Zaskakujące wieści z Ukrainy! Chodzi o Polskę
Niespodziewane informacje dochodzą do nas z wojny ukraińsko - rosyjskiej. Okazuje się mianowicie, że polska broń pancerna sprawdziła się w tamtejszych warunkach terenowych i wojennych o wiele lepiej, niż zachodni sprzęt. Sensacyjne doniesienia opisał między innymi portal Forsal.
Należało się spodziewać, że Rosjanie bardzo ochoczo przy każdej okazji wezmą na celownik każdą broń, przysłaną jako wsparcie dla ukraińskiej armii z Zachodu. Pragną w ten sposób udowodnić, że potrafią dorównać armiom NATO i że trzeba się z nimi liczyć. W rezultacie odnieśli wiele spektakularnych sukcesów, ponieważ zniszczyli sporo amerykańskich, szwedzkich i niemieckich czołgów. Abramsy, Leopardy 2 A4 i A6 oraz Stritsvagn 122 najwyraźniej zawiodły pokładane w nich nadzieje, ponosząc duże straty, czego nie można powiedzieć o polskich PT-91 i brytyjskich Challengerach.
Wojna na Ukrainie obfituje w liczne starcia z użyciem broni pancernej, wspieranej przez tysiące dronów i ogień artyleryjski. Państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego przekazały władzom w Kijowie pojazdy o lepszych parametrach i osiągach niż ich rosyjskie odpowiedniki. Ukraińcy jednak sporo czasu poświęcili na skłonienie USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Szwecji do wysłania im nowoczesnych czołgów. Polski rząd postanowił nie zwlekać i niemal od razu zaopatrzył Ukrainę w resztę posiadanych T-72 i kilkadziesiąt sztuk T-91 Twardy. Dostrzegając zaangażowanie Polski, Niemcy zdecydowali się oddać swoje Leopardy 2, a następni w kolejce byli Amerykanie, Szwedzi i Brytyjczycy. Rezultaty wykorzystania maszyn z wymienionych państw z pewnością niejednych zaskoczyły, ponieważ polskie i brytyjskie czołgi poniosły o wiele mniejsze straty niż osławione Abramsy i Leopardy. Na 61 sztuk niemieckich czołgów, 33 zniszczono, uszkodzono lub porzucono z powodu awarii lub braku paliwa, natomiast Abramsów Ukraińcy stracili 13 na 31 dostarczonych. Co prawda Hiszpania, Holandia i Dania zapowiedziały wysłanie 33 zapasowych sztuk Leopardów, ale zapewne sporo czasu minie, zanim trafią one na front.
Szwedzi również mogą czuć się zawiedzeni, gdyż pojazdów typu Stritsvagn 122 wyeliminowano 7 na 10 przysłanych przez Sztokholm. Natomiast polskich PT-91 Twardy wyłączono z walki jedynie 9 na 60, jakimi dysponuje armia ukraińska, a Challengerów Rosjanom udało się zniszczyć jedynie 2 na 14 operujących na froncie. Wszystko wygląda zatem na niemałe zaskoczenie, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę opancerzenie amerykańskiej maszyny. Mało kto zwracał jednak uwagę na fakt, że czołgi te słabo radzą sobie z atakami z powietrza i są podatne na ostrzał dronów. Pojawiły się nawet informacje, jakoby na wiosnę Kijów wycofał je z walk, jednak pogłoski szybko zdementowano.
Ukraińscy dowódcy pochlebnie wyrażają się o PT-91, chwaląc wytrzymałość ich pancerza i dobre dopasowanie do warunków terenowych. Nie bez powodu bowiem uczestniczyły w walkach w obwodzie kurskim, w odróżnieniu od swoich zachodnich odpowiedników.
Czyżby Abramsy okazały się przereklamowane? Zdania są podzielone
Kilka miesięcy temu dało się słyszeć głosy krytyki, kierowane pod adresem Abramsów, a dotyczyły one między innymi awaryjności i słabego opancerzenia. Na oskarżenia odpowiedział amerykański generał w stanie spoczynku i były dowódca armii USA w Europie, Mark Hertling, uznając je za całkowicie nieuprawnione. Opinię uzasadnił niewielkimi umiejętnościami ukraińskich czołgistów, warunkami terenowymi, do których te maszyny nie są dostosowane oraz brakiem właściwego wsparcia ze strony samolotów i artylerii. Zauważył także, że awaryjność czołgów wynika z niewłaściwej konserwacji wynikającej z niedostatków technicznych w ukraińskiej armii. Czołgiści muszą bowiem przejść odpowiednie przeszkolenie, aby sprawnie rozwiązywać wszystkie usterki, pojawiające się w trakcie eksploatowania sprzętu.
W świetle wyżej opisanych wydarzeń i wypowiedzi, należy zastanowić się, jak w zbliżonych okolicznościach i na polskim terenie, sprawdziłyby się Abramsy. Chociaż nasz rząd nabył nowocześniejsze wersje, ale biorąc pod uwagę ich wrażliwość na ostrzał z powietrza, ciężko uzyskać przewagę na niebie nad takim krajem, jak Rosja, co wymusza bardzo ostrożne korzystanie z amerykańskiej broni. Zwłaszcza, że prawdopodobnie w najbliższym czasie nie uzyskamy licencji na produkcję części zamiennych.
Źródło: forsal