Biedne istoty, czyli rynsztok na piedestale Hollywood
Film "Biedne istoty" w reżyserii Greka Jorgosa Lantimosa dostał aż 11 nominacji do Oskara. Tymczasem nazwać ten film rynsztokiem to nic nie powiedzieć.
Film powstał na podstawie powieści szkockiego pisarza Alasdaira Graya, który zmarł w 2019 r. Opowiada żeńską wersję Frankensteina. Szalony naukowiec ożywia kobietę, która ma umysł dziecka w dorosłym ciele. Kobieta ta szybko się uczy i postanawia odejść z domu, w którym jest zamknięta. Ucieka z kochankiem, potem na własną prośbę zaczyna "pracować" w domu publicznym, po czym wraca jako osoba świadoma siebie i niezależna. Film osadzony jest w fantastycznym świecie, pełen różnych kreacji i ciekawych scenografii. Nie zmienia to jednak wymowy filmu, która z wielu względów jest niemoralna i oburzająca. Krytycy i internauci przyznające wysokie noty produkcji zdają się tego nie zauważać.
"Biedne istoty" nazywane są "Barbie dla dorosłych" ze względu na to, że też opowiadają o feminizmie i emancypacji kobiet, ale robią to za pomocą wielu scen erotycznych. Scen tych jest zbyt wiele, są naturalistyczne i sprowadzają całą seksualność do pożądania. Główna bohaterka emancypuje się właśnie przez seksualne wyzwolenie i uprawianie prostytucji, co pokazuje, jak nisko współczesna kultura ocenia kobiety i jak one same na to pozwalają.
Za niezauważany wątek, który powinien zdyskwalifikować film z wszelkich konkursów jest fakt, że główna bohaterka jest osobą o umysłowości dziecka, co może sprawiać, iż możemy widzieć w niej np. osoby z Zespołem Downa. Tymczasem staje się ona obiektem seksualnym dla mężczyzn, a w żaden sposób nie jest to napiętnowane.
Kobiety zresztą w tym filmie przedstawione są jako osoby dość mocno cyniczne, skupione na własnych potrzebach i przyjemnościach, rezygnujące z macierzyństwa. Mężczyźni zaś są albo słabi, albo nikczemni i prymitywni.
Źródło: własne