Policja przeszukała biura europarlamentarzysty
W środę (29 maja) rano belgijska policja weszła do biur jednego z europarlamentarzystów w budynku Parlamentu Europejskiego w Brukseli i Strasburgu. Oprócz przeszukania biur sędzia śledczy nakazał również przeprowadzenie rewizji w domu asystenta eurodeputowanego. Przeszukanie, którego dokonano miało związek ze śledztwem prowadzonym przez belgijski wymiar sprawiedliwości w sprawie rosyjskich wpływów i korupcji w Parlamencie Europejskim. Prokurator federalny tłumaczy, że w instytucji tej mogło dojść do "rosyjskiej ingerencji", która polegać miała na szerzeniu rosyjskiej propagandy.
Rewizja była częścią dochodzenia dotyczącego portalu informacyjnego Voice of Europe. Strona ta została poddana analizie w marcu br. po tym, gdy czeski kontrwywiad ujawnił istnienie finansowanej przez Moskwę sieci szerzącej prorosyjską propagandę za pośrednictwem Voice of Europe.
Europosłom rzekomo płacono za szerzenie prorosyjskiej propagandy
Z serwisem Voice of Europe miało współpracować kilku europejskich polityków, za co mieli otrzymywać wynagrodzenie z Rosji. Pieniądze te miały służyć m.in. do finansowania ich kampanii przed nadchodzącymi wyborami europejskimi. Ani policja, ani media nie podały nazwisk asystenta i europosła, dla którego pracuje.
Kilka dni temu państwa członkowskie Unii Europejskiej zatwierdziły nałożenie sankcji na rosyjski ośrodek propagandowy Voice of Europe oraz na dwie osoby z nim powiązane: ukraińskiego propagandystę Artema Marczewskiego i ukraińskiego oligarchę Wiktora Medwedczuka, którzy mieli stać za działalnością Voice of Europe. Obaj trafili już na krajową listę sankcyjną co poskutkowało zamrożeniem ich majątków w Czechach oraz zakazem pobytu na terenie tego kraju.
Medweczuk żyje obecnie w Moskwie, natomiast współpracujący z nim Marczewski przeniósł się na Słowację, gdzie jako obywatel Ukrainy został objęty tymczasową ochroną.
Źródło: media
Źródło: media