Niemcy oburzeni na Sikorskiego. Wszystko przez te słowa
Słowa Radosława Sikorskiego, ministra spraw zagranicznych, o tym, że należy zestrzeliwać rosyjskie rakiety, zanim dotrą nad polskie terytorium, zostały skrytykowane w niemieckich mediach, a także przez NATO. Odczytano je bowiem jako zachętę do włączenia się Polski i innych krajów NATO do wojny.
Sikorski po raz kolejny pokazał, że nie nadaje się na ministra spraw zagranicznych, którego wypowiedzi powinny być wyważone i dyplomatyczne. Tym razem powiedział dla brytyjskiego tygodnika Financial Times: „Polska i inne kraje graniczące z Ukrainą mają obowiązek zestrzeliwania nadlatujących rosyjskich pocisków, zanim wejdą w ich przestrzeń powietrzną. Członkostwo w NATO nie uchyla odpowiedzialności każdego kraju za ochronę własnej przestrzeni powietrznej - to nasz własny konstytucyjny obowiązek”. Dodał też: „Osobiście jestem zdania, że gdy wrogie pociski rakietowe są na kursie wejścia w naszą przestrzeń powietrzną, byłoby uzasadnioną samoobroną (uderzenie w nie), ponieważ gdy przekroczą naszą przestrzeń powietrzną, ryzyko zranienia kogoś odłamkami jest znaczne”.
Problem w tym, że to wezwanie wiąże się z koniecznością wystrzeliwania rakiet na terytorium Ukrainy, a jest to bezpośrednia ingerencja i wzięcie udziału w wojnie. Zastępca sekretarza generalnego NATO Mircea Geoana, podkreślił, że NATO szanuje prawo każdego sojusznika do zapewnienia swojego bezpieczeństwa narodowego, ale w Pakcie koordynuje się działania, które mogą mieć konsekwencje dla wszystkich członków Sojuszu.Niemieckie media również nie zostawiły suchej nitki na wypowiedzi ministra. W internetowym wydaniu niemiecki tygodnik "Der Spiegel" zauważa: "Rosyjskie rakiety atakujące Ukrainę w pobliżu jej zachodniej granicy kilka razy naruszały w przeszłości także polską przestrzeń powietrzną. Polski minister spraw zagranicznych nie chce dłużej akceptować takiego stanu rzeczy – i podsuwa temat wtrącenia się w wojnę w sąsiednim kraju". Z kolei niemiecka agencja prasowa DPA podkreśla, że wypowiedź Sikorskiego jest sprzeczna z oficjalnym stanowiskiem NATO, według którego ryzyko eskalacji wojny poprzez ewentualną bezpośrednią konfrontację z siłami rosyjskimi jest zbyt duże.
Czy zresztą naprawdę słowa Sikorskiego należy traktować poważnie? Jest to człowiek, który wielokrotnie pokazał, że nie jest dyplomatą, nie panuje nad językiem, powie wszystko, byle na chwilę skupić na sobie uwagę. Tym razem zareagował histerycznie na sytuację rosyjskich dronów wlatujących na teren Polski. Niestety, polska obrona powietrzna jest dziurawa, ale Sikorski zamiast zwrócić na to uwagę, postuluje coś nierealnego i niebezpiecznego dla Polski.W 2002 r. po tajemniczym ataku na Nord Stream Sikorski napisał na Twitterze: "Thank you, USA" (Dziękujemy, USA). Stany Zjednoczone musiały dementować, że to one zaatakowały gazociąg, a Rosja wykorzystała ten wpis w swojej propagandzie. Ostatnio zresztą sprawa Nord Stream wróciła, kiedy Wołodymyr Sz., podejrzany przez niemieckich śledczych o zniszczenie gazociągu, wyjechał z Polski przez nikogo nie niepokojony, choć niemieckie służby prosiły o jego zatrzymanie.Niemieckie media twierdzą, że polskie służby nie dość, że nie dokonały zatrzymania, to mogły ostrzec podejrzanego i umożliwić mu wyjazd. Sikorski miał celowo ochraniać Wołodymyra Sz., uznając, że przysłużył się Polsce i wdał się w ostrą wymianę zdań na X. „Spiegel” przytoczył słowa niemieckich służb: „Nie zapomnimy tego Polsce”, na co Sikorski odpisał: „My też nie zapomnimy”.
Na przykładzie tej sytuacji widać dobrze, jak Sikorski nie dorósł do roli, którą pełni. Człowiek, który zasłynął z tabliczki na ścianie swojego domu: „Strefa zdekomunizowana” w swoim resorcie za poprzedniego Tuska miał tolerować wielką liczbę tajnych agentów, którzy się przechowali na stanowiskach ministerialnych. Na rozmowach w Kijowie po napaści Rosji w 2014 r. wzywał Ukraińców, że muszą przyjąć wszystkie warunki Rosji, bo zginą, a teraz sam kreuje się na pierwszego wroga Rosji. Polityk, który mówił o „dożynaniu Watahy”, teraz wdaje się w niepotrzebny spór dyplomatyczny z Niemcami.
To ostatnie by mi nie przeszkadzało, gdyby nie to, że rząd Donalda Tuska jest najbardziej proniemieckim rządem w historii III RP. Konflikty Sikorskiego z Niemcami jedynie odwracają uwagę od tego, że generalnie Polska realizuje politykę Berlina. Może minister spraw zagranicznych pozwala sobie na takie zachowania, bo Tusk chce pokazać mocodawcom, że może fikać. Może i robi, co mu każą, ale bez przyjemności.
Książki autora dostępne na jego stronie tutaj