Armia Korei Południowej dalej nie ma transów i homo chociaż jednego kiedyś miała (FELIETON)
Jeszcze nie wiadomo co było przyczyną śmierci pierwszego, transseksualnego żołnierza w armii Korei Południowej. W sumie byłego żołnierza. Ponieważ po tym, jak zmienił on płeć na samicę armia go wywaliła. A on, już jako ona postanowił dochodzić w sądzie... prawa do dalszego bycia żołnierzem, a w zasadzie już żołnierką. Jednak fakt, że ciało Byun Hee-soo, pierwszego żołnierza, który przeszedł w tym kraju operację zmiany płci zostało znalezione w południowokoreańskiej prowincji Gyeonggi raczej definitywnie kończy temat jego powrotu do armii. Obecnie, jak informują z ubolewaniem postępowe me(n)dia w armii Korei Południowej nie pełni służby żaden transpłciowy żołnierz. W przeciwieństwie do takich Niemiec, czy Argentyny, a ostatnio także dzięki Joe Bidenowi (i Kamali Harris) armii amerykańskiej.
Mniejszości nie będzie
Jak poinformowała niezawodna w zakresie „praw mniejszości seksualnych” brytyjska stacja BBC „ciało pierwszego żołnierza w Korei Południowej, który zmienił płeć, znaleziono w domu w prowincji Gyeonggi. Przyczyna śmierci Byuna Hee-soo nie jest jeszcze znana”. Otóż kapral (według innych źródeł sierżant) Byun Hee-soo w 2019 roku przeszedł operację zmiany płci i chciał nadal (już jako kobieta) służyć w południowokoreańskim wojsku. W tym celu w grudniu 2020 roku zebrała się specjalna komisja, która po długim i wnikliwym zajęciu się tą sprawą zdecydowała, że podoficer nie będzie mógł służyć w armii. A sama komisja lekarska uznała Byun Hee-soo za osobę „niepełnosprawną”, czym oczywiście były oburzone rozmaite organizacje „walczące o prawa człowieka”. W odpowiedzi w styczniu do wojska nasz milusiński skierował(a) wniosek o przywrócenie do pracy. Jednak w lipcu tego roku został on odrzucony przez armię. Oczywiście Koreańska Komisja do spraw Praw Człowieka zaapelowała wcześniej do armii, „żeby ta wstrzymała się przed podejmowaniem decyzji, w związku z tym, że w tej sprawie może wchodzić w grę dyskryminacja”. Armia jednak nie uwzględniła tego apelu. I kazała mu spadać.
Konserwatywna tożsamość seksualna
Organizacje tak zwanej „Obrony Praw Człowieka” płaczą, że „Korea Południowa pozostaje konserwatywna w kwestiach tożsamości seksualnej”. A szczególnie armia tego państwa. Cóż każdy może sobie popłakać krokodylimi łzami nad czymś, czego nie mogą zmienić. Armia zaznacza, że decyzję podjęła w zgodzie z procedurą opartą o wyniki badań medycznych. Południowokoreańska armia zapewnia jednocześnie, że będzie „nadal działać na rzecz ochrony praw człowieka personelu wojskowego i przeciwdziałania wszelkim formom bezprawnej dyskryminacji”, co w przełożeniu z polskiego na nasze (a w zasadzie z koreańskiego na nasze) brzmi „spadajcie na bambus, bo mamy gdzieś wasze zażalenia”.
Homosiów dalej nie chcą
Ciekawe, że zgodnie z obowiązującym prawem karnym dla wojska w Korei Południowej, żołnierze mogą stanąć przed sądem i dostać do dwóch lat więzienia za związki z osobą tej samej płci. Ostatnie takie orzeczenie pięciu sędziów Sądu Najwyższego z października 2023 w uzasadnieniu wskazało, że „akceptowanie związków osób tej samej płci może osłabić dyscyplinę w armii i wpłynąć negatywnie na jej zdolności bojowe”.
Armia południowokoreańska obok izraelskiego Tsahelu jest drugą siłą wojenną na świecie przygotowaną do natychmiastowych działań bojowych. Sąsiedztwo Korei Północnej wymusza na niej ciągłe podnoszenie poziomu wyszkolenia żołnierzy, zbrojenia się w najnowocześniejszy sprzęt bojowy i ciągłe udoskonalanie systemów łączności i dowodzenia. W armii która jest przygotowana do wojny z agresywnym sąsiadem z Północy nie ma miejsca na eksperymenty z seksualnością żołnierzy. Ponieważ armia ma walczyć i być w tym jak najlepsza. A wszelkie zabawy z transseksualizmem jak twierdzą mogą doprowadzać do obniżenia jej wartości bojowej.
Na co państwo frontowe, a takim od lat pięćdziesiątych (czyli od zakończenia wojny koreańskiej) jest Korea Południowa nie może sobie pozwolić. Więc raczej nie spodziewajmy się tłumów kochających inaczej w jej mundurach. Co bardzo boli wszelkich „obrońców praw człowieka”, którzy uważają, że armia homoseksualistów i transseksualistów - wegan jedzących trawę jest lepsza.
Zdzisław Markowski
Źródło: ZM