Wakacyjny „ Onet” - Polka z Berlina, co nad Bałtykiem ze wstydu chce zapomnieć polskiego (FELIETON)
Za każdym rokiem, kiedy tylko zbliżają się wakacje to moje ulubione me(n)dia głównego ścieku, a w szczególności pewna Gazeta Onet,Newsweek, Wirtualna (nie)Polska i Interia prześcigają się w rozmaitych wakacyjnych historiach o złych, brudnych, skundlonych Polaczkach, którzy nie potrafią się na wakacjach zachować.
Daleko nam do innych nacji
Moje wszystkie potencjalne kompleksy rozmyły się po pierwszych wyjazdach do Chorwacji i Grecji. Tam mogłem się do woli napatrzeć na krzyczących Niemców, nawalonych jak stodoła Rosjan oraz wymiotujących i sikających do fontanny, oczywiście w sztok pijanych Brytoli. Dodajmy do tego kopulujące w miejscu publicznym z wakacyjnymi lover-boyami (a w zasadzie z kim popadło) Australijki. Co prawda widziałem też oborę w wykonaniu rodaków, ale przy wyżej wymienionych nacjach to naprawdę jesteśmy wakacyjnymi aniołami.
Tak więc jeśli któreś z owych me(n)diów rozpoczyna utyskiwania na złych, polskich turystów to każę im spie… udać się w odległe miejsce, gdzie Słońce nie dochodzi, a Michnik i Lis piechotą chodzi.
Dlatego onetowy „list Polki z Berlina nad Bałtykiem” opowiadającym jak to jest jej wstyd za Polaków nad polskim morzem pod znamiennym tytułem „Nie pozwalają sobie na niezadowolenie niemieckiego klienta” mogę potraktować w kategorii ciekawostki etnograficznej niemieckiego me(n)dium w Polsce. Ewentualnie kolejny list z przysłowiowej d...py, który powstał w umyśle któregoś z redachtorów. Kto chce może sobie sam te wypociny przeczytać:
„Byłam już »brzydką Niemką«, »dziwaczną sąsiadką« i »tą babką z wielkim brzuchem«. Czasami zazdroszczę przyjaciołom z Niemiec, którzy zachwalają polskie wybrzeże, że nie muszą rozumieć tych niekulturalnych uwag”. Cóż straszne. Jak tam można misgenderować otyłą pardon bodypozytywną Polkę udającą Niemkę. Skoro jej to udawanie się udaje, to znaczy, że faktycznie jest równie paskudna i gruba, jak przeciętna Niemra. Dalej mamy shaming – ale taki odwrócony – w stronę Polski i Polaków, zamiast się wstydzić za swój wygląd to „pani Aleksandra, Polka, która na co dzień pracuje w Berlinie” - „Jak zauważa, podczas urlopu nad Bałtykiem próbuje zapomnieć, że mówi po polsku. Wstyd mi – dodaje. Cóż wstyd to kraść i z cudzej d… spaść – głosi stare, polskie porzekadło. Jednak ta mądrość nie poszła w serwisie Kobieta Onet, w przeciwieństwie do owego listu.
Polaczki zachowujta się, bo niemiecka księżniczka przyjechała
Mrożący krew w żyłach podtytuł głosi, że „Jeżdżę nad Bałtyk dwa razy w roku. Wstydzę mi”. Wiem, że to nie po polsku, ale cóż. Przejdźmy jednak do mrożącej krew w żyłach treści: „Uwielbiam wyjazdy nad Bałtyk. Jestem ze Śląska, a na co dzień pracuję w Berlinie. Nie przeszkadza mi to w tym, żeby od lat dwa lub trzy razy w roku wyjechać na polskie wybrzeże. Uważam, że w nasze plaże są jednymi z najpiękniejszych w Europie, pomimo zimnej wody i niepewnej pogody. I nie, nie przeszkadzają mi parawany. Śmieszy mnie ta dyskusja, o tym, że są obciachowe, kiedy tak naprawdę to ta wielka narodowa debata o parawanach jest naprawdę obciachowa.”. Ojej – pierwsza, której nie przeszkadzają parawany. Poza tym droga czytelniczko – dyskusję parawanową wspierają właśnie te media do których piszesz – głównie „Wyborcza”, „Newsweek” i „Onet”.
Jak się kobita za rodaków wstydzi
„Nad Bałtykiem wstydzę się jednak tego, co wyprawiają moi rodacy — palenie papierosów na plaży, krzyki, kłótnie, muzyka puszczana z głośnika na pół plaży, dzieci, które zostają pozostawione bez kontroli, a nade wszystko — brak kultury: zwykłego przepraszam, gdy piłka uderzy kogoś w głowę, proszę, gdy trzeba przepuścić matkę z małym dzieckiem lub osobę starszą, dziękuję, gdy ktoś okaże resztki ludzkich odruchów”. Kobito nie podałaś niczego, co nie robili przedstawiciele innych nacji. Którzy zachowują się często o wiele gorzej. Poza tym, jak pani tak to przeszkadza to polecam zamknięty ośrodek dla emerytów z prywatną plażą. Podejrzewam jednak, że osoby starsze też mogłyby nie spełniać standardów owej pani. W zakresie kultury, ciszy i niestandardowych zachowań seksualnych.
Po prostu owa czytelniczka (przynajmniej tak mi się wydaje) jest osobą, która na bezludnej wyspie pokłóciłaby się z papugami, tukanem i przepływającym obok wyspy delfinem. Cóż niektórzy już tak mają.
Zdzisław Markowski
Źródło: ZM