojarzą się z prof. Czarnkiem  byłym już ministrem edukacji. 

Należy w szkołach stworzyć pracownie: doświadczalne, manualne i muzyczne, by „nauka była mniej pamięciowa, a bardziej praktyczna”, „że dzieciaki chcą być youtuberami, tiktokerami”, a w „pracowni muzycznej poznają  radość śpiewania, tworzenia muzyki, niekoniecznie z nut”. No oczywiście, nuty, to za trudna i niepotrzebna nauka. Trzeba skończyć z „wkuwaniem na pamięć”, a postawić na „krytyczne i twórcze myślenie oraz pracę w grupie”. Tylko, aby zdobyć krytyczne i twórcze myślenie, trzeba mieć podstawy wiedzy, którą niestety zdobywa się dzięki wkuwaniu. 

W nowoczesnej szkole nie zabraknie miejsca na „edukację klimatyczną”, w myśl zasad UE. No i taka szkoła ma być szeroko otwarta na wszystkie organizacje pozarządowe, nad którymi teraz nikt już nie będzie miał kontroli. Już oni wyedukują, jak trzeba w tematach seksu, gender, płci kulturowej. A może warto by pomyśleć w tym galimatiasie o wprowadzeniu nauki logiki, bo to chyba naszej młodzieży jest najbardziej potrzebne.   

W tej całej lewackiej paplaninie zwraca się głównie uwagę, aby dzieci i młodzież szkolna chodziła do szkoły po to, aby czuć się jak na podwórku – miło i wesoło, bez stresów. Obniży się wymagania i docelowo zniesie oceny. Prawdziwa dewastacja wiedzy. 

Iwona Galińska

 

Źródło: IG

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną