Czy Tusk przelicytował i przegrał? [Nasza analiza]
Pomimo zapewnień mediów liberalnych obecnie rządzący ponieśli klęskę w wyborach samorządowych i to na własne życzenie.
Te wybory, według Donalda Tuska, koalicji rządzacej i mediów liberalnych miały pogrążyć PiS i być dla niego gwoździem do trumny. PiS miał zdobyć dużo mniej głosów niż KO i przegrać z kretesem. Tymczasem osiągnął pewne zwycięstwo i najlepszy wynik od lat - 34,27% do 30,59% KO. Oczywiście, nie przełoży się to na realną władzę w samorządzie, bo PiS nie ma zdolności koalicyjnych, ale symbolicznie jest to wyraźne zwycięstwo.
Powstaje pytanie, dlaczego tak się stało. Wydaje się, że wbrew temu co mówi PiS, nie jest nagły zwrot Polaków w stronę poprzedniej władzy. Zwycięstwo KO było na wyciągnięcie ręki, ale zawiodła niska frekwencja (na rękę PiS-owi, który ma bardziej twardy elektorat) i decyzja Tuska, aby iść bez Lewicy.
Gdyby doliczyć 6% Lewicy, a nawet mniej 4% do KO, to ta ostatnia partia byłaby zwycięzcą. Tusk stwierdził jednak ewidentnie, że jego największym wrogiem obecnie są koalicjanci, a nie PiS. I faktycznie, udało mu się uderzyć mocno w Lewicę, która otrzymała bardzo kiepski wynik, nie mówiąc o Warszawie, gdzie Biejat zawiodła na całej linii - nie tylko nie weszła do drugiej tury, ale zajęła trzecie miejsce wbrew sondażom i przegrała w stolicy z nieznanym kandydatem PiS.
Tusk umocnił swoją pozycję, ale w ten sposób wzmocnił PiS i osłabił ideologiczną agendę. Dla wszystkich powinno być jasne, że hasła totalnej liberalizacji aborcji nie pociągają wyborców. Możliwe zresztą, że był w tym i pewien zamysł. W końcu komentatorzy od dawna mówią, że Tusk nie istnieje bez Kaczyńskiego i stałego poczucia zagrożenia z jego strony. Kiedyś Wałęsa wzmacniał "lewą nogę", a teraz Tusk dla odmiany wzmacnia "prawą".
Źródło: Wpolityce.pl