Wybory w Wenezueli (ANALIZA)

0
0
0
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / Internet

Po niedzielnych wyborach sytuacja w Caracas stale zaognia się i wszystko błyskawicznie zmierza do konfrontacji zwolenników opozycji ze stroną rządową. Ugrupowania przeciwne obecnemu prezydentowi, Nicolasowi Maduro nawołują do nieuznawania wyników wyborów. W mieście stale przybywa protestujących, a władza również planuje zmobilizować swoich stronników w celu urządzenia kontrmanifestacji i uwiarygodnienia się w oczach społeczeństwa.

Jakiś czas temu ogłoszono wyniki wyborów, w których ponownie zwyciężył Maduro, wbrew wszystkim opublikowanym sondażom. Wielu mieszkańców stolicy kraju uznało wybory za niewiarygodne, wychodząc na ulicę bądź na balkony, gdzie godzinami uderzali w garnki i patelnie, wyrażając swój sprzeciw. Tysiące ludzi pieszo i na motocyklach przeszły i przejechały biednymi i bogatymi dzielnicami Caracas w akompaniamencie głośnej muzyki, a do tłumu stale dołączały nowe osoby. 

Wenezuela od dawna zmaga się ze stale rosnącym ubóstwem. Sporo ludzi emigrowało zagranicę, w tym do sąsiedniej Kolumbii, a ci którzy zostali, pragną pokazać swoją niechęć do obecnej władzy, ustroju oraz nieudolnych reform. Brak rynkowych reform, nacjonalizacja dużej części gospodarki oraz zamknięcie się kraju na nowoczesne technologie doprowadziły do ogromnej inflacji, biedy oraz reglamentowania żywności przez państwo. Mimo tak oczywistych porażek władza stale chwali się kolejnymi sukcesami, wyciszając wszelkie głosy krytyki poprzez cenzurę w mediach publicznych oraz brutalnie tłumiąc demonstracje. Bolączką Caracas są liczne gangi działające w niemal całym mieście, podczas gdy skorumpowana policja toleruje ich obecność i nie robi nic, aby chronić obywateli. 

Na protesty przyjechali również ludzie spoza stolicy. Zamierzają protestować aż do skutku - najwyraźniej nie zostało im już nic do stracenia. Rząd jednak prawdopodobnie ich nie posłucha i nie powtórzy wyborów, a wszystko ponownie skończy się na spacyfikowaniu społeczeństwa przez policję. Nikt nawet nie musiał nawoływać, przekonywać czy odgórnie organizować marszu, gdyż niezadowoleni Wenezuelczycy sami spontanicznie gromadzili się na ulicach. Nie wytyczono także żadnego celu ani nie wybrano nikogo, kto przewodził by pochodowi. Niektórzy pragnęli udać się pod pałac prezydencki, inni do siedziby rady wyborczej. Jak dotąd jednak tam nie dotarli, ponieważ drogę zagrodziła im blokada policyjna i musieli zawrócić. Wieczorem siły prewencji użyły gazu łzawiącego i gumowych kul oraz rozpraszały tłum za pomocą motocykli i pojazdów opancerzonych. Na dodatek paramilitarne, prorządowe bojówki zwane colectivos, wmieszały się między oddziały policji i oddawały strzały w kierunku demonstrantów.  

Według komentatorów, policja zachowuje się cały czas stosunkowo umiarkowanie i nie zachowuje się tak bezwzględnie jak do tej pory. Nie wiadomo, czy taki stan rzeczy się utrzyma, jeśli niezadowoleni Wenezuelczycy nie dadzą za wygraną i nie rozejdą się do domów, a jak na razie żadna ze stron nie chce ustępować. Organizacja pozarządowa Foro Penal poinformowała o jednej ofierze śmiertelnej i aresztowaniu 46 osób.    

Oburzenie mieszkańców koncentruje się nie tylko na Maduro, lecz także na byłym, nieżyjącym prezydencie Hugo Chavezie, bo wielu twierdzi, że kryzys gospodarczy zaczął się właśnie za jego rządów. Rozgniewany tłum dał wyraz swojej złości poprzez zniszczenie kilku pomników Chaveza i całkiem prawdopodobne, że w najbliższych dniach zablokuje lotnisko w Caracas.

Liderka opozycji María Corina Machado ogłosiła wstępne dane dotyczące wyników wyborów na konferencji prasowej w poniedziałek wieczorem. Zgodnie z jej ustaleniami, opozycja dostała 73% głosów, co przekłada się na 2,75 miliona głosów na Maduro i 6,27 miliona na jego kontrkandydata Edmundo Gonzaleza. Dokumenty zostaną wkrótce udostępnione na stronie internetowej. Przewodniczący krajowej rady wyborczej podał zupełnie odmienne wyniki - 51,2% otrzymał Maduro, a 44,2% Edmund Gonzalez. Strona internetowa rady wyborczej przestała działać, a prokurator generalny Tarek William Saab oświadczył, że dokonano ataku hakerskiego z terytorium Macedonii Północnej, aby przeszkodzić w opublikowaniu wyników. Winą obarczono liderów opozycji - Machado, Leopoldo Lopeza i Lestera Toledo, co wygląda na przygotowanie do aresztowania całej trójki, mimo braku jakichkolwiek dowodów. 

Wenezuela planuje wycofać personel dyplomatyczny z siedmiu krajów Ameryki Łacińskiej: Argentyny, Chile, Kostaryki, Peru, Panamy, Urugwaju i Republiki Dominikany. Wymienione państwa domagają się bowiem szczegółowej weryfikacji wyników wyborczych, co rząd uznał za niedopuszczalną ingerencję w sprawy wewnętrzne. Stany Zjednoczone także skrytykowały rządzących w Caracas, mówiąc wprost o manipulacji wyborczej oraz zapowiadając dalsze sankcje wobec Wenezueli jako członka OPEC (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową).

Niewykluczone, że powtórzy się sytuacja z 2014, 2017 i 2019 roku, kiedy podczas demonstracji użyto broni palnej i zginęło kilkaset osób. Zapowiedź ministra obrony Vladimira Padrino zdaje się wieszczyć najgorsze. 

źródło: https://taz.de/Venezuela-nach-der-Wahl/!6024037/

Wenezuela

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną