„To się jeszcze nie zdarzyło”. Zaskakujący ruch PKW
31 lipca Państwowa Komisja Wyborcza zdecydowała o ponownym odrodzeniu posiedzenia ws. sprawozdania PiS z wyborów parlamentarnych. Były prezes PKW przyznał, że nigdy w historii to się nie zdarzyło.
11 lipca PKW miało ogłosić decyzję o tym, czy przyjmuje sprawozdania finansowe partii politycznych. Jest to dla nich bardzo ważny moment, bo oznacza często być albo nie być. Chodzi w końcu o miliony złotych z budżetu państwa, które dana partia może być zmuszona oddać. W tym dniu PKW wydała jednak oświadczenie, w którym napisała: "Po ożywionej, merytorycznej i trwającej kilka godzin dyskusji dotyczącej sprawozdań finansowych komitetów wyborczych biorących udział w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej 15 października 2023 roku, Państwowa Komisja Wyborcza podjęła decyzję o odroczeniu posiedzenia do dnia 31 lipca 2024 roku z uwagi na konieczność uzupełnienia zgromadzonych materiałów w celu dokonania pogłębionej całościowej analizy".
31 lipca najpierw maksymalnie wydłużono posiedzenie, zarządzając przerwę i zbierając się ponownie, a potem zdecydowano, że decyzja w sprawie sprawozdania PiS zapadnie dopiero na posiedzeniu 29 sierpnia. Bez zastrzeżeń natomiast przyjęto sprawozdanie finansowe komitetu Lewicy, a ze wskazaniem uchybień m.in. komitetów KO, Trzeciej Drogi i Konfederacji.
Jest to pokłosie oczywiście tego, że prokuratura kierowana przez KO skierowała do PKW pisma, w którym domaga się odrzucenia sprawozdania PiS, powołując się na to, że partia ta miała rzekomo nielegalnie finansować swoją kampanię wyborczą państwowymi pieniędzmi, posługując się państwowymi instytucjami. Prokuratura przesłała nawet dokumenty mające o tym świadczyć, ale Ryszard Kalisz, sędzia PKW, którego trudno posądzić w tej sprawie o stronniczość, powiedział, że mają one niewielką wartość.
Wojciech Hermeliński, były szef PKW, tak skomentował decyzję tej instytucji o ponownym przedłużeniu posiedzenia: „PKW ma sześć miesięcy na ocenę sprawozdań. Nie są to jakieś strasznie skomplikowane rzeczy, żeby PKW musiała pół roku się nad tym zastanawiać. Ale rozumiem, że potrzeba jeszcze czasu”. Dodał też: „PKW nie jest organem policyjnym, prokuratorskim, śledczym. Nie ma możliwości tak dokładnego badania, a podstawą są sprawozdania finansowe. I ewentualnie inne rzeczy, które PKW dostrzeże lub nie dostrzeże w sprawozdaniu wyborczym”.
Wynika z tego, że PKW po prostu analizuje sprawozdania finansowe i bada, czy wszystkie wymogi formalne zostały spełnione. Zdarzało się już, że za „byle co” dotacje były odbierane. Tak stało się np. w przypadku Nowoczesnej, której odebrano subwencję za to, że skarbnik partii wykonał nieprawidłowo przelew. Te sprawy określają jednak dokładnie przepisy i PKW nie potrzebuje pomocy prokuratury, żeby to ustalić. Tymczasem pierwszy raz się zdarza, że partia rządząca naciska na niezależny organ sądowniczy, że musi odebrać pieniądze największej partii opozycyjnej. Politycy KO wprost mówią o tym, że każda inna decyzja sędziów PKW byłaby niezrozumiała i nie do przyjęcia. Czynią to zaś na podstawie medialnych doniesień w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Nie ma to jednak nic wspólnego z rozliczaniem się partii z dotacji budżetowej.
Zachowanie PKW w tej całej sytuacji jest dość zaskakujące i nawet Hermeliński podkreśla, że nie wie, do czego zmierza ten organ. Przekładanie posiedzeń sprawia wrażenie takie, że PKW nie chce przyjąć sprawozdania PiS, ale wciąż nie ma podstaw, by go odrzucić. Stąd wezwania do prokuratury o uzupełnienie dokumentów i mówienie o tym, że potrzeba więcej czasu do analizy.
Sylwester Marciniak, przewodniczący PKW, tak tłumaczył decyzję o kolejnym odrodzeniu decyzji: „PKW podjęła decyzję, że należy odroczyć podjęcie uchwały, ponieważ zwracamy się do dwóch organów państwa, czyli Rządowego Centrum Legislacyjnego i do NASK. Chodzi o wyjaśnienie wątpliwości, jakie wynikają z pism, jakie ostatnio wpłynęły do PKW”. Dodał też: „Po otrzymaniu odpowiedzi z tych dwóch instytucji, pełnomocnik tegoż komitetu będzie miał możliwość zajęcia stanowiska w stosunku do tych pism. Kolejne posiedzenie w tym zakresie odbędzie się 29 sierpnia”. Sędzia wyjaśnił, że chodzi o wynagrodzenia i zakres czynności osób zatrudnionych w RCL, które miałyby wspierać kampanię PiS. W przypadku NASK chodzi z kolei o wartość rynkową ewentualnych sondaży.
Niezależnie od tego, jakie zapadnie ostatecznie rozstrzygnięcie mamy tu do czynienia z wywieraniem nielegalnego wpływu na organy państwa i próbą anihilacji opozycji, w czym nietrudno dopatrzeć się partyjnej zemsty.
Książki autora dostępne na jego stronie tutaj